[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wmojej wyobrazni ćwiczyła z Monroe'em ciosy mieczem i oboje się śmiali.Pokręcił głową:- Zostałem jej następcą.- Connor przeniósł wzrok ze mnie na Adne.Stałana krawędzi dachu, z opuszczoną głową.- Pewnie nigdy się nie dowiemy,czy Monroe powiedział jej o Renie.- Spojrzał znów na mnie.-Dochowasz tajemnicy?Skinęłam głową, przytłoczona straszliwymi nowinami, z których każdawprowadzała coraz większy chaos do mojego świata.- Dziękuję - odezwał się cicho.Patrzyłam, jak wstaje i zastanawiałam się,w jaki sposób powie Adne, że ma brata,którego nigdy nie poznała i prawdopodobnie nigdy nie pozna, chyba żebędzie zmuszona go zabić.Gdy Connor się oddalił, moją uwagę przykuły głosy Sabinę i Ethana.Ethan odsuwał się od jej wyciągniętej dłoni.- Powiedziałem: nie!- Nie zachowuj się jak dziecko - powiedziała Sabinę i wtedy zauważyłam,że z jej ręki kapie na ziemię krew.- Nie wypiję twojej krwi.- Ethan usiłował się odczołgać, ale osłabł, niebył w stanie oprzeć się na zranionej ręce.- Wyobraz sobie, jak boli gojenie w tradycyjny sposób -namawiała - ibędzie to trwało wiecznie.A to uleczy cię natychmiast i do tego bez blizn.- Nie dbam o blizny - warknął.- No pewnie, że nie, twardzielu.- Roześmiała się.- Ale etykietka machona niewiele ci się zda, jak będziesz miał rękę na temblaku przez następnymiesiąc.I naprawdę myślisz, że powalczysz w takim stanie?- Ale.- bełkotał.- I widzę przecież, że wciąż leci ci krew - mówiła Sabinę.- Dlaczego niepozwolisz mi sobie pomóc?- Daj mi spokój - zabrzmiał jak rozzłoszczone dziecko i odwrócił twarz.- Dam - obiecała - jak już będzie po wszystkim.Usiadła za nim, objęłaramieniem jego pierś i przycisnęłago do siebie.- Hej! - krzyknął, a w jego oczach pojawiła się panika.Kolejne słowazostały stłumione, gdy Sabinę przytknęła krwawiącą rękę do jego ust.Próbował się wyrwać, ale Sabinę odzyskała już pełną moc Strażniczki inie miała problemu z utrzymaniem go.Przyciskała rękę do jego ust, a jejkrew ciekła mu po brodzie.Szarpnął się raz jeszcze, a potem musiałwreszcie przełknąć.Widziałam, jak na jego twarzy pojawia się grymas strachu i zachwytujednocześnie.Scena, którą obserwowałam, była mi tak bliska, że aż zadrżałam.Czułam,jakbym doświadczała raz jeszcze tego dnia, kiedy zmusiłam Shaya dowypicia mojej krwi.Jego oczy wyrażały to samo zdumienie.Ethanchwycił nadgarstek Sabinę i teraz wpijał się coraz głębiej w jej skórę,zamiast odpychać jej rękę.Pił z zamkniętymi oczami, a jego ciało drżało zrozkoszy.Connor, który obserwował tę scenę, krzyknął, gdy rozszarpane ramięEthana zaczęło się goić.Oczy miał wciąż zamknięte.Był we władzy krwiSabinę, która krążyła w jego żyłach.Kiedy rany były już zamknięte, wyrwała rękę z jego uścisku.- Ostrożnie, tygrysie - wymruczała - bo przez ciebie zemdleję.Jej głos przywrócił Ethana z powrotem na zimny dach, w ciemną noc iwydał na pastwę pięciu par oczu, które się w niego wpatrywały.Odwrócił się od Sabinę i skoczył na równe, choć nieco drżące nogi.- To.- Patrzył na nią najpierw z przejęciem, a potem na jego twarzypojawiło się oburzenie.- Nie chciałem tego!- Nie ma za co - powiedziała i zadrżała, gdy zimny wiatr owiał jej nagąskórę.Ethan wciąż miał gniewny wzrok, ale zdjął swój skórzany płaszcz inarzucił jej na ramiona.- Sprawdzę, czy żadne zmory nie włażą po schodach przeciwpożarowych.Zmory.Bryn jęknęła.Spojrzałam na nią i okazało się, że cała banda, zwyjątkiem Sabinę, zamieniła się w wilki.Nev i Mason przytulili do niejpyski, a ich łapy drżały.Przeszył mnie dreszcz.Nie było trudno zgadnąć,przez jakie piekło przeszli moi towarzysze, a wspomnienia bólu i strachubyły wciąż żywe, choć odzyskali już wolność.Powoli wciągnęłampowietrze, szukając sposobu na uspokojenie myśli.Mieliśmyszczęście, że napadli na nas tylko Strażnicy.Ich mogliśmy pokonać.Szczęście.- Nikogo nie ma.- Ethan wrócił do spanikowanej grupy.-Nie przyszli zanami.Czy Adne jest już gotowa do otwarcia przejścia?- Jest - potwierdziła Adne, która wróciła ze swojej pustelni.Zlady łezwciąż lśniły na jej twarzy.- Jesteś pewien, że nikt nas nie śledzi?Poprzednio było ich pełno na zewnątrz, dzięki temu was znalazłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]