[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poblasksłońca wciąż tańczył mu przed oczami. Kiedy staję naprzeciw kapłana-czarownika, staję twarzą w twarz ze słońcem.Kiedy staję naprzeciw j słońca, staję twarzą w twarz ze śmiercią.Więc kiedystaję twarzą w twarz z nim, staję twarzą w twarz ze śmiercią.Już nieraz torobiłem".Tyle że to nie była prawda.Nigdy tak naprawdę nie dopuszczał myśli, żemoże umrzeć.Gdzieś głę-boko w sercu tkwiło przeświadczenie, że jest szybszy i silniejszy.To on byłmyśliwym.Był wampirem.Był nieśmiertelny.Tym razem, po raz pierwszy od ponad czterystu pięćdziesięciu lat, stawałtwarzą w twarz ze śmiercią, w którą wierzył. I co teraz?" - zastanowił się.Znoszenie snów, o których sensie ani pochodzeniu nic nie wiedział, byłozupełnie czymś innym niż śnienie ich nadal teraz, kiedy wiedział, skąd zostałyprzysłane. Musiał uświadomić sobie moją obecność w chwili, kiedyprzebudził się w muzeum".Chociaż Henry już wiedział kto", pozostawałojeszcze pytanie: dlaczego?" Może sen o słońcu był ostrzeżeniem, strzałemostrzegawczym z doczepioną wiadomością: Jeśli zechcę, taki los cię spotka.Nie przeszkadzaj mi?". Wracamy do punktu wyjścia.Pozwolę mu robić, co chce, czy stanę z nimtwarzą w twarz?".Poderwał się na nogi.Głowę trzymał wysoko, oczy mubłyszczały.-Jestem synem króla! - powiedział na głos.- Jestem wampirem! Nie uciekam!Drzwi szafy z głośnym skrzypnięciem wypadły z zawiasów wyrwane jegorękami.Henry spoglądał na nie przez chwilę, po czym wolno wypuścił je zrąk.Kiedy przychodziło co do czego, gniew i słowa nic nie znaczyły.Niesądził, by był w stanie stanąć ponownie naprzeciw Tawfika.Nie teraz, kiedywiedział, że wtedy stanie również naprzeciw słońca.Dzwonek telefonu sprawił, że serce niemal pod-skoczyło mu do gardła wjakże typowy dla śmie-telników sposób.- W porządku.Pan Fitzroy mówi, że może pan wejść - rzekł strażnik przywejściu.Tony skinął głową, wciąż lekko drżącą dłonią odgarnął włosy z twarzy ipośpiesznie przeszedł przez wewnętrzne drzwi.Nie podobał się Gregowi,staremu strażnikowi, który umiał poznać chłopaka z ulicy na pierwszy rzutoka.Od razu pomyślał, że ma do czynienia z bezdomnym złodziejaszkiem ićpunem.Tony'ego gówno obchodziło, co stary myśli, a już na pewno tego wieczoramiał ważniejsze rzeczy na głowie.Chciał tylko dostać się do Henry'ego.Henry wszystko naprawi.*Greg patrzył ze zmarszczonymi brwiami, jak chłopak biegnie do windy.Walczył w dwóch wojnach i umiał rozpoznać prawdziwe, śmiertelneprzerażenie.Chłopak mu się nie podobał - trzymanie takich z dala odbudynku było częścią jego pracy - i nie podobało mu się też to - cokolwiek tobyło - co łączyło go z panem Fitzroyem.Nikomu jednak nie życzyłby takiegostracha.*Henry czuł, jak zapach strachu zaczyna rozpływać się po całym jegomieszkaniu, a kiedy Tony rzucił mu się w ramiona, odór niemal goprzytłoczył.Stłumił Głód, który urósł w takiej bliskości kruchego ciała,odsunął na bok własne lęki i obejmował młodego mężczyznę, póki niepoczuł, jak jego mięśnie rozluzniają się, a on sam przestaje drżeć.Kiedy jużmógł się spodziewać, że otrzyma odpowiedz na swoje pytanie, odsunąłTony'ego od siebie.- Co się stało?Tony przetarł wierzchem dłoni wilgotne rzęsy.Był zbyt roztrzęsiony, żebyudawać, że nie płakał.Skóra wokół jego oczu była sina.Musiał kilka razyprzełknąć ślinę, nim był w stanie coś powiedzieć.- Widziałem.dziś po południu.dziecko.on.- Wzdrygnął się.ObecnośćHenry'ego pozwalała mu dojść do siebie.- A teraz.on mnie.widziałem, jakzabił dziecko!Henry zacisnął usta na myśl o tym, że ktoś śmiałby zagrozić jednemu z jegoludzi.Pociągnął niestawiającego oporu Tony'ego ku kanapie i posadził go naniej.- Nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził - rzekł takim tonem, że Tony musiał muuwierzyć.- Opowiedz, co się stało.Od początku.Kiedy Tony mówił, zrazu wolno, potem coraz szybciej, jakby strach kazał mugnać ku zakończeniu opowieści, Henry musiał się odwrócić.Podszedł dookna, oparł dłoń o szybę i spojrzał na miasto.Znał tego ciemnowłosego,ciemnookiego mężczy-znę. Zabija dzieci", powiedziała Vicki. Przyjdzie po mnie", łkał Tony. Liczysię to, że tu jesteśmy" - nawet Mike Celluci był głosem w jego głowie.Czuję słońce.Jeszcze kilka godzin do świtu, a ja czuję słońce.- Henry?Odwrócił się powoli.- Pójdę tam, gdzie go ostatnio widziałeś, i spróbuję go namierzyć.- Nie miałżadnych wątpliwości co do tego, że rozpozna zapach, wyczuje go pośródsetek innych pozostawionych na betonie w listopadowe popołudnie.A jeśliznajdzie kryjówkę tej istoty, co zrobi? Nie wiedział.Nie chciał wiedzieć.Tony westchnął.Wiedział, że Henry go nie za-wiedzie.- Mogę tu zostać? Póki nie wrócisz? Henry skinął głową.- Póki nie wrócę - powtórzył, zupełnie jakby to była mantra, która miałazapewnić jego szczęśliwy powrót.- Czy.czy musisz się napić, zanim wejdziesz? Wątpił, by był w stanie, niejeść, nie.- Nie.Ale dziękuję.Tony odgarnął włosy z twarzy i zdobył się na nie-pewny uśmiech i lekkiewzruszenie ramion.- Hej, nie, żeby mi to przeszkadzało czy co.Henry odpowiedział uśmiechem.Więcej dla tegośmiertelnego chłopca zrobić nie mógł.- I dobrze.Dzwonek telefonu sprawił, że obaj odwrócili głowy z identycznym wyrazempaniki na twarzach.Henry szybko się opanował i kiedy Tony zapytał:- Chcesz, żebym odebrał? - spokojnie mu odpowiedział:- Nie, ja odbiorę.Podniósł słuchawkę, nim przebrzmiał drugi dzwonek.Przestrzeń pomiędzyoknem a telefonem pokonał w ułamku sekundy.Tyle samo czasu potrze-bował, żeby zebrać się w sobie.- Halo? Henry?Vicki.Nie dało się nie poznać charakterystycznego tonu głosu, pełnegojednocześnie zmartwienia i irytacji.Nie wiedział, kogo innego się spodziewał.Nie, nieprawda.Wiedział, kogo się spodziewał, nie wiedział tylko, dlaczego.Gdyby Anwar Tawfik uznał, ze chce się z nim skontaktować, raczej niekorzystałby z telefonu.- Henry.? - usłyszał niespokojny głos Vicki.- Witaj, Vicki.- Coś się stało?Po jej głosie Henry poznał, że Vicki wie, iż coś jest nie tak, więc równiedobrze mógł jej od razu powiedzieć co.- Nic.Tony tu jest.- Za jego plecami Tony zaczął wiercić się na kanapie.- Co się stało Tony'emu?Oczywisty wniosek.Powinien był przewidzieć, że go wyciągnie.- Ma problem.Ale się nim zajmę.Dziś w nocy.- Jaki problem?- Chwileczkę.- Zakrył mikrofon, odwrócił się i uniósł pytająco brew.Tony zrozumiał i pokręcił energicznie głową, wbijając palce w poduszkę.- Nie mów jej.Wiesz, jaka ona jest.Zapomni, że jest tylko człowiekiem,pobiegnie tam, dopadnie tego gościa i będzie po niej.Henry skinął głową. A ja nie jestem tylko człowiekiem.Jestem nocą.Jestemwampirem.Chcę, by była tam ze mną.Nie chcę stawać przeciwko tej istociesam".- Vicki? Tony nie chce, żebym ci mówił.To.hm.problem z pewnymmężczyzną.- Och
[ Pobierz całość w formacie PDF ]