[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odstawiła swój kubek na tacę.- Wiesz, że odtrącanie Rogera nie wskrzesiNathana.- Nie.- Ta uwaga była całkowicie nie na miejscu, ponieważ w tym momencie Nathan wcalenie wydawał mi się zmarły.Miałam wrażenie, że jest z nami w salonie, bo mocno czułam jegoobecność.- Pozwól, że dam ci radę - mówiła Gisela.- Nie odrzucaj pomocy Rogera, bo będzie ci po-trzebna.Przesunęłam tosta leżącego na krawędzi talerza.- Nathan był odpowiedzialny.Należał do tych, którzy starają się nigdy nie zostawiać bli-skich w potrzebie.Ale okoliczności go przerosły.Rozwód z Rose, małżeństwo ze mną.Vistemax.Nie mógł temu wszystkiemu podołać.Jego ciało odmówiło posłuszeństwa.- Czułam dziwne mro-wienie w głowie, tuż za oczami.- Mówię z sensem?Gisela miała na sobie śnieżnobiałą bluzkę z rękawami trzy czwarte i marszczeniem przy de-kolcie.Francuską, bardzo elegancką.Szyję zdobił jej sznur wielkich pereł, identycznych z tymi,które miała w kolczykach.Siedziała na krześle wychylona do przodu; język jej ciała wyrażał litośćdla mnie.- Nie oczekuję, że będziesz mówiła z sensem.- Wyjęła z torebki notes, coś zapisała i wy-rwała kartkę.- Niewiele mogę dla ciebie zrobić, Minty.Najwyżej pomóc ci w drobnych sprawach.Tu są namiary dobrej kwiaciarni.Wystarczy im powiedzieć, czego sobie życzysz, a wszystko zro-zumieją.- Kwiaciarnia? Dziękuję.- Usta mi drżały.- Czy Roger mówił, jak Nathan się wczoraj czuł?- Gisela z przesadną starannością schowała notes z powrotem do torebki.- Chciałabym wiedzieć,co mówił i jak wyglądał.- W porządku.- Moje pytanie chyba nie było dla Giseli zaskoczeniem.- Roger bał się tegozebrania.Uważał Nathana za przyjaciela.Nie, nie patrz tak, Minty.Wiesz to samo co ja.RogerRLprzekazał mu wiadomość wprost.Z początku Nathan niewiele się odzywał.Podszedł do okna, od-wracając się plecami do Rogera.Powiedział, że jest zaskoczony i potrzebuje paru minut.Potemzaatakował Rogera, mówiąc, że to szalona i zła decyzja.I że spowoduje niepotrzebną destabilizacjęw Vistemaksie.- Nathan walczył.- Dla tych, którzy go bliżej znali, był łatwy do rozszyfrowania.Kiedy za-ciskał usta, oponenci mieli powody do obaw.Kiedy wsuwał jedną rękę głęboko do kieszeni spodni,oznaczało, że obmyśla nową strategię.- Nigdy wcześniej nie widziałam Rogera tak smutnego, załamanego.Kiedy miał.to zrobić.A Nathan nie ułatwił mu sprawy.- Giselo, Nathan miał wszystko do stracenia.- Nie wszystko.Miał ciebie i chłopców.To był jeden z powodów decyzji.Roger zakładał, żeNathan może być zadowolony ze spędzania czasu w domu z blizniakami.Popatrzyłam na Giselę z niedowierzaniem.- Nathan został zwolniony, ponieważ Roger uznał, że będzie dobrą niańką.- Nathan miał udane życie - powiedziała Gisela, prawie nie poruszając ustami.- Miejmy nadzieję, że Roger zachowa to filozoficzne podejście, kiedy sam będzie musiałzejść ze sceny.- Minty, nie ma potrzeby.- obruszyła się Gisela.W jej głosie wyczułam panikę.- Roger naprawdę uważał, że Peter Shaker jest lepszy od Nathana?Gisela wygładziła mankiet swej nieskazitelnej bluzki.Perły w jej kolczykach zadrżały.- Czy nie lepiej pomówić o tym pózniej? W tej sytuacji trudno zachować rozsądek i obiek-tywizm.- Och, rozsądek.- Westchnęłam.- Jest stanowczo przereklamowany.Wstałam z sofy i podeszłam do półokrągłego stolika.Bardzo ostrożnie podniosłam z niegozegar i przestawiłam na gzyms nad kominkiem, tam gdzie Nathan zawsze chciał go widzieć.Gisela chwyciła torebkę.- Muszę lecieć.Ale pamiętaj, Roger pomoże, jeśli tylko będzie mógł.A ja pomogę ci wsprawach organizacyjnych, jeśli zechcesz.Usłyszałam własny krzyk:- Dlaczego Roger to zrobił?Gisela odstawiła torebkę, położyła mi ręce na ramionach i spojrzała głęboko w oczy.- Tak już jest.Nie zapominaj, że Nathan robił to innym.- Ale to go zabiło.RLZacisnęła palce mocniej na moich ramionach.- Nie, nie to.Nathan lubił whisky, miał stresującą pracę.Miał.bujne życie domowe.Dużąrodzinę.Wszystko to złożyło się na przyczynę.Nie było nią tylko zwolnienie z pracy, Minty.Na-thana zabił stan jego serca.Dzwonek wciąż dzwonił, ale zostawiłam to na głowie Eve.Za każdym razem wracała oddrzwi, coś niosąc.Butelkę wina z bilecikiem, na którym było napisane kondolencje".Broszurowewydanie podręcznika Testamenty i potwierdzanie ich autentyczności".Okładka poplamiona byłakawą, a wiele kartek miało ośle uszy.W rozdziale zatytułowanym 14.4.3, Uczciwy podział mię-dzy stronami", ktoś napisał na marginesie: Chciałabym mieć tyle szczęścia".Zapytałam Eve, odkogo pochodzi książka, ale tylko pokręciła głową, twierdząc, że nie rozpoznała tej kobiety. Testamenty i potwierdzanie ich autentyczności" leżały przede mną na stole.Zapewne resztaświata radziła sobie całkiem dobrze bez Nathana.Chris Sharp prawdopodobnie miał udany dzień.Dzień Petera Shakera też pewnie nie był najgorszy, nie licząc lekkich wyrzutów sumienia.%7łałowa-łam Carolyne, rozdartej między lojalnością wobec męża a sztywnymi poglądami na to, co wypada.Wyrzucenia Nathana na korzyść Petera nie mogła zaliczyć do tej kategorii.Podniosłam głowę, bo ktoś wszedł do kuchni.- Martin.Postawił na stole próżniowo zapakowaną potrawę i nachylił się, żeby mnie cmoknąć w poli-czek.- Przyszedłem najszybciej, jak mogłem.Przyniosłem makaron z serem.Szukałam w głowie uprzejmej odpowiedzi.Jakiejkolwiek odpowiedzi.- Lucas uwielbia makaron z serem.Martin usiadł obok i wziął mnie za ręce.- Paige poprosiła Susan, żeby ugotowała.- Na chwilę zapadła cisza.- Spotkało cię strasznenieszczęście, Minty, ale dasz sobie radę.Uwierz mi i uwierz w siebie.Może to cię teraz nie prze-kona, lecz ja wiem, że poradzisz sobie.Dłonie miał chłodne i mocne i byłam mu wdzięczna za ten uścisk.- Nie przestawaj mi tego powtarzać, Martin.- Będę powtarzał.Danie wyglądało bardzo apetycznie, z chrupiącą serową posypką na wierzchu.- Nie wiem, od czego zacząć.Martin wypuścił moje dłonie i wyjął kartkę papieru z kieszeni na piersi.- Zrobiłem listę - oznajmił.- Poskładałem ją z tego, co zapamiętałem po śmierci rodziców.Organizacja pogrzebu.RL- Listę! - wykrzyknęłam.- Zrobiłeś listę, kiedy masz na głowie tyle innych spraw.- Od tego są przyjaciele.- Podał mi kartkę.- Dobrze jest się skupić na czymś konkretnym.- Jak się miewają Paige i dziecko?Martin lekko się stropił.- Dobrze.Nie wiem tylko, czy Paige jest w stanie choć trochę odpocząć.- Noce są ciężkie?- Chwilowo sypiam w pokoju gościnnym - wyznał z pewnym wahaniem.Zapadał zmrok, należało zapalić światło, ale nie ruszyłam się, żeby to zrobić; siedzieliśmy wcoraz ciemniejszej kuchni i byłam mu niezmiernie wdzięczna za jego obecność przy mnie.- Dziś wieczorem nie będzie bajki - powiedziałam chłopcom.- Chcę z wami porozmawiać.-Patrzyli na mnie z nadzieją, wymyci do snu.- O tatusiu.Dwie pary ufnych oczu patrzyły na mnie wyczekująco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]