[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż jednak nie chciał w to uwierzyć i się z nią związać.Głównie dlatego, że się bał.Bał się wielu rzeczy: tego, że to wciąż nie jest jego miejsce, żenie jest odpowiednią osobą na króla Landover, i że któregoś dnia po prostu stąd odejdzie, wrócido świata, z którego kiedyś tak bardzo pragnął uciec.Spełnienie marzeń przekroczyło jego oczekiwania i obawiał się, że za mało ma dozaofiarowania.Teraz też się obawiał i nie mógł się pozbyć tych obaw.Ale to inny strach sprawił, że w końcu zdecydował się na Willow.Był to lęk przed tym, że jąstraci.Już dwa razy ją prawie utracił.Nie chodziło tutaj o ten pierwszy raz, gdy niewiele brakowało, a straciłby ją zaraz poprzyjezdzie do Landover.Wtedy wszystko było zbyt świeże i nie potrafił zapomnieć jeszczeo Annie.Tu chodziło o ten drugi raz, kiedy przybyła z nim na jego stary świat i gdy musiał spojrzećprawdzie w oczy.Pojechała z nim nie dlatego, że musiała, ale dlatego, że kochała go tak mocno,iż była gotowa dla niego umrzeć.Wiedziała, że taka podróż narazi ją na niebezpieczeństwo, alezignorowała to ryzyko, ponieważ wiedziała, że on może jej potrzebować.Właśnie to zadecydowało o jego wyborze.Kochała go tak bardzo.Czy on nie kochał jejrównie mocno? Czy chce ryzykować jej utratę, zanim jeszcze spróbuje, jak by im się żyłow małżeństwie? Przynajmniej tyle dzielił z Annie.Czy nie chce dzielić tego również z Willow?Każdy głupiec odpowiedziałby prawidłowo na te pytania.A Ben Holiday nie był przecieżgłupcem.Nic więcej nie było do powiedzenia, żadnych innych decyzji nie trzeba było podejmować.Zlub odbył się w Sercu.Przyjechali wszyscy: Władca Rzek, jak zawsze niespokojny w obecnościswego dziecka, gdyż Willow wciąż przypominała mu za bardzo swoją matkę, a on wciąż szukałsposobu na pogodzenie mieszanych uczuć, które w nim budziła; czarodziejskie istoty z krainyjezior, z których jedne wyglądały prawie jak ludzie, inne były zaledwie nikłymi cieniamiprzemykającymi pośród gałęzi drzew; Władcy Greenswardu, Kallendbor, Strehan i pozostali,wraz ze swoimi orszakami i świtą, niespokojna grupa, która nie ufała nikomu, a już najmniejsobie nawzajem, ale ponieważ dbała o pozory, więc przybyła i rozłożyła się obozami obok siebie;trolle i koboldy z odległych gór na północy i na południu; gnomy dodomy, Fillip i Sot w strażyprzedniej, dumni ze swojej roli, jaką odegrali w doprowadzeniu do tego ślubu, choć opinie na tentemat były różne; zwykli ludzie z chat i zagród, sklepów i wsi: rolnicy, kupcy, myśliwi, traperzy,handlarze, przekupnie, rzemieślnicy i wszelkiego pokroju robotnicy.Pojawił się nawet Strabo.Przeleciał nad głowami w czasie uczty, która nastąpiła poceremonii zaślubin, ziejąc ogniem w niebo i przypuszczalnie mając trochę radości z tego, żekobiety i dzieci wciąż uciekają i krzyczą na jego widok.Ceremonia ślubu była bardzo prosta.Ben i Willow stali pośrodku Serca, na podium królówLandover, i wyznali sobie nawzajem, a także wszystkim zgromadzonym, że siebie kochają, żebędą dla siebie dobrzy i że zawsze będą pomagali sobie w potrzebie.Questor Thews wyrecytowałkilka archaicznych tekstów ślubowań, które być może były przed wielu laty powtarzane przezkrólów i królowe, i uroczystość się zakończyła.Goście ucztowali i pili przez cały dzień i całą noc, i kolejny dzień, ale w zasadzie wszyscyzachowywali się dobrze.Kłótni było niewiele, a jeśli jakieś się pojawiły, to zaraz je uciszano.Ciz Greenswardu i ci z krainy jezior siedzieli obok siebie i dyskutowali o wznowieniu współpracy.Trolle i koboldy, które wolały trzymać się własnego towarzystwa, wymieniły podarunki.Nawetgnomy dodomy, gdy wychodziły, zabrały tylko kilka psów.Zdaniem Bena i Willow wszystko przebiegło jak należy.Dopiero po kilku dniach, kiedy życie powróciło do normalnego stanu, Ben przypomniałsobie, że miał zapytać Questora o to, co zrobił Michelowi Ard Rhi.Siedzieli w sali zamkuSterling Silver, która mieściła materiały dotyczące dziejów Landover.Był to przepastny gabinet,w którym zawsze było duszno i pachniało pleśnią i gdzie próbowano interpretować stare prawawłasności ziemskiej.W środku znajdowali się tylko oni.Był pózny wieczór i uporano się jużz wszystkimi dziennymi zajęciami.Ben sączył wino z kieliszka i myślał o tym, co się wydarzyłoprzez te ostatnie kilka tygodni.Potem pomyślał o Michelu i nagle przypomniał sobie, że Questornigdy nie dokończył swoich wyjaśnień. Co ty mu zrobiłeś, Questorze? powiedział z naciskiem, po tym, jak już na raz zadane mupytanie odpowiedział tylko wzruszeniem ramion. Powiedz mi wreszcie, co mu zrobiłeś? Skądwiedziałeś, jaki rodzaj czarów użyć? Pamiętam, jak mówiłeś, że posługiwanie się magią natamtym świecie jest dość niepewne i że nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. Cóż.tak rzeczywiście jest z większością czarów zgodził się Questor. Ale nie z czarami, których użyłeś na Michelu? Och, tamte czary były tylko dla efektu.Niewiele potrzeba było prawdziwych czarów.Zatkało to Bena. Jak możesz mówić coś takiego? On był.był. Generalnie mówiąc wykolejony, jeśli dobrze przypominasz sobie całą historię dokończyłQuestor. Pamiętasz, to mój przyrodni brat był w głównej mierze odpowiedzialny za uczynieniez niego tak przykrej osoby.Ben zmarszczył czoło. Więc co zrobiłeś?Questor ponownie wzruszył ramionami. Trzeba było jedynie przestawić jego system wartości, królu. Questorze! No dobrze. Czarodziej westchnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]