[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Napięty171w erekcji członek, gotowy do spełnienia, groził rozdarciem tkaniny kąpielówek.Zdecydował jednak, że będą się kochać wolno, smakując wszelkie dostępneim rozkosze.Przesunął się nieco na bok, tak by uwolnić jedną rękę.Ponownie poczułsłodki i kuszący zapach jej gorącej, wilgotnej skóry, który budził takiepożądanie, że doprowadzało go to niemal do szaleństwa.A on chciał przecieżnad tym panować.Gdyby tego nie zrobił, to po prostu zdarłby z niej i z siebieubranie, i wbił się w nią jak kafar.Dotknął znowu jej piersi, starając się powściągać drżącą z niecierpliwościrękę.Delikatnie naciskał i pieścił uginającą się i coraz twardszą sutkę.Zachwycało go, że Corey pręży się pod nim, że cicho jęczy, a równocześniecałym ciałem tuli się do niego coraz mocniej.- Ash.- Teraz słyszał już jej żądającą niecierpliwość, pragnienie, któredomagało się, aby je zaspokoić teraz, natychmiast.- Nie musimy się śpieszyć - powiedział miękko.Chciał, żeby i onarozsmakowała się w tej powolności.Znów pochylił się nad nią i wziął do ustczubek jej piersi.Zaczął na zmianę ssać go i pieścić językiem, wodząc nimwokół sutki niczym cyrklem.Jej piersi były tak cudownie słodkie.Poczuł, że Corey wpija mu palce we włosy i pręży się pod nim, wygiętaniczym łuk.Oboje zdawali się już rozpaleni do granic wytrzymałości.Odsunął się od niej na tyle, żeby móc zdjąć z niej majteczki.Corey lekkouniosła biodra, a Ash ściągnął z niej tę ostatnią część jej ubrania, całując przytym każdy skrawek przebytej przez nie drogi wzdłuż strzelistych nóg.Potempołożył się obok niej na boku i przechylił ją do siebie.Wsunął kolano międzyjej nogi i rozchylił je, potem wyciągnął rękę i poczynając od jej kolana zacząłprzesuwać dłoń po wewnętrznej stronie aksamitnego uda aż do miejsca,w którym dotknął miękkiej kępki włosów.Przez chwile pieścił je delikatnie,a potem sięgnął głębiej, aż poczuł pod palcami delikatne fałdy wilgotneji gorącej skóry.Pragnął całować ją tam, czuć jej najbardziej intymny smak, ale wiedział,że wtedy nie potrafi już nad sobą zapanować.Rozchylił gorące, miękkie fałdy i zaczął je pieścić, najpierw lekkoi ostrożnie, a potem coraz mocniej i głębiej.Corey jęknęła cicho, westchnęła i obróciła się lekko, nie odsuwając się odpieszczącej dłoni.Jego palce już były w niej w środku, w najczulszym,172najbardziej delikatnym i słodkim miejscu.I to była ona, Corey.W życiu bynie przypuścił, że będzie mógł tak z nią być, tak jej dotykać.Teraz odszukał palcami delikatny pączek, ukryty w aksamitnych fałdachtego miejsca i zaczął go pieścić, celowo zataczając czubkiem palca corazwęższe, koncentryczne kręgi.Corey wiła się pod tą pieszczotą.Przekonał ją,że wiedział, jak żar namiętności przekształcić w buchający płomień.- Ash! - szepnęła Corey.Jej głos był zdyszany, a palce wpijały sięgłęboko w jego plecy.- Zrób coś ze mną.Przecież mnie torturujesz.- Ale jakże słodka to tortura.- Szybko podniósł się i ściągnął z siebiespodenki kąpielowe i natychmiast wrócił do niej.Teraz już i on drżał z emocji.- Jestem cała mokra od potu - poskarżyła się Corey.- Wyobraz sobie, że ja też - szepnął Ash.Wydała z siebie dzwięk, podobny do śmiechu, choć było w nim nie tylkorozbawienie.Przesunęła zakończone ostrymi paznokciami dłonie w dół, pojego żebrach i pośladkach, chwyciła go za lędzwie, wpijając mu palcegłęboko w ciało i gwałtownie usiłowała przyciągnąć bliżej.Ash znieruchomiał przez chwilę, potem podciągnął ją jeszcze trochę dogóry, czując, jak jej gorąca i wilgotna skóra lgnie do niego i jak znów, raz zarazem, przeszywa go dreszcz rozkoszy.Jeszcze raz przesunął dłonią wzdłuż jej ud, dotknął kępki włosów i zagłębiłw niej palce, najpierw jeden, a potem dwa, by się upewnić, że jest już gotowado przyjęcia go w siebie.Podniecenie rosło w nim niczym w gotującym się do wybuchu wulkanie.Szumiało mu w głowie.Spokojnie, powiedział sobie.Spokojnie.Przecież toona.Lily.Cudowna, słodka Lilijka.Drżącą z emocji ręką odchylił jasne włosy z wilgotnych od potu skronii pocałował w czoło.- Gdyby cię zabolało, powiedz.Bo kochanie się nigdynie powinno boleć.Powinno być tylko.- Zamilkł na chwilę, by wziąćoddech.- Powinno być tylko dobre.- Przesunął się nad nią nieco wyżeji znów oparł się na łokciu, żeby nie przygniatać jej swoim ciężarem.- Tylko dobre.- powtórzyła niewyraznie Corey.- Przepraszam, nie umiem wyrazić tego bardziej poetycko - powiedziałAsh.Jemu też kręciło się już w głowie od nadmiaru rozkoszy.Drobne dłonie Corey chwyciły go za pośladki i ściągnęły w dół.To pełnejawnego pożądania dotknięcie rozpaliło go jeszcze bardziej.Nie pamiętał,173żeby kiedykolwiek pragnął kogoś tak mocno, żeby był podniecony aż do tegostopnia.Jej jedwabiste uda otwierały się dla niego, ona sama zaś pociągała gow siebie coraz bardziej niecierpliwymi rękami.- Nie obawiaj się, niezgnieciesz mnie - szepnęła ledwie dosłyszalnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]