[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skostniała z zimna i oblepiona śniegiem dobrnęła wreszcie do domu.W saloniku wygodnie rozparty przy kominku siedział Leo z zadowolonąMog na kolanach.Widok ten jeszcze bardziej popsuł jej humor.Zrzuciłamokry płaszcz i buty i nie zauważając jego powitania wmaszerowała dosypialni.W tej chwili pragnęła tylko jednego - gorącej, odświeżającejkąpieli.Może jak się rozgrzeje i odświeży, będzie jej łatwiej wytłumaczyćAlanowi obecność Leo w jej domu.Z westchnieniem ulgi zanurzyła się wpianie.Z wolna opuszczało ją napięcie.Leżała w gorącej, pachnącejwodzie z uczuciem błogiego spokoju.Na chwilę straciła poczucie czasu irzeczywistości i zapomniała o dręczących ją problemach.Wreszcie wyszła z wanny i właśnie sięgała po ręcznik, gdy drzwiotworzyły się i do łazienki wkroczył Leo.Zamarła, a jej twarz zaróżowionaod kąpieli pociemniała pod bezczelnym spojrzeniem mężczyzny.- Co tu robisz, u diabła? - wybuchnęła.Jej zażenowanie rozbawiło go.- Muszę się czasem umyć - wyjaśnił.- Wiedziałeś, że się kąpię!79R S- Zacząłem się obawiać, że zamierzasz spędzić noc w łazience.Azresztą drzwi były otwarte.Jeżeli nie życzysz sobie towarzystwa, zamykajsię na klucz!Podszedł bliżej.Odruchowo osłoniła się rękami.Chwycił ręcznik iomotał nim Rowenę.- Może będzie nam łatwiej porozmawiać, kiedy się ubierzesz -odezwał się półgłosem, gładząc jej nagie ramiona.- Zresztą, kiedyś jużwszystko widziałem.Chyba wiesz - ciągnął dalej miękko, uwodzicielsko,muskając palcami jej szyję - że nawet z włosami w strączkach jesteśniewybaczalnie piękna.Rowena stała bez ruchu.Ciasno owinięta ręcznikiem nie była wstanie odepchnąć Leo, ale starała się przynajmniej nie okazywaćpodniecenia.Jego usta delikatnie błądziły po jej szyi.Głęboko wdychałzapach perfum.- Dior, jeśli się nie mylę? Podarunek zakochanego?Jego ton rozwścieczył Rowenę.- Co cię to obchodzi? - rzuciła ze złością.- I nie mów w ten sposób oAlanie!- A to niby dlaczego? - spytał ironicznie.- Przecież cię kocha.- Oczywiście, że mnie kocha.Ja też go kocham I wyjdę za niego!Spojrzała z pewnością siebie, której wcale nie odczuwała.- Ty naturalnie tego nie rozumiesz - dodała drwiąco.- Cóż ty możeszwiedzieć o miłości.- Wiem jedno.%7łe nie jest miłością to, co ty czujesz do Alana.Boiszsię do tego przyznać - ciągnął łagodnie - ale w końcu będziesz musiała tozrobić.A ja poczekam.80R S- To czekaj - wymknęła mu się i zatrzymała w drzwiach.- Jeżelichodzi o mnie, możesz czekać do sądnego dnia!Dopiero pózniej, w zaciszu ciemnego pokoju, Rowena uświadomiłasobie, że ten sądny dzień może nadejść znacznie prędzej, niżby sobie tegożyczyła.Na dzwięk dzwonka Rowena podbiegła do drzwi, ale nim wpuściłaAlana, szybko przejrzała się w lustrze.Puszysty, błękitny sweterpodkreślał kolor jej oczu i doskonale harmonizował z odcieniem włosów, adyskretny makijaż bez trudu zatuszował ślady nieprzespanej nocy.Zwiadomość własnej urody dodała jej odwagi.Alan ocenił ją spojrzeniem pełnym zachwytu.Potem ostrożnie wziąłw ramiona i pocałował w czoło.W duszy Roweny było tyle obaw inapięcia, że widok narzeczonego ucieszył ją, a to rutynowe, uprzejmepowitanie wywołało uczucie nieoczekiwanego zawodu.- Może byś mnie pocałował nie tak oficjalnie? - Objęła go, podającmu usta.Oczekiwała gwałtownej, namiętnej reakcji, ale spotkał ją gorzkizawód.Choć przytulała się równie gorąco, a uścisk Alana był równie silny,nie odczuwała ani tej intymności, ani tej bolesnej tęsknoty, jaką budziły wniej pocałunki Leo.Ogarnęła ją fala rozpaczy.Alan oczywiście nie miał takich rozterek.- Uważaj - rzekł - bo zapomnę, że nie jesteśmy jeszczemałżeństwem.Co się z tobą dzieje, Roweno?.Rowena zaczerwieniła się gwałtownie.Poczuła wstyd, jakby jąprzyłapano na kłamstwie.- Przepraszam - szepnęła i naraz spostrzegła, że Alan nie zwraca jużna nią najmniejszej uwagi.Patrzył teraz w głąb korytarza.Spojrzała w tę81R Sstronę.Leo, swobodnie oparty o drzwi swojej sypialni, przyglądał im się znikłym uśmiechem.Jak długo już tam stał? Czy widział jej żałosnepoczynania? Ogarnęły ją złość i panika.Alan zwrócił się ku niej, wyraznie zaskoczony.- Alanie - zaczęła, nie bardzo wiedząc, co właściwie dalej powinnapowiedzieć, ale Leo wybawił ją z kłopotu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]