[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fakt ten potwierdzają nasze obserwacje i obliczenia.Patrzymy na niebo jak gdyby przez okno gwiazdolotu, przez szybę w kształcie kopuły, rozpostartą nad kosmicznym statkiem.– Nie podlegamy zatem grawitacji ziemskiej – rzeki Lucjusz.– Słusznie – zgodził się Sternus.– Natomiast siły grawitacyjne wewnątrz kuli nie uległy ani zwiększeniu, ani zmniejszeniu.Nie zmienił się również skład atmosfery.Potrafimy wytwarzać sztuczna grawitację w gwiazdolotach, ale tu, wewnątrz kuli, siły grawitacyjne same poczęły działać.Własne przyciąganie uniemożliwia ucieczkę tlenu.– Fragment komety – odezwała się Hipatia – został przeistoczony w samodzielną planetę.– Jak wiemy, nawet gwiazdy, nawet galaktyki, nawet metagalaktyki nie są samodzielne – mówił Sternus.– O pewnej samodzielności można teoretyzować w stosunku do Teragalaktyki, tworzącej układ wyższego rzędu, który składa się z metagalaktyk.Są to tylko, rzecz prosta, przypuszczenia.Trudno więc wyobrazić sobie samodzielną planetę, a jeszcze trudniej samodzielną mikro-planetę, kosmiczną drobinę wspaniałej komety.– Ludzie wszakże – przemówiła Klodia – te drobiny kosmicznych drobin, zachowali samodzielność.Czyżby prawami Kosmosu rządziły tylko wymiary: wielkość, ciężar.Zostawmy trochę miejsca dla intelektu.– Największy intelektualista nie zaciąży na najmniejszym systemie grawitacyjnym – odrzekł Lucjusz – podobnie jak monstrualnie wielka głupota nie zmieni ziemskiego ciążenia.– Tego nie jestem pewien – do rozmowy włączył się Aldis – niejednokrotnie próbowano rozsadzić Ziemię.Przemieniona w tysiąc planetek, pozostałych po eksplozji, grawitowałaby inaczej.– Co za wspaniałe niebo! Cudowne gwiazdy! – entuzjazmowała się Hipatia.– Wszyscy podnieśli głowy.Z najwyższego pokładu doskonale było widać firmament.– Skończyły się wschody i zachody słońca – żona Nivena posmutniała.– Zgubiliśmy Księżyc.– Mkniemy po trasie komety, lecz w odwrotnym kierunku – tłumaczył Sternus.– Zbliżamy się do gwiazdy słonecznej i wkrótce słońce wzejdzie.Zniknie po godzinie i znowu je zobaczymy.Jeśli nasze obliczenia są prawidłowe i nie popełniliśmy podstawowego błędu.Profesor nie rozwinął tego tematu.Dyskusję przerwało przybycie komandora Valla, który wrócił z rekonesansu na wyspie.– Ulokowaliśmy wyspiarzy pod namiotami – informował.– Obawiają się powtórnych, silniejszych wstrząsów.Ekipa elektromonterów uruchomi wkrótce elektrownię.Na razie oświetlamy wyspę reflektorami z Arki i okrętów.Przy wejściach do podziemi Mencjusz ustawił komandosów, nikt zresztą nie kwapi się ze schodzeniem do schronów.Namioty na powierzchni są bezpieczniejsze.– Jakie nastroje wśród ludzi? – zapytał Lucjusz.– Jeszcze nie ochłonęli z emocji wywołanej najpierw wstrząsem, a potem spotkaniem z Księżycem.Pozwalają sobie pomagać, są autentycznie bezradni i zagubieni.– Komandor zauważył kartony pokryte szkicami.– Zasypują nas pytaniami.Nie umiemy na nie odpowiedzieć.Co z tym zwariowanym Księżycem?Sternus zapoznał komandora z wnioskami uczonych.– No, no – wymamrotał szczerze zdumiony Vall – kosmiczny gość porwał wyspę i trzydzieści tysięcy ludzi.Nikt tak nie skomentował ostatnich wydarzeń, uśmiechnięty Lucjusz spytał Aldisa:– Co o tym myślisz?– O porwaniu? – zastanowił się.– Czyżby Ktoś zamierzał ograniczyć ludzką samodzielność?– Sądzimy – rzekł Sternus – że wszystko, co dzieje się wokół nas, a także w naszym wnętrzu fizycznym i psychicznym posiada określoną przyczynę.Przed kilkuset laty opracowano „Formułę świata”.Odtworzę ją z pamięci – profesor odwrócił jeden z kartonów i napisał:Teoria ta oparta została na twierdzeniach: że istnieje materia, a więc masa związana z przestrzenią i czasem, że istnieją siły, przeciwne wpływy, wzajemne oddziaływania, że istnieje przyczynowość.„Formuła świata” uwzględnia właściwości i związki podstawowych pratworzyw, cząstek elementarnych materii świata.Konkludując – profesor skrzywił się – wybaczcie brzydkie słowo – w dalekiej przeszłości porywano wybitnych ludzi, porywano równie mniej wybitnych, by wymusić spełnienie określonych żądań.Jeżeli rzeczywiście zostaliśmy zaszczyceni szczególnym zainteresowaniem INNYCH, sądzę, że to raczej eksperyment, lub pragnienie nawiązania bezpośredniego kontaktu w warunkach maksymalnie sprzyjających porywaczom kosmicznym.Cokolwiek dzieje się w Kosmosie, ma swoją przyczynę.Klodia oświadczyła nagle:– Ogarnia mnie senność.Położę się.Lucjusz odprowadził żonę do sypialni.Niemal natychmiast zapadła w trans.„Obudź się, bardzo proszę” – usłyszała głos Barsina i posłusznie otworzyła oczy.„Czy rozpoczęliście budowę Neutralizatora?”„Nie wiemy na czym polega jego działanie”„Zneutralizuje kosmiczny klosz, rozsunie ściany kopuły, wrócicie do teraźniejszości”.Widziała zatroskaną twarz Barsina.Poruszał ustami, lecz głos oddalał się.Seans trwał zaledwie dwie minuty.Klodia powtórzyła krótką rozmowę z Barsinem.– Żaden (z uczonych nie potrafi rozwiązać problemu Neutralizatora – ubolewał Lucjusz.– Brak po prostu punktu zaczepienia.Nie wiemy od czego zacząć, co konstruować.– Najbliższa przyszłość podpowie nam rozwiązanie – przewidywał Aldis.– Dodaje otuchy świadomość, że od czasu do czasu nawiązujemy kontakt z resztą świata.Na pokład wmaszerował generał Mencjusz otoczony adiutantami.Z westchnieniem ulgi opadł na fotel.– Umieram z pragnienia – wyznał.– Od dwudziestu godzin nie zmrużyłem oka.Oni też ledwo żyją.Podano orzeźwiające napoje i wzmacniające kanapki.Mencjusz pił, jadł i mówił:– Świat przewrócił się do góry nogami.No, dolejcie wina, nie żałujcie, dziękuję.Księżyc upadł na głowę i uciekł z naszego układu.Słońce wschodzi o północy.Ludzie zgłupieli, siedzą pod namiotami i błagają bogów o przebaczenie.Asoki chodzi od namiotu do namiotu i dodaje odwagi.Co to jest? – zapytał ruszając szczękami.– Kawałek soczystej pieczeni baraniej – odpowiedziała Hipatia.– Twój apetyt wzbudza podziw.– Zapracowałem na tę kolację – rzekł Mencjusz.– Powiadam wam, same cuda, Antagoniści przeobrazili się w życzliwych, pokornych sympatyków.Są bardzo wystraszeni i liczą na pomoc ludzi z Arki.– Uwierzyli w mądrość bardziej doświadczonych braci? – zdziwił się Sternus.– Pragną wierzyć – sprostował generał walcząc skutecznie z baraniną.– Palce lizać – pochwalił, a zerknąwszy na rozbawioną Hipatię dodał: – twoja zasługa.– Kucharzy – odparła.– Lecz ty zamówiłaś obiad.Czerwona kula słońca wyskoczyła znad fioletowego widnokręgu, wpłynęła na purpurowe niebo.– To nie obiad! – zawołał Mencjusz – to śniadanie.Byłem także w podziemiach – odłożył nóż i widelec.– Podjadłem odrobinę.Co tak na mnie patrzycie?– Byłeś w podziemiach.– poddał Lucjusz.– Tak, na wszelki wypadek.Z obecnymi tutaj oficerami i plutonem marynarzy.– I co? – zapytał Sternus.– Co tam zobaczyłeś?– Nic szczególnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]