[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy procedu-ry dobiegÅ‚y koÅ„ca, Nick przekroczyÅ‚ granice zmÄ™czenia.Ledwo powłóczÄ…cnogami, zdoÅ‚aÅ‚ pokonać kilka przecznic i rzucić siÄ™ do łóżka.MógÅ‚ zatrzymaćsiÄ™ u znajomych, ale na myÅ›l, że musiaÅ‚by im tÅ‚umaczyć przebieg wydarzeÅ„,zrobiÅ‚o mu siÄ™ niedobrze.ZameldowaÅ‚ siÄ… w hotelu przy Washington Square iopadÅ‚ na posÅ‚anie.Gdy tylko gÅ‚owa dotknęła poduszki, z jego oczu popÅ‚ynęły Å‚zy.XIIKolonia, 1421 1422Konrad Schmidt byÅ‚ wielkodusznym nauczycielem, wszelako o jednymaspekcie swojego fachu nigdy nie mówiÅ‚.Nie powiedziaÅ‚ mi, ile zarabia.Ja zaÅ›nie pytaÅ‚em, bo nie musiaÅ‚em.MajÄ…tek mojego ojca pozostawaÅ‚ zawsze w sfe-rze domysłów, gdyż byÅ‚ rozproszony w magazynach i barkach na caÅ‚ej dÅ‚ugoÅ›ciRenu.Tymczasem bogactwo zÅ‚otnika mogli ocenić wszyscy po zawartoÅ›cizabezpieczonej żelaznymi kratami gabloty widocznej w witrynie warsztatu.ZmiesiÄ…ca na miesiÄ…c w czasie swoich nocnych eskapad znajdowaÅ‚em mniejskarbów.Eksponaty znikaÅ‚y i nie byÅ‚y zastÄ™powane nowymi, a te, które pozo-staÅ‚y, przesuwaÅ‚y siÄ™ do przodu, aby klienci nie widzieli pustych półek za nimi.Pewnego razu zastaÅ‚em Konrada klÄ™czÄ…cego na czworakach przed paleniskiempieca.Czarnymi od sadzy rÄ™kami przesiewaÅ‚ zimny popiół.Dzikie spojrzenie wjego oczach zaszokowaÅ‚o mnie. Co siÄ™ dzieje ze zÅ‚otem, które przy odlewaniu przelewa siÄ™ przez formÄ™? zapytaÅ‚. Tu powinien być prawdziwy skarbiec, a ja nie znajdujÄ™ ani ziaren-ka.Wiesz coÅ› o tym, Johannie?MilczaÅ‚em.Wymiatanie popioÅ‚u z paleniska należaÅ‚o do zadaÅ„ Pietera, aleja go wyrÄ™czaÅ‚em.PowiedziaÅ‚em, że robiÄ™ to po to, by miaÅ‚ wiÄ™cej czasu naswoje zajÄ™cia w warsztacie.DodaÅ‚em, że jeÅ›li ojciec siÄ™ dowie, przydzieli mucoÅ› innego do roboty.ZbieraÅ‚em okruchy rozlanego zÅ‚ota i trzymaÅ‚em wmieszku pod deskÄ… na strychu.Nie byÅ‚ to skarbiec, lecz gdy przyjdzie czas62wykonania mojego dzieÅ‚a mistrzowskiego, nie zabraknie mi materiaÅ‚u.¡% ¡% ¡%Nastrój Konrada obniżaÅ‚ siÄ™ wraz ze spadkiem wielkoÅ›ci jego fortuny.TÅ‚ukÅ‚mnie i Pietera za byle uchybienie, a na Gerharda zÅ‚orzeczyÅ‚ za wyimaginowaneprzywary.Ten zaÅ› dawaÅ‚ upust swojej frustracji, bijÄ…c mnie i Pietera.Tej zimyniewiele sobie posiedzieliÅ›my.Wieczorem leżeliÅ›my nago na łóżku i porów-nywaliÅ›my siniaki, a ja musiaÅ‚em ukrywać swoje tÄ™sknoty.W domu zaczęły siÄ™ dziać osobliwe rzeczy.Na półkach warsztatu pojawiÅ‚ysiÄ™ flasze i sÅ‚oje oznaczone zagadkowymi symbolami, które nic mi nie mówiÅ‚y.Konrad zabraniaÅ‚ nam nawet ich otwierać.Raz w miesiÄ…cu w okolicy peÅ‚niKsiężyca kazaÅ‚ nam kÅ‚aść siÄ™ wczeÅ›nie spać i wówczas z warsztatu do pózna wnocy dochodziÅ‚y odgÅ‚osy poważnych dyskusji.Nigdy nie zobaczyliÅ›my, ktoodwiedzaÅ‚ mistrza.KiedyÅ› w nocy, wyszedÅ‚szy na schody, by sobie ulżyć,spojrzaÅ‚em w dół i zobaczyÅ‚em rozgrzany piec w kuzni.Konrad siedziaÅ‚ przednim z obnażonÄ… piersiÄ….TrzymaÅ‚ w szczypcach dÅ‚ugÄ… jajowatÄ… formÄ™, którÄ…wsuwaÅ‚ do ognia, mamroczÄ…c niezrozumiaÅ‚e sÅ‚owa.Nie zauważyÅ‚ mnie.Pewnej majowej nocy odkryÅ‚em sekret Konrada.PoszedÅ‚ do karczmy naspotkanie ze znajomym.ZaczekaÅ‚em, aż Pieter zacznie cichutko pochrapywaćna poduszce, a nastÄ™pnie wyÅ›liznÄ…Å‚em siÄ™ z poddasza i zszedÅ‚szy po schodach,zakradÅ‚em siÄ™ do warsztatu.WziÄ…Å‚em mieszek i klucz.Ostatnimi czasy KonradchciaÅ‚ być obecny przy tym, jak Pieter wymiata z paleniska, lecz ten musiaÅ‚czekać do rana na wystygniÄ™cie drewna.OdkryÅ‚em, że w nocy mogÄ™ wybraćdla siebie najwiÄ™ksze bryÅ‚ki i zostawić tyle, by Konrad uważaÅ‚, że nie jestoszukiwany.Czasem parzyÅ‚em sobie dÅ‚onie, zwÅ‚aszcza jeÅ›li odlewaliÅ›my póz-nym popoÅ‚udniem, jednak pÄ™cherze i odparzenia stanowiÅ‚y cenÄ™, którÄ… chÄ™tniepÅ‚aciÅ‚em.UÅ‚ożywszy siÄ™ na brzuchu przed paleniskiem, ustawiÅ‚em rÄ™kÄ™ nad popioÅ‚em,by oswoiÅ‚a siÄ™ z ciepÅ‚em.ZbieraÅ‚em siÄ™ w sobie, by wsunąć jÄ… do popioÅ‚u, gdynagle do moich uszu dobiegÅ‚y jakieÅ› odgÅ‚osy z frontowej części warsztatu.RozlegÅ‚y siÄ™ kroki kilku osób oraz suchy kaszel, który sÅ‚yszaÅ‚em setki razy.63ZerwaÅ‚em siÄ™ na równe nogi, parzÄ…c wierzch dÅ‚oni o kratÄ…, i popÄ™dziÅ‚em dotylnych drzwi, które zostawiÅ‚em otwarte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]