[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdaniem prababci Klementyny, idiota.Skoro idiota, nie można opierać się najego poglądach, może wcale nie miał klejnotu przy sobie i nie zgubił go w burzliwychfalach, tylko zostawił u narzeczonej.?- W takim wypadku panna Antoinette Bertier zaczęłaby być osobą interesującą -stwierdziła Krystyna, patrząc pod światło przez kieliszek wina.- Za główną korzyść zcałego spadku zaczynam uważać to wino, nie sprzedam ani kropli za skarby świata,swoją połowę zabiorę do domu.- Ja też.W każdym wypadku, nawet gdybyśmy znalazły dwadzieścia diamentów.%7łeby topiorun trafił, byłyśmy w Calais, trzeba tam jechać jeszcze raz, może trafimy na jakąświedzę o szkutniku sprzed.zaraz, kiedy to było.dziewięćdziesięciu lat.Pytanie, gdziemieszkał, w środku miasta czy na peryferiach, bo jeśli w środku, możemy się wypchać odrazu.Całe śródmieście jest młodsze.- Calais, może być.Ale po drodze wstąpimy do Paryża i co ci szkodzi, skoczymy do glin.Komisarz, jak mu było.? Simon.Stare akta w archiwum, liczę na ciebie, w każdymarchiwum czujesz się jak u siebie w domu.***Wstawałyśmy nazajutrz od śniadania, kłócąc się, czy jechać zaraz, czy jednak przedtemwykończyć bibliotekę, kiedy wiekowy kamerdyner z wielką godnością powiadomił nas, iżjakiś osobnik chce się widzieć z jedną z nas.Albo może z obydwiema.Mówił ospadkobierczyni pani hrabiny, więc nie wiadomo.- Razem czy oddzielnie? - spytała Krystyna półgębkiem.- Na razie spróbowałabym oddzielnie - odparłam tak samo.- Czeka w parterowymsalonie.Ty czy ja?- Ty.Jak dla mnie, za dużo tu historii.- To spróbuj przynajmniej podsłuchiwać.Z wielką godnością wkroczyłam do salonu, pełna obaw, czy to nie jest jakiś poborcapodatkowy albo inna zaraza.Może prababcia toczyła spory z wsią i trzeba będzie jakośto wyrównać, może zaprezentuje mi oblig do zapłacenia, utajniony dotychczas, ale wciążaktualny.Facet w salonie wyglądał nawet dość sympatycznie.Duży, blondynowaty, prawiebezbarwny, dobroduszny, poniżej czterdziestki, marzenie zmęczonych kobiet.Manierynieskazitelne, a przy tym bezpośredniość.Na mój widok jakby się zachłysnął, co wcale mnie nie zdziwiło, bo wiedziałam, żewyglądam całkiem niezle.Bez fałszywej skromności mogłam zrozumieć, iż ujrzał nagleprzed sobą piękną kobietę.Skoro piękna była Krystyna, nie mówiąc o Arabelli, zatem jateż.- Słucham pana - rzekłam grzecznie.Opanował się z wyraznie widocznym wysiłkiem i poprzestał na zachwycie w oku.Zacząłpo francusku z akcentem, który nie budził wątpliwości.Przerwałam mu od razu.- Możemy mówić po angielsku - przyzwoliłam łaskawie.- Mnie to nie robi różnicy, nawetprzy amerykańskim akcencie.Ucieszył się, opamiętał do reszty i z miejsca przystąpił do rzeczy.52- Istotnie, przyjechałem ze Stanów.Mój boss chciałby posiadać autentyczny zamekfrancuski, niekoniecznie duży, może być taki jak ten.Kilka lat temu proponował kupnohrabinie de Noirmont, ale się nie zgodziła.Być może spadkobierczyni będzie innegozdania, ponawiam propozycję.Płaci bardzo dobrą cenę, zresztą do omówienia, podwarunkiem, że nabędzie zamek razem ze wszystkim, co się w nim znajduje.Spadło na mnie nagle olśnienie i przerwałam mu od razu.- Pański boss zapewne nie zdaje sobie sprawy z wartości obiektu albo też uważa mnieza idiotkę.Tak się składa, że jestem historykiem sztuki i potrafię ocenić wszystko, co sięw nim znajduje.Chce pan obejrzeć przykłady? Proszę bardzo.Zanim się zdążył obejrzeć, złapałam go za rękę i powlokłam przed siebie.- Tu, na ścianie, Renoir, autentyk.Giotto.Pod lustrem, lustro zresztą weneckie,szesnasty wiek, skrzynia wcześniejsza, początek renesansu, też autentyk.Karłodębowe, wczesne średniowiecze, nie dam głowy, czy nie siedział na tym Karol Wielki.Oba świeczniki na kominku renesansowe, kredens gdański z czarnego dębu, począteksiedemnastego wieku.Porcelana, niech pan zajrzy do środka, proszę uprzejmie,pierwsza Miśnia, a tu jest także trochę chińskiej, i to nawet nie Ming, a Sung, w idealnymstanie.Proszę, proszę, niech pan się rozejrzy.Ile ten pański boss chce za to zapłacić?Gdybym chciała sprzedać, wolę urządzić aukcję dla koneserów i zbieraczy.%7ładnawycena nie przebije maniaka, a może trafię na kilku.?Zbaraniał nieco, ale szybko odzyskał przytomność umysłu.Zatrzymał się przy zegarzenorymberskim z szesnastego wieku, wielce ozdobnym, który nie chodził już chyba od stulat.- A gdyby pani mogła przykładowo podać cenę kilku przedmiotów.?Zupełnie przypadkowo wiedziałam, że podobny zegar, nieco młodszy, ale za to nachodzie, na ostatniej aukcji poszedł za czterdzieści tysięcy dolarów.Złośliwie zawyżyłamcenę.- To, na przykład.Pięćdziesiąt tysięcy.- Franków?- Nie.Dolarów.Bystry chłopiec, decyzje podejmował błyskawicznie.- Wobec tego, powiedzmy, dwa miliony za całość.?- Razem z porcelaną Sung? - spytałam jadowicie.- Cena jest ciągle do omówienia.Mój boss nie zamierza się targować.Ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć, co myślę.Albo zwariował, albo wie o czymśbezcennym, co ten zameczek w sobie zawiera.Diament oczywiście.Moje olśnieniewywołało natychmiastowe skojarzenia, ten tam jakiś Trepon uciekł do Ameryki, ogubieniu w morskich falach oczywiście zełgał, chce odzyskać swój łup, no, nie on samoczywiście, miałby teraz przeszło sto lat, potomkowie.Jeden potomek.Półgłówek,wyobraża sobie, że ten diament jest gdzieś tutaj.- Zastanowię się - powiedziałam.- Do jutra.- Doskonale, w takim razie jutro przyjdę ponownie.Krystyna pojawiła się, zaledwie zdążył wyjść.- Na dwóch milionach to niech on się powiesi - oznajmiła od razu.- Milion na łeb to dlamnie za mało.Ale myśl jest niezła, jasne, że liczy na diament, skądś o nim wie.Niech53zapłaci więcej, ze sześć powiedzmy, gówno znajdzie, a forsa nasza.Co ty na to?- Właśnie myślę.Z jednej strony możliwe, że na licytacji za wszystkie rupieciedostałybyśmy tyle samo albo nawet więcej, ale z drugiej, kto od nas kupi tę całązrujnowaną kobyłę? Nawet jeśli Amerykanin, to już nie wariat, takiej ceny nie zapłaci.Ztrzeciej natomiast, przyznam ci się, że trochę mi szkoda tego chłamu, wcale nie chciałamwszystkiego się pozbywać.Coś bym zabrała do siebie.- Gdański kredens na przykład.Zwietny rozmiar do naszych mieszkań.Tylko zwracam ciuwagę, że przez żadne drzwi nie przejdzie.Będziesz rozbierać budynek?- U babci by się zmieścił.- To babcię chciałaś uszczęśliwiać czy siebie?- Odczep się.Ty wymyśliłaś kredens, nie ja.Jest tu parę mniejszych kawałków.- Naprawdę taki strupel, jak ten zegar w korytarzu, jest wart pięćdziesiąt patoli? - spytałaz niedowierzaniem.Skrzywiłam się nieco.- Do dwudziestu może by doszedł, a może i nie.Zdewastowany odrobinę i wymagalicznych zabiegów.Próbowałam go skołować.- W odniesieniu do mnie to ci się udało.Joaśka, dosyć tego! Nigdzie nie jedziemy, dopókitutaj nie odwalisz roboty, bierz się za porządną wycenę! Niech wiem, na czym stoimy.Apotem, oświadczam ci, nie spocznę, póki tego draństwa nie znajdziemy, on tu musigdzieś być.Jeżeli facet ze Stanów tak się pcha do tej ruiny, wie o diamencie więcej niżmy.Dopiero teraz naprawdę uwierzyłam w rodzinny skarb i rozumiem prababcięKarolinę.- Coś w tym jest - przyznałam.- Ze wszystkim, co się w nim znajduje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]