[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.James ściskał kubek z herbatą wobu dłoniach.Emma trzymała na kolanach śpiące dziecko.Vera wskazała je łagodnym ruchem głowy.- Więc pojechaliście po malucha?To była najważniejsza rzecz dla Emmy, kiedy Vera poprosiła ich, żeby opuścili drogę pod Stara Kaplicąi poczekali na nią.Robert chciał mieć wszystkich w Springhead.Powiedział, że Mary wpadła w histerię imusi być u siebie.Emma martwiła się o Matthew i nalegała, żeby najpierw pojechać do Domu Kapitana.Verę to zaskoczyło.Brat tej kobiety został zabity, a ona myślała tylko o powrocie do Elvet, żeby zabraćdziecko.Z drugiej strony, Vera nie potrafiła sobie wyobrazić, jak to jest być matką, poza tym ludziewyrażają rozpacz bardzo różnie.Nie spodziewała się, że zastanie Mary z resztą rodziny.Rozpacz pani Winter była jaskrawa i oczywista,tym bardziej szokująca, że wcześniej kobieta wydawała się tak pełna rezerwy.Pózniej Vera powie swojemusierżantowi, że to wyglądało tak, jakby żona pastora wyszła na środek kościoła i zrobiła striptiz.Człowiekczuje się zażenowany.Wcześniej Vera poleciła policjantce towarzyszącej Winterom, żeby wezwała lekarza,więc spodziewała się, że matka Christophera pójdzie się położyć nafaszerowana środkami uspokajającymi.W kuchni było cieplej niż na dworze, ale cała czwórka siedziała w grubych swetrach.Nagła zmianatemperatury na plus znów uaktywniła egzemę.Vera z trudem się powstrzymała, żeby nie podrapać się z tyłukolan, i dosiadła się do stołu.- Napije się pani herbaty? Zwieżo zaparzona.- Policjantka wisiała nad nią.Odpędziła ją niecierpliwym gestem.Pozostali patrzyli na Verę z nieruchomymi, otępiałymi minami iczekali, co powie.A ona wbrew sobie rozkoszowała się tą chwilą.Zawsze lubiła publiczność.- Uważamy, że Christopher został zamordowany - zaczęła ostrożnie.Wiedziała, że takie fakty trudnoprzyjąć, ale szczera rozmowa jest dobrodziejstwem.- Ma pękniętą czaszkę.- Nie mógł się poślizgnąć? - spytał James.- Droga oblodzona, więc.- Owszem, mógł się poślizgnąć i uderzyć głową o podłoże.Ale to nie wyjaśnia, dlaczego leży w rowie.Zresztą na miejscu nie znalezliśmy niczego, co spowodowałoby aż taki uraz.Przykro mi.Mary głęboko zaczerpnęła powietrza i wypuściła je jako szloch.- Możemy kontynuować? - spytała Vera.- Jeśli państwo wolicie, odłożymy to do jutra.Wezwać lekarza?Ostatnie pytanie skierowała do Roberta, ale zanim zdążył odpowiedzieć, Mary rzuciła ostro:- Nie.%7ładnego lekarza.- Pomogłoby mi, gdybym wiedziała, co Christopher robił pod domem Mantela.- Przyszedł nas szukać? - odparła Emma, jakby z wahaniem, ale może po prostu nie chciała mówićgłośno, bo bała się obudzić małego.- Oczywiście.Na pewno! - Mary wyglądała tak, jakby miała gorączkę.Oczy jej błyszczały, twarz płonęła.- Przyszedł do Mantela szukać nas.W całej wsi wisiały plakaty, że jest zbiórka pieniędzy na ponton.Mówiłam ci, Robert! Mówiłam, że nas odwiedzi, zanim wróci na uczelnię.- Christopher studiował?- Prowadził badania, robił doktorat na uniwersytecie w Aberdeen - wyjaśnił Robert.Urwał na chwilę.-Był wyjątkowo uzdolnionym naukowcem.Zoologiem.- Spojrzał na Verę przepraszająco, jakby zdałsobie sprawę, że to niezbyt odpowiednia chwila na rodzicielskie przechwałki.- Miał jakiś szczególny powód do tej wizyty? Planował ją?- Nie - odparła Emma.- Ale właściwie on niczego nigdy nie planował.Z wyjątkiem pracy.Ta zawszepochłaniała go bez reszty.- Uprzedził państwa, że przyjedzie?- Nie - powiedział Robert.- Nic o tym nie wiedzieliśmy.Dopiero Emma zadzwoniła do mnie w porzelunchu i poinformowała, że Chris pojawił się w Elvet.- Pan jest kuratorem, panie Winter?- Zgadza się.- Pracował pan z Jeanie Long?- Przygotowywałem raport na temat warunków środowiskowych dla komisji od zwolnień warunkowych.To wszystko.Vera tego nie skomentowała.Zapadło milczenie.Przerwała je Emma.- Zadzwoniłam do rodziców, jak tylko zorientowałam się, że Chris zniknął, ale już ich nie zastałam wdomu.Nie chciałam im przeszkadzać w pracy, zaczekałam do przerwy.Bo widzi pani, ja się z nim dzisiajnie widziałam.Wyszedł, zanim się obudziłam.- Ranny ptaszek, co?- Nie, zwykle nie.To mnie zaskoczyło i chyba zaniepokoiło.- Zaniepokoiło? Dlaczego? To trochę nietypowe niepokoić się o dorosłego człowieka.- Chwila przerwy.- W jakim był nastroju wczoraj wieczorem?Emma i James spojrzeli po sobie.Vera podejrzewała, że w tym spojrzeniu jest niewypowiedziana prośbaEmmy, ale mąż jej nie spełnił.- Zachowywał się dziwnie - oznajmił.- Był otumaniony.To znaczy, zawsze wydawał się bardzo przejętypracą, wręcz obsesyjnie, ale wczoraj całkowicie pochłaniał go jakiś własny problem.Zastanawiam się, czynie przeżywał załamania.Może to zabrzmi szorstko, ale byłem zbyt zmęczony, żeby to znosić, a poza tymciągle musiałem dyżurować pod telefonem.Ostatecznie zostawiłem Em, żeby się nim zajmowała.Niewiem, czy coś od niego wyciągnęła.- Powiedział ci coś, Emmo? - spytał Robert.Siedział spokojnie, przysłuchując się tej wymianie zdań.Vera nie potrafiła gorozgryzć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]