[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gniew narastał w nim z każdą chwilą.W końcu podniósł się z łóżka.Znalazł w ciemności swo-ją koszulkę i włożył ją.Wyszedł do przedpokoju i skie-rował się prosto do pokoju Piotrka.Nie wiedział, kiedynarodziła się w jego głowie ta decyzja.Po prostu stwierdził,że jeśli jeszcze raz usłyszy ten chichot, to nie wytrzyma.Nacisnął klamkę.W zadymionym pomieszczeniu sie-dzieli Piotr i Agnieszka.Obok drzwi zobaczył jeszcze krót-ko ostrzyżonego chłopaka.I to on zarechotał.To on śmiałsię tak głośno.Pięść Mortki wylądowała prosto na jego głowie.Ko-misarz ledwo poczuł ból, który rozszedł się wzdłuż dłoni152i powędrował jak elektryczny impuls aż do łokcia.Chło-pak spadł z krzesła i otumaniony wylądował na podłodze.Chwycił się za czoło i jęknął głośno.Piotrek z Agnieszką umilkli i wpatrywali się zszokowa-ni w policjanta. Nie możesz& nie możesz tak robić wybełkotałPiotrek.Agnieszka próbowała go uciszyć, ale odepchnął ją mięk-kim, pijackim ruchem. Nie mogę? Mortka wycelował w chłopaka palcem. Jasne, że mogę.Macie się zamknąć, bo przyjdę tu po razdrugi i połamię wam ręce.Jasne? Nie możesz powtórzył Piotrek, ale już mniej zdecy-dowanie. Mogę.A jak ci się to nie podoba, to zawiadom policję.Wyszedł z pokoju i wrócił do siebie.Położył się spać.W całym mieszkaniu panowała cisza.Szybko zasnął.Kiedy obudził się rano, spotkał Piotrka w kuchni.Chło-pak obrzucił go spojrzeniem pełnym nienawiści, ale nieodważył się odezwać.Mortka znalazł kubek, umył goi przygotował sobie kawę.Wstydził się wczorajszego in-cydentu i swojego zachowania.Wrócił z kawą do siebie.Pił i zastanawiał się, co powinien zrobić.Musiał się wy-prowadzić z tego mieszkania, bo do końca zwariuje albonaprawdę zrobi coś, czego pózniej będzie żałować.Tylkoże wciąż brakowało mu pieniędzy.Uświadomił sobie, że jeśli nic się nie zmieni, to tak właś-nie będzie wyglądało jego życie aż do śmierci.Będzie sięwłóczył od jednego pokoju do drugiego, z każdym rokiemcoraz starszy, a cała ta sytuacja stanie się coraz bardziejżałosna.Czy miał opuścić policję, poszukać pracy gdzieindziej? Nie potrafił sobie tego wyobrazić.Co mógłby ro-bić? Zostać ochroniarzem? Może z jego doświadczeniemprzyjęliby go na jakieś kierownicze stanowisko.Prawdabyła jednak taka, że nie widział dla siebie miejsca pozasłużbą.153A gdyby wnieść o zmniejszenie wysokości alimentów? pomyślał.Tylko że wtedy nie potrafiłby spojrzeć na siebiew lustrze.To, że podczas rozwodu zachował się przyzwoi-cie, było jedną z niewielu rzeczy, które napawały go dumą.Nie chciał sobie odbierać tego uczucia.Potrzebował go tak,jak tonący potrzebuje chociaż na chwilę wynurzyć twarznad taflę wody.Ale coś musiał zrobić ze swoim życiem.Obiecał to sobie.Najpierw jednak złapie tego podpalacza.Ubrał się szybko i pojechał do pracy.I Kochan, i Skalski wyglądali na niewyspanych.Siedzieliw milczeniu i pili kawę. Dobra.Rozpoczynamy zebranie.Każdy się teraz spo-wiada.Ja pierwszy.Komisarz krótko zreferował wydarzenia poprzednie-go dnia. Teraz wy.Skalski? Od straży pożarnej nie dowiedziałem się niczego no-wego.Ale chłopaki są podminowani.Szczególnie ten Ko-walski.Cały czas się zastanawiają, kiedy nasz człowiekuderzy po raz kolejny.Dosłownie błagali mnie, żebyśmywysyłali w tamten rejon jeszcze więcej patroli. A podpalacze? Jest parę interesujących tropów.Mam pięciu podej-rzanych.Dwóch sprawdziłem wczoraj.Niestety, jednegonie było wtedy w mieście, drugi ma alibi.Dzisiaj zajmę siępozostałymi trzema. Potrzebujesz pomocy? Jezdzi ze mną kumpel z Ursynowa. To dobrze.Kochan?Podkomisarz otarł twarz i wypił ostatni łyk kawy. Rozmawiałem wczoraj z ludzmi.Kameron, tak jak mó-wił Gruda, był znany w środowisku.Ale wszystko, czegosię dowiedziałem, to historie sprzed lat.Robił za pralniędla chłopaków z Pruszkowa.Z kolei z tymi z Wołomina154dogadał się tak, że pozwolił im się parę razy okraść, a samzgarnął odszkodowanie.Kiedy miał jeszcze knajpę na sta-rówce, to regularnie płacił haracz, aż w pewnym momenciepolubili go tak bardzo, że zwolnili z opłat.Za to zawszemogli się tam napić za darmo. Polubili go? zapytał z niedowierzaniem Mortka.Kochan wzruszył ramionami. Też nie mogłem uwierzyć, że wypuścili kurę znoszącązłote jaja z czystej sympatii, ale wszyscy zarzekają się, żetak właśnie było. Kameron nie miał żadnych wrogów? Był ponoć taki jeden.Koleś nazywał się Sokół, pocho-dził z Wołomina.Za zgodą Kamerona obrabiał jego cięża-rówkę.Ale coś poszło nie tak, jak powinno.Strasznie pobiłkierowcę.Facet wylądował w szpitalu z przetrąconym krę-gosłupem i teraz jezdzi, ale tylko na wózku.Kameron sięwściekł.Poszedł na skargę do szefostwa.A że miał z nimidobre kontakty, to Sokół dostał za to podobno konkretnywpierdol, stracił swój udział w łupie i spadł w towarzyskiejhierarchii. Gdzie jest teraz ten Sokół? Na cmentarzu Bródnowskim.Zginął podczas jednejz rozwałek, które chłopcy urządzali pod koniec lat dzie-więćdziesiątych.Kameron w ogóle nie był w to zaangażo-wany. Sokół miał rodzinę, przyjaciół, kumpli.Wiem, że tosłaby trop, ale warto go sprawdzić.Podkomisarz skinął głową. Zgadzam się z tobą.Dzisiaj się tym zajmę. A ten facet na wózku?Kochan uśmiechnął się pod nosem. Podejrzewasz, że się zemścił na Kameronie za wysta-wienie go Wołominowi? Musiałby mieć facet niezłą krzepęw rękach, żeby wspiąć się z wózkiem na dach. Może ma syna? Dorosłego.Na przykład wysportowa-nego dwudziestolatka.Co ty na to?155Podkomisarz zarumienił się i schował nos w doku-mentach. Sprawdzę to wymamrotał.Mortka poprawił się na krześle.Spojrzał najpierw naKochana, potem na Skalskiego. Dobra.Powiedzcie, co o tym wszystkim myślicie. Szczerze? zapytał Skalski. Szczerze. Z powodu błędów straży pożarnej i własnych spie-przyliśmy pierwsze trzy pożary.Dopiero kiedy podpalaczzaatakuje po raz czwarty, będziemy mieli szansę go dorwać.Mamy za mało danych. A co z zabójstwem? Jeśli tak jak nasz młody kolega mogę mówić szcze-rze rozpoczął Kochan to tracimy czas, Kuba.Przykromi, ale tak to właśnie wygląda.Na mój nos facet był odlat czysty i nawet jeśli miał jakichś wrogów, to żadnego,który byłby skłonny go zabić.Moim zdaniem ktoś włamałsię do jego domu.Zastał jednak właściciela, wywiązała siębójka, Kameron oberwał.Zwykła historia.Problem pole-ga na tym, że pożar zniszczył wszystkie ślady, a jak jakieśzostały, to zadeptała je straż pożarna.Przecież nawetnie wiemy, czy coś z tego domu zginęło.I nigdy się niedowiemy, bo nie wiadomo, co spłonęło, a co mógł ukraśćzłodziej.Mortka uznał, że na razie nie będzie się przyznawać dotego, że ma podobne przemyślenia.Jeśli to było przypad-kowe zabójstwo, to ich szanse na odnalezienie sprawcymalały niemal do zera.Pozostawało tylko mieć nadzieję,że trafią na nowy trop. Spróbujmy jednak na razie poszukać zabójcy zamiastod razu odkładać sprawę na półkę.Kochan, pójdziesz tro-pem tego Sokoła i faceta na wózku.Może coś z tego wyj-dzie.Skalski, zajmij się tymi piromanami, których maszna rozkładzie.Ja porozmawiam z tym całym Stasińskim&Może w ogóle poszliśmy w złym kierunku.Może to nie156chodzi o wrogów Kamerona, ale o wrogów Klaudii Kame-ron? Może to na niej ktoś chciał się zemścić? To prawdopodobne przyznał Kochan. O niej wie-my mniej niż o nim. Zajmę się nią powiedział komisarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]