[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Panie wybaczÄ…, czy mogÄ™ prosić, by poÅ›wiÄ™ciÅ‚y mi panie chwilkÄ™ swojego czasu?PatrzyÅ‚y na niego w milczeniu.BrnÄ…Å‚ dalej:- Nazywam siÄ™ Abelard Svenson i mam nadziejÄ™, że mogÄ… mi panie pomóc.Jestemlekarzem.WÅ‚aÅ›nie szukam osoby pozostajÄ…cej pod mojÄ… opiekÄ…, bardzo ważnej osoby, takwiÄ™c rozumiecie panie, iż należy o niÄ… pytać niezwykle dyskretnie.Wciąż na niego patrzyÅ‚y.Kobieta ze Å›ladami po oparzeniu uÅ›miechnęła siÄ™ lekko,zainteresowana, nieznacznie unoszÄ…c kÄ…cik ust.PowiodÅ‚a spojrzeniem po jego szynelu,epoletach i stójce koÅ‚nierza.- Jest pan żoÅ‚nierzem? - zapytaÅ‚a.- Jak powiedziaÅ‚em, jestem lekarzem i oficerem macklenburskiej marynarki.Kapitanchirurg Svenson, jeÅ›li pani nalega, oddelegowany do zadaÅ„ specjalnych.- zniżyÅ‚ gÅ‚os - przyplacówce dyplomatycznej.- Macklenburg? - upewniÅ‚a siÄ™ druga.- W rzeczy samej.To niemieckie ksiÄ™stwo na wybrzeżu BaÅ‚tyku.- Istotnie mówi pan z akcentem - stwierdziÅ‚a i zachichotaÅ‚a.- Zdaje siÄ™, że jest coÅ›takiego jak macklenburski pudding?- A jest? - zdziwiÅ‚ siÄ™ doktor.- OczywiÅ›cie - potwierdziÅ‚a pierwsza kobieta.- Z rodzynkami i Å›mietanÄ… orazspecjalnymi przyprawami, anyżkiem i gozdzikami.- I mielonymi orzechami laskowymi - dodaÅ‚a druga.- Posypany nimi z wierzchu.Doktor pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…, zupeÅ‚nie zagubiony.- Obawiam siÄ™, że nic o tym nie wiem.- Nie przejmowaÅ‚abym siÄ™ tym - rzekÅ‚a pierwsza, pobÅ‚ażliwie klepiÄ…c go po ramieniu.- Czy nie mÄ™czy siÄ™ panu to oko?PatrzyÅ‚y na jego monokl.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i poprawiÅ‚ go.- Zapewne tak - przyznaÅ‚.- Jednak tak siÄ™ do niego przyzwyczaiÅ‚em, że już niezwracam na to uwagi.- Wciąż siÄ™ uÅ›miechaÅ‚y, chociaż bynajmniej nie byÅ‚ bÅ‚yskotliwy aniczarujÄ…cy.Z jakiegoÅ› powodu postanowiÅ‚y go zaakceptować, wiÄ™c staraÅ‚ siÄ™ wykorzystać tÄ™okazjÄ™.Ruchem gÅ‚owy wskazaÅ‚ restauracjÄ™.- ZakÅ‚adam, że szÅ‚y panie na obiad.GdybyzechciaÅ‚y panie wypić ze mnÄ… kieliszek wina, miaÅ‚yby panie wiÄ™cej niż dość czasu, żebypomóc mi wykonać zadanie.- Zadanie? - powtórzyÅ‚a kobieta ze Å›ladami na twarzy.- Jakież to interesujÄ…ce.Jajestem pani Marchmoor, a to jest panna Poole.Svenson wziÄ…Å‚ pod rÄ™kÄ™ obie panie, wchodzÄ…c miÄ™dzy nie, i chociaż ten fizycznykontakt sprawiÅ‚ mu przyjemność, nieznacznie zmieniÅ‚ krok tak, aby pistolet w jego kieszeninie ocieraÅ‚ siÄ™ o biodro panny Poole.- Jestem nadzwyczaj wdziÄ™czny za uprzejmość - rzekÅ‚ i poprowadziÅ‚ je do restauracji.*Kiedy jednak znalezli siÄ™ wewnÄ…trz, to one przeprowadziÅ‚y jego obok kilku wolnychstolików na sam koniec sali, gdzie rzÄ…d dyskretnie rozmieszczonych drzwi prowadziÅ‚ domaÅ‚ych sal restauracyjnych.Kelner otworzyÅ‚ im drzwi, a kobiety puÅ›ciÅ‚y Svensona i weszÅ‚yjedna za drugÄ….Doktor skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… kelnerowi i poszedÅ‚ za nimi.Gdy drzwi zamknęły siÄ™ zcichym stukniÄ™ciem, zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że salka nie jest pusta.Na drugim koÅ„cu stoÅ‚uprzykrytego eleganckim lnianym obrusem, z porcelanowÄ… zastawÄ…, srebrnymi sztućcami ikwiatami w krysztaÅ‚owym wazonie siedziaÅ‚a - lub raczej zasiadaÅ‚a - wysoka kobieta oczarnych wÅ‚osach i przenikliwych fioÅ‚kowych oczach.MiaÅ‚a na sobie czarny żakieciknarzucony na sukniÄ™ z czerwonego jedwabiu i subtelnie haftowany żółtÄ… niciÄ… w chiÅ„skiewzory.SpojrzaÅ‚a na Svensona z uÅ›miechem, który uznaÅ‚ za neutralnie uprzejmy, a którymimo to zaparÅ‚ mu dech.Doktor napotkaÅ‚ jej spojrzenie i z szacunkiem skÅ‚oniÅ‚ gÅ‚owÄ™-OnaupiÅ‚a Å‚yk wina, wciąż mu siÄ™ przyglÄ…dajÄ…c.Dwie przybyÅ‚e usiadÅ‚y naprzeciwko siebie, po obustronach kobiety w czerwieni.Svenson staÅ‚ niezrÄ™cznie na jego koÅ„cu - stół byÅ‚ na tyle duży, że z każdej stronymogÅ‚y przy nim usiąść co najmniej trzy osoby - aż pani Marchmoor nachyliÅ‚a siÄ™ i szepnęłacoÅ› do ucha kobiecie w czerwieni.Ta skinęła gÅ‚owÄ… i uÅ›miechnęła siÄ™ nieco szerzej.SvensonpoczuÅ‚, że siÄ™ rumieni.- Doktorze Svenson, proszÄ™ usiąść i nalać sobie wina.Stwierdzam, że jest bardzodobre.Jestem madame Lacquer-Sforza.Pani Marchmoor mówi mi, że wykonuje pan jakieÅ›zadanie.Panna Poole podsunęła Svensonowi butelkÄ™ wina na srebrnej tacy.WziÄ…Å‚ jÄ…, po czymnalaÅ‚ sobie i kobietom.- Bardzo przepraszam, że przeszkadzam.WÅ‚aÅ›nie miaÅ‚em wyjaÅ›nić tym damom.- To bardzo dziwne - gÅ‚oÅ›no zastanawiaÅ‚a siÄ™ madame Lacquer-Sforza - że postanowiÅ‚pan prosić je o pomoc.Czy byÅ‚ po temu jakiÅ› powód? Znacie siÄ™?Damy zachichotaÅ‚y.Svenson wyjaÅ›niÅ‚ pospiesznie:- OczywiÅ›cie, że nie.Rozumie pani, że proszÄ…c je o pomoc, zdradzam rozpaczliwycharakter moich poszukiwaÅ„.Krótko mówiÄ…c - jak już powiedziaÅ‚em - jestem czÅ‚onkiemposelstwa KsiÄ™stwa Macklenburga, a Å›ciÅ›le mówiÄ…c, Å›wity jedynego syna i dziedzica diuka,ksiÄ™cia Karla-Horsta von Maasmärcka.Podobno bywaÅ‚ w tym hotelu.Szukam go.Może togÅ‚upie, ale gdyby któraÅ› z obecnych tu dam - gdyż wiem, że książę jest wielkim miÅ‚oÅ›nikiempiÄ™kna - widziaÅ‚a go lub sÅ‚yszaÅ‚a o jego bytnoÅ›ci i mogÅ‚a wskazać mi jego obecne miejscepobytu, byÅ‚bym niezwykle zobowiÄ…zany.UÅ›miechaÅ‚y siÄ™ do niego, popijajÄ…c wino.ByÅ‚ zarumieniony, byÅ‚o mu gorÄ…co, wiÄ™c teżsiÄ™ napiÅ‚, zbyt pospiesznie, i zakrztusiÅ‚ siÄ™.OtarÅ‚ usta serwetkÄ… i odkaszlnÄ…Å‚, czujÄ…c siÄ™ jakdwunastolatek.- Doktorze, niech pan usiÄ…dzie, proszÄ™.- Nie miaÅ‚ pojÄ™cia, że wciąż stoi.MadameLacquer-Sforza uÅ›miechnęła siÄ™ do niego, gdy usÅ‚uchaÅ‚, w trakcie tego ponownie wstajÄ…c, abyzdjąć pÅ‚aszcz i powiesić go na krzeÅ›le obok.Znów uniósÅ‚ kieliszek.- Jeszcze raz dziÄ™kujÄ™ zauprzejmość.Nie zamierzam przeszkadzać paniom dÅ‚użej niż to konieczne.- Niech mi pan powie, doktorze - zapytaÅ‚a pani Marchmoor - czy czÄ™sto gubi panksiÄ™cia? Czy jest on czÅ‚owiekiem, który potrzebuje.opieki? I czy to zajÄ™cie odpowiednie dlaoficera i lekarza?Kobiety zachichotaÅ‚y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]