[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Pragną wiedzieć, czy przyjmiecie moje zaproszenie.– Dokąd nas zapraszasz?– Na planetę, którą odwiedzaliście w przeszłości – odpowiedział Efer.– Od tej wizyty upłynęło tam sporo czasu.Przeżywamy obecnie prawdziwy renesans.Zasłużyliśmy na serdeczne i gościnne powitanie.– Myślę – rzekł Tytus – że zasłużyliśmy.– Na powierzchni planety wyląduje część eskadry – oświadczył Paweł Do.– Większość gwiazdolotów pozostanie na orbicie parkingowej.A co będzie dalej, zobaczymy.Czy wystąpisz teraz w roli pilota?– Uczynię to z wielką przyjemnością – odparł Efer.– Obserwujcie uważnie ekrany.Za sekundę zabłyśnie migotliwy punkt, zmieniający kolor co dziesięć sekund, czerwony, zielony, na przemian.To światło wskaże drogę wiodącą do Układu Słonecznego.Wokół gwiazdy krąży sześć planet.Czwarta, licząc od Słońca, z niecierpliwością oczekuje waszego przybycia.– Mam nadzieję, że obejdzie się bez uroczystych powitań – wymruczał Laurin.– Nie zamierzamy męczyć kosmonautów nużącymi ceremoniami – oświadczył wszystko-słyszący Efer.– Powinniście dobrze odpocząć przed powrotną podróżą.Minął dzień, zegary pokładowe wskazywały godzinę drugą po południu.– Za chwilę zobaczycie flotyllę statków kosmicznych – zabrzmiał głos Efera.– To eskadra honorowa.Będzie wam towarzyszyć do samej planety, ułatwiając odnalezienie właściwej i najkrótszej drogi, a potem wejście w atmosferę.Egin ogłosił na wszelki wypadek alarm, czym zirytował Tytusa i ubawił Laurina.– Bądźmy ostrożni – mówił Tytus – to zrozumiałe, ale nie manifestujmy zbyt często braku zaufania do pośrednika.Przyjęliśmy jego zaproszenie, sam gospodarz dba o nasze bezpieczeństwo.Nic nam nie zagraża.– O ile znam Egina – odrzekł Laurin – niebezpieczeństwo grozi raczej eskorcie honorowej.Paweł Do przysłuchiwał się w milczeniu tej wymianie zdań.Żart kosmologa wywołał lekki uśmiech.– Bądź spokojny – powiedział.– Nie zniszczymy statków gospodarzy.Alarm nie powinien ich obrazić.Efer dość dobrze poznał ludzi i jak do tej pory ciągle jeszcze dobrze o nas mówi.Niepokoi mnie natomiast co innego: dawno wyznaczono cel, do którego wiodą różne drogi.Możemy wybrać dowolną drogę i dowolny sposób podróżowania.Nikt przecież nie krępuje naszej inicjatywy, samodzielnie podejmiemy decyzję, ale cokolwiek uczynimy, efekt końcowy będzie zawsze zgodny z uprzednio opracowanym programem Rozumniejszych.Przypomina to nieco sytuację bohaterów powieści, o których losach zadecydował autor, zanim zostali przez niego stworzeni.– Opowiadano mi kiedyś – odezwał się Laurin – historię o bohaterach powieści fantastycznej usiłujących przeciwstawić się woli autora.Były to postacie niesłychanie żywe, dzięki czemu poczęły odmawiać posłuszeństwa i prowadzić samodzielną egzystencję.Role odwróciły się, autor został zmuszony do uzgodnienia dalszego ciągu z bohaterami utworu.– Zabawna i fantastyczna anegdota – rzekł Dowódca.– Nasza rzeczywistość, chociaż także niekiedy fantastyczna, podlega niewątpliwym wpływom Kosmosu i nie umiemy rozpoznać, kiedy są korzystne dla ludzi, a kiedy szkodliwe, czy bronić się przed nimi, czy też im poddawać.Wiadomość o pojawieniu się eskadry honorowej przerwała rozważania Pawła.Niebo zaroiło się setkami pojazdów o różnej wielkości i rozmaitych kształtach.Uważniejsza obserwacja umożliwiła wyodrębnienie trzech zasadniczych grup: wielkich gwiazdolotów podobnych do komet, mniejszych statków kosmicznych o bardzo złożonej konstrukcji geometrycznych form, połączonych ażurowymi przęsłami.Trzecią grupę reprezentowały najliczniejsze rakiety, o tradycyjnej budowie, nieco może smuklejsze od sond eskadry.– Wspaniała flotylla – stwierdził Egin bez zachwytu – około ośmiuset statków.– I wspaniałe powitanie – rzekł Paweł Do.– To wielki dla nas zaszczyt.Nikt nigdy nie witał w ten sposób ludzi.Trzeba docenić uprzejmość gospodarzy, Narbukila czeka wiele pracy.– Moi sekretarze – odparłem – funkcjonują sprawnie, szybko utrwalając obrazy i dźwięki.– Eskorta honorowa – usłyszeliśmy głos Efera – wykona następujący manewr.Część pojazdów otoczy półkolem eskadrę, część zawróci, by spełnić rolę pilotów.– Otoczy – Wymruczał Egin.– Zaufaj – prosił Efer.– Rozumniejsi nie zdołali przewidzieć nieprzyjemnych niespodzianek, które spotkały kosmonautów na księżycu Hor i w czasie spotkań z istotami mniej czy więcej rozumnymi.Jednak tutaj, w tym Układzie Słonecznym, w tej strefie Kosmosu, znajdującej się po obu stronach granicy, tu mogą was spotkać tylko przyjemne niespodzianki.Za eskadrą podąża Hor.Księżyc pozostanie na orbicie, by pośredniczyć w dalszych rozmowach przedstawicieli różnych wymiarów.Punktualnie o godzinie czwartej pierwsze gwiazdoloty wylądują na powierzchni planety Ludea.Nieco kłopotu sprawiło nam przetłumaczenie oryginalnej nazwy – zwierzał się Efer.– Znam dobrze język ludzi, jednak przywykliśmy do bezdźwięcznej wymiany myśli.Gdy rozmawiamy o rodzinnej planecie, świadomość przekazuje obraz słońca zawieszonego nad zieloną równiną, na tle zieleni pojawia się kielich kwiatu Sohir, który kwitnie w czasie pełni naturalnego księżyca Ludei.Ten kwiat nigdy nie więdnie, symbolizując niespełnione ciągle marzenia Istot Rozumnych o nieśmiertelności.Kilka minut po godzinie czwartej.Dziesięć gwiazdolotów wylądowało na kosmodromie planety Efera.Nieco później statek Dowódcy.Paweł Do nigdy nie widział pośrednika.Znał go z naszych opowiadań.Zobaczywszy Efera, stojącego samotnie na płycie kosmodromu, powiedział:– Przystojny mężczyzna – i dodał zaraz: – Więcej niż przystojny.– Wydaje się wyższy – powiedział Tytus.– To chyba jednak inny kształt Efera.– Słusznie – Efer witał się z dowódcą.– Ten sam pośrednik w innej postaci.Od naszego pierwszego spotkania minęły wieki.Świadomość przetrwała wiele form, bo tak postanowili Rozumniejsi.Wyspecjalizowałem się w ludzkich sprawach i dlatego tutaj jestem.– Sam? – zdziwił się Dowódca.– Zgodnie z waszym życzeniem nie ma na kosmodromie tłumów, powitalnych przemówień, orkiestr, girland, dekoracji.Moi współpracownicy, zaledwie dziesięć Istot Dosyć Rozumnych, oczekują nieco dalej, w pawilonie Dobrej Myśli.Goszczą tam zazwyczaj astronautów tuż przed wyruszeniem w Kosmos.Wyraziliśmy pragnienie poznania współpracowników Efera.– Ucieszy ich wasza decyzja – odparł – od wielu dni i nocy o niczym innym nie myślą, zaniedbując swoje obowiązki.Trapili się, czy ludzie zechcą z nimi mówić.– Lekcja skromności – szepnął Laurin.Utrwaliłem obraz zespołu szczerze przejętych współpracowników Efera.Wszyscy smukli, bardzo wytworni, w jasnych kostiumach, uwydatniających zgrabne figury.Zobaczywszy kosmonautów, wkraczających do Pawilonu, pospieszyli do gości, mile uśmiechnięci i ciągle jeszcze niepewni, jak zostaną potraktowani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]