[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cozostało ze zwycięstwa pod Dreznem?Trudno mu wstać i już ponad dzień leży w łóżku!Przyjmuje Daru.Intendent generalny armii ma twarz zwiastującązłe nowiny.Zaczyna brakować amunicji.Przyznaje, że żołnierze sąkiepsko żywieni.Dyzenteria i grypa wraz z klimatem powalają ich bezwalki.- Przygnębiające - szepcze Napoleon.Wstaje, nie przyjmując pomocy Daru, podchodzi do okna.Deszczpada w dalszym ciągu.- Moja wyprawa do Czech staje się niemożliwa - mówi.Z trudem może zrobić kilka kroków.Chce zostać sam.Zmusza siędo stania, opierając się o parapet okna.Czuję, że wodze mi się wymykają.Nic na to nie mogę poradzić.Zewszystkich stron kontyngenty saskie, bawarskie, niemieckie de-zerterują.Zdrada zaczyna się wkradać w moje bezpośrednie otoczenie.Mówią mi, że Murat nawet jeśli się bije, to nadal negocjuje zAnglikami.Generałowie są otoczeni nadmiernymi względami, obsypanizbyt wieloma zaszczytami i bogactwami.Napili się z pucharu rozkoszyżycia i teraz pragną jedynie spokoju.Gotowi są zapłacić za niego każdącenę.Boski ogień zgasi.To już nie ci sami ludzie co na początku naszejrewolucji czy za moich najlepszych lat.Chodzi teraz, napinając mięśnie ze wszystkich sił, żeby się niesłaniać.„Tylko jakiś grom z jasnego nieba może nas uratować, nie pozostajewięc nic innego, niż walczyć".Stopniowo powracają mu siły.-Jak to na wojnie.Rankiem świetnie, wieczorem kiepsko -mówi doMareta, przeglądając ostatnie depesze.Są złowieszcze, jak się tego spodziewał.Bawaria podpisała zawieszenie broni ze sprzymierzonymi.Niebędzie już Saksończyków i Bawarczyków.Kolumna rosyjskiej jazdyprzebiła się aż do Kassel i przepędziła Hieronima z jego stolicy.Niebędzie Wirtemberczyków!Ale czy może być jakaś inna odpowiedź, niż się bić?- Można się zatrzymać, kiedy się idzie pod górę, ale nie kiedysię schodzi - mówi.Jest wtorek 3,1 sierpnia.Gdy spaceruje po pokoju, przychodzą mudo głowy wiersze, których nauczył się kiedyś jako młody,przepełniony wściekłością i energią porucznik w garnizonie w Valence.Powtarza je teraz wiele razy:Służyłem, dowodziłem, zwyciężałem przez lata,Ważyły się w mych rękach losy tego świata.Ikarmiłem się zawsze tą jedną przestrogą: Losy państww jednej chwili odmienić się mogą.Taka chwila.Może, chce i musi ją jeszcze przeżyć.Znowu jest na czele wojsk.Przekracza Szprewę, usiłując do-pędzićBlüchera, który unika walki.Po kilku dniach konnej jazdy zatrzymuje się wreszcie.Wchodzi doopuszczonego gospodarstwa.Szaserzy z jego eskorty także zsiadają zkoni, adiutanci zbliżają się, czekając na rozkazy.Ale on nie ma nic do powiedzenia.Zmęczenie go powala.Kładziesię na wiązce słomy i pozostaje tak przez długie minuty, przezpodziurawiony kulami dach patrząc na chmury płynące po błękitnymniebie.Podchodzi adiutant, czeka wiele minut.Widzę go, ale nie słyszę.Muszę zrobić wysiłek, żeby go zrozumieć.Wojska Blüchera i von Schwarzenberga zdążają w stronę Drezna,mówi oficer.Bernadotte przekroczył Łabę na północy, Blücher zaśprzygotowuje się do jej przekroczenia bardziej na południe.WojskaMurata są w zupełnej rozsypce.Napoleon słucha.Prostuje się, żywym i stanowczym głosem rzucarozkazy.Trzeba opuścić linię Łaby, aby uniknąć okrążenia, wycofać sięw okolice Lipska.Trzeba się bić.To może być ów grom z jasnegonieba, który odmieni losy kampanii.Najpierw jednak trzeba uspokoić Paryż, a więc dyktować, każącwykonywać wiele kopii poleceń, ponieważ partyzanci przechwytująkurierów na tyłach armii.Jak w Rosji.Odsuwa to porównanie.Trzeba potrząsnąć wszystkimi ministrami, wydają się bowiemprzerażeni.„Drogi książę Rovigo, ministrze policji - pisze - otrzymałem Pańskiszyfrowany list.To bardzo naiwne z Pana strony zajmować się giełdą.Jakie znaczenie ma teraz bessa? Im mniej będzie się Pan wtrącał w tesprawy, tym lepiej.To naturalne, że w obecnych okolicznościach musibyć mniejsza czy większa bessa.Niech Pan im pozwoli robić, co chcą.Najgorzej wtrącać się do tego, zwłaszcza gdy sprawi Pan wrażenie, żeprzywiązuje do tego dużą wagę.Jeśli o mnie chodzi, to nie przypisujętej sprawie żadnego znaczenia!"Wszystko rozstrzygnie się tu, z bronią w ręku.Żeby mnie tylko niezdradzali! Niech dadzą mi więcej żołnierzy!Dyktuje przemówienie, które Maria Ludwika jako regentkawygłosić ma przed Senatem, aby wyjaśnić, czemu cesarz potrzebuje stusześćdziesięciu tysięcy ludzi z poboru roku 1815 oraz stu dwudziestutysięcy z poborów lat 1808 do 1814.Powie: „Wysoko cenię odwagę i energię wielkiego ludu fran-cuskiego.Wasz cesarz, ojczyzna i honor was wzywają!"Czy zgodzą się, czy zrozumieją? Co innego mogę powiedzieć?Myśli przez chwilę, że gdyby w tym momencie zginął, gdyby brzuchrozerwała mu kula, to może jego syn oraz Maria Ludwika objęlibywładzę.Być może nawet jego śmierć to jedyny sposób, aby zapewnićpanowanie jego dynastii? Cesarz Austrii i Metternich byliby szczęśliwi,widząc na francuskim tronie potomka Habsburgów.A dygnitarzecesarstwa stanęliby przy królu Rzymu, aby zachować swoje tytuły imajątki!Umrzeć? Dla zapewnienia przyszłości?Zamieszkał w zameczku Duben przed Lipskiem.Kazał wstawić dodużego pokoju swoje żelazne łóżko i stół, na którym można rozłożyćmapy.Widok z wąskich okien często przesłania ściana deszczu.Jest połowa października 1813 roku.Wszyscy wokół niegozachowują ciszę.Czekają, aż przemówi, wyda rozkaz.Siedzi na sofie.Czasami podchodzi do stołu, ogląda mapy.Częstobierze kartkę papieru i machinalnie kreśli na niej jakieś duże litery, poczym odkłada pióro i znowu siada.Rzuca spojrzenie na Badera d'Albe'a.Przynoszą nową depeszę.Potwierdza się zdrada Bawarii.Kon-tyngenty niemieckie wszędzie przechodzą na stronę wroga.Szuka wzrokiem Berthiera.Ale marszałek jest chory, nie może sięporuszać.Napoleon znów wstaje, idzie do stołu, na którym piętrzą się nieczytane depesze.Wie, wszystko wie.Ma do dyspozycji sto sześć-dziesiąt tysięcy ludzi, przeciwnik trzy razy więcej.A on sam w dodatkuw swoich szeregach naliczyć może dziesiątki tysięcy chorych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]