[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozejrzała się dookoła i skubiąc postrzępioną poręcz fotela, zastanawiała się, jak tomożliwe, że adwokat, który, jak powszechnie wiadomo, zarabiał krocie, mógł tak zapuścićswoją poczekalnię.Zciany, które niegdyś prawdopodobnie miały kolor magnolii, teraz przybrały odcień,który, zdaniem Nel, urzędowo powinien być określony jako kolor szarego strychu pomy-waczki".Koloru zasłon nie potrafiła rozpoznać, ale gdy podeszła, żeby przyjrzeć się plisomtkaniny, odkryła, że kiedyś musiały być różowe.Nel, której spodobała się ta nowa gra, uzna-ła, że, przypomina stare pot-pourri.Ale gdy nie znalazła trafnego określenia na barwę dywanu, który był tak wyblakły, żestracił jakikolwiek kolor, dla zabicia czasu zajęła się przeglądaniem pism.- Przynajmniej sezon się zgadza - wymamrotała.- Ostatecznie każde kolejne Boże Na-rodzenie jest podobne do poprzedniego.Rozpisywanie się o świętowaniu nadejścia nowegotysiąclecia niczego nie zmienia.Pomyślała, że święta upłynęły całkiem przyjemnie, biorąc pod uwagę, że nikogo niezabrakło, a indyk był dopieczony, po czym wzięła kolejne pismo, konstatując z ulgą, że mi-nie cały rok, zanim znowu będzie musiała o tym myśleć.Gdy już przeczytała, jakich filmów31nie obejrzała w 1999 roku, i sięgnąwszy po kolejne pismo dowiedziała się, jak na podwórkuzbudować altanę, zdała sobie sprawę, że miesięczniki były po prostu stare.Wyjmowała właśnie chusteczkę, by odkurzyć sztuczne kwiaty (cmentarna szarość), gdystanęła przed nią kobieta, która wydała się jej znajoma.- Pan Demerand prosi panią - powiedziała.Nel wstała i wepchnęła zakurzoną chusteczkę z powrotem do kieszeni.Czuła się zasko-czona i w najwyższym stopniu poirytowana.- Pan Demerand mógłby zdobyć się na uprzejmość bycia punktualnym.Kobieta otworzyła drzwi.- Pani Innes - zaanonsowała.Nel weszła do środka.W pokoju były trzy osoby, dwaj mężczyzni i kobieta, ale Nel wi-działa tylko jedną z nich: mężczyznę, który pocałował ją pod jemiołą.To był szok.Wyobrażała sobie, że adwokat, którego należało winić za całe zamiesza-nie, jest stary, nosi okulary połówki i czarne, staroświeckie ubrania, jak zli bankierzy z MaryPoppins czy postaci z powieści Dickensa.Ten radca prawny, chociaż niezupełnie młody,był, jak by to określiła Fleur, w niezłej formie".Nel, która obserwowała go, jak gra w sąu-asha, wiedziała, że jest tak naprawdę.- Muszę przeprosić za moje biuro - powiedział.- Dopiero co się wprowadziliśmy.Toprowizorka, bo wynajmuję je tylko wtedy, gdy przyjeżdżam z Londynu.Przydałby się drob-ny remont.Nie dał po sobie poznać, że pamięta Nel, i przyjęła to raczej z ulgą - choć zarazem po-czuła się dotknięta.Rozejrzała się po biurze.Było dużo większe od poczekalni, ale w tej sa-mej kolorystyce.Meble były zwaliste i obdrapane, i choć za trzydzieści lat mogły stać się niezwyklecenne, teraz wyglądały, jakby pochodziły z gradami.- Wnoszę więc, że to jest pańskie biuro na prowincji i przez większość czasu będzie sta-ło puste?Nel nie miała zamiaru odzywać się pierwsza, ale słowa same popłynęły, jakby zabrakłoreceptorów łączących jej mózg z ośrodkiem mowy.Uniósł w zdziwieniu jedną brew.- No, nie do końca tak jest.- zaczął.Nel przyjrzała się dwóm pozostałym osobom w pokoju.Oboje młodsi od niej, kobietanawet sporo; była świetnie ubrana i wyglądała na stanowczą.Robili wrażenie ludzi, którzymogą sobie pozwolić na tyle porad prawnych, ilu tylko potrzebują, by osiągnąć zamierzonycel.Widać było, że razem z adwokatem stanowią zgrany zespół.Znienawidziła ich od pierw-szego wejrzenia.- Z przyjemnością pomogłabym panu przy przemeblowaniu - powiedziała młoda dama.Gdy kobieta się odezwała, Nel doszła do wniosku, że nie tylko wygląda jak gwiazdaamerykańskiego serialu telewizyjnego, ale ma też charakterystyczny dla gwiazdy głos: ła-godny i pieszczotliwy, odrobinę zachrypnięty.Takiego głosu mężczyzni słuchają dla samejprzyjemności słuchania.- Kerry Ann jest dekoratorką wnętrz - wyjaśnił mężczyzna, który wyglądał dziwnieznajomo.- Jest naprawdę zdolna.- Pani Innes, przykro mi, że kazałem pani czekać - wtrącił się Jake Dermand.Przytrzymał jej dłoń w krótkim uścisku, ale nadal jej nie poznawał.Po prostu potwór,pomyślała.A to, że nie wygląda na Scrooge'a dwudziestego pierwszego wieku, nie oznacza,że nie jest łajdakiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]