[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojechaliśmy do kościoła.Byli- Nie wiem - odparła, przełknąwszy ślinę.- Jakoś się niewszyscy moi krewni i przyjaciele.Czekaliśmy długo, ale Johnnyzło\yło.się nie pokazał, nie stawił się na ślub.Jesteś zadowolony?- Chcesz powiedzieć, \e nigdy nie spotkałaś wymarzonego- To było dawno.mę\czyzny?- Od tamtej pory nikogo nie miałam.Poczuła się okropnie.Pytanie nie było ani niestosowne, ani- Czy wiesz, dlaczego on zniknął?niegrzeczne, ale nie lubiła rozmawiać o Johnnym.- Och, tak, w końcu się dowiedziałam.Johnny był maklerem.- Mo\na to tak nazwać.Pracował w renomowanym biurze, ale tracił mnóstwo pieniędzy- Mę\czyzni w Kalifornii muszą być bardzo nieśmiali.Trud-na hazard, o czym nie miałam pojęcia.Siedział w długach pono mi uwierzyć, \e ktoś taki jak ty pozostaje w wolnym stanie.uszy, tak w ka\dym razie twierdzili potem jego przyjaciele.Po-Postanowiła uznać to za komplement.dobno kiedy wystawił mnie do wiatru, było tego z górą sto- Dziękuję.tysięcy dolarów.Wierzyciele grozili mu, zdaje się, ucięciem- Mówię szczerze.- Znów przesunął palcem po jej szyi.palca czy czymś podobnym, jeśli w dzień ślubu nie zjawi sięOdruchowo drgnęła.Spojrzała na stół.z dwudziestoma pięcioma tysiącami.Rozumiem więc, \e się bał,- Mo\e coś zjemy - zaproponowała.- Przyniosę zakąski,nie rozumiem tylko, dlaczego nawet do mnie nie zadzwonił.a ty usiądz do stołu.- Co za okropne prze\ycie.Podała mu swój kieliszek, omal nie wylewając przy tym wina,- Od tamtej pory jestem nieufna.i uciekła z pokoju.W kuchni przekonała się, \e policzki jej pło-- Czyli jeden łobuz zrujnował ci \ycie.ną, a co gorsza, nie mo\e złapać tchu.Co się z nią dzieje? Prze-- Nie wiem.Po prostu nie było potem nikogo, kto wydałbycie\ nic jej nie zrobił, tylko jej dotknął.mi się wa\ny.Potrzebowała czasu, \eby wziąć się w garść.Zapełniwszy- Musiałaś bardzo go kochaćpółmisek, wróciła z nim do pokoju.Nick pomógł jej usiąść,Nie podobało jej się to wypytywanie.Widocznie uwa\ał, \ea potem zajął miejsce po drugiej stronie stołu.przez mał\eństwo zyskał do niej pewne prawa.- Częstuj się - powiedziała, nie patrząc mu w oczy.Wziął- Johnny chyba na to nie zasługiwał, ale tak, kochałam go.trochę pieczarek, oliwek i salami.Zrobiłabym dla niego wszystko, nawet uciekłabym do Meksyku- Spotkałaś kiedyś mę\czyznę swoich marzeń? - spytał.albo jeszcze dalej.Westchnęła z irytacją.- Ale nie poprosił cię o to.- Chyba mam ju\ na zawsze jakąś skazę.Mo\e powinnam- Nie.- Miałaś od niego potem jakieś wiadomości? - spytał, wkła- Areszcie się do tego przyznać.- Póki jeszcze mogę zmienić zdanie? - spytał z uśmiechem.dając pieczarkę do ust.- Jeśli chcesz, to mo\esz.- Nie.- Ten twój Johnny głęboko cię zranił, prawda?Nick jadł bez słowa.Zdaje się, \e rozwa\ał, czego nowego się- Bardziej, ni\ się do tego przyznaję.o niej dowiedział.Nieświadomie zaczęła bębnić palcami o blat- Chcę wiedzieć, co za skazę miałaś na myśli.stołu.Wreszcie poczuła, \e nie mo\e znieść milczenia.Westchnęła.- Czy teraz wydaję ci się jeszcze mniej warta?- Po jego odejściu zapadłam w odrętwienie.Jadłam, ubiera-- Nie - odpowiedział po chwili.- Sądzę, \e cię lepiej rozu-łam się i chodziłam do pracy niczym jakiś automat.Przez pewienmiem.czas nawet próbowałam prowadzić \ycie towarzyskie, ale, nie-Nie była pewna, co ma na myśli.Czy zrozumiał, dlaczegostety, w środku byłam martwa.Du\o pózniej zaczęłam chodzićpozostawała panną, czy te\ dlaczego zgodziła się wziąć ślub dlana randki dla uspokojenia mamy.Kiedy mę\czyzna mnie cało-pieniędzy?wał, nie czułam niczego.- Spojrzała mu w oczy.- Czy odpowie-- Jesteś rozczarowany?działam na twoje pytanie?- Nie.A chciałabyś, \ebym był?- To był dla ciebie wielki dramat - powiedział, nie spuszcza-- Dlaczego miałabym chcieć?jąc z niej oczu.Spojrzał zadumanym wzrokiem na wino w kieliszku, potem- Owszem.- Uwolniła dłoń, wzięła od niego talerz i poszłapodniósł głowę i uśmiechnął się.do kuchni.Do oczu cisnęły jej się łzy.Starannie wytarła oczy- Słyszę w sobie taki głos, który mówi, \e chciałabyś, \ebymchusteczką.Nie rozumiała, czemu się rozkleja.W ogóle nie rozu-teraz wstał, wyszedł i nigdy więcej nie wrócił.miała, co się z nią dzieje.Straciła władzę nad własnym \yciem- Tak jak Johnny?i chyba to gryzło ją najbardziej.- Z innych powodów, ma się rozumieć.Wstała.Nick nasłuchiwał dzwięków dolatujących z kuchni.Zdawało mu- Muszę wymieszać sałatkę i wstawić makaron.Podeszła,się, \e Felicia jest zła, a przynajmniej rozdra\niona.Spotkanie nieby wziąć jego talerzyk.Nick przytrzymał jej rękę.układało się po jego myśli.Jak na kobietę, która się sprzedaje, FeliciaZnowu poczuła zapach wody kolońskiej.Serce zabiło jej moc-stanowczo zle się reklamowała.Wiedział zaś, \e wuj jeszcze jej nieniej, kolana nagle stały się miękkie.zapłacił.Vinny umiał rządzić ludzmi i nikogo nie wynagradzał z gó-- Wcale nie chcę ci sprawić przykrości.- Nick przesunąłry.Znalazł bardzo niezwykłą wspólniczkę.kciukiem po jej dłoni.- Chcę po prostu się dowiedzieć, kimFelicia wróciła z sałatką.Eleganckim ruchem podsunęła mujesteś.salaterkę.Nie wątpił w prawdziwość usłyszanej historii, nato-- Na pewno nie typową samotną kobietą - odparła.miast mocno powątpiewał w nienaganne prowadzenie Felicii.- To ju\ wiem.Popatrzył na jej twarz, otoczoną falami kasztanowych wło-- No, mo\esz brać się do sałatki - powiedziała, sobie nało\yłasów.Zdjęcie było doprawdy niczym w porównaniu z orygina-na talerz kilka liści sałaty i znów skierowała się do kuchni.-łem.Poczuł, \e się w niej zakochuje.A właściwie nie w niej,Mam kłopoty z sosem, nie chce odpowiednio zgęstnieć.tylko w postaci, którą stworzyła.Jej gra wydawała mu się mi-- Nawet fachowcom to się zdarza! - zawołał za nią.strzowska.- A ty nigdy nie masz problemów w pracy?! - odkrzyknęła- Chcę, \eby twoja mama była zadowolona - powiedział.z kuchni.- Jeśli chcesz jej sprawić przyjemność, koniecznie pochwal- Nieustannie - odparł.- Inwestor musi dziesięć razy po-makaron.nieść klęskę, zanim wreszcie coś mu się uda.- Na pewno to zrobię.- Jako szef kuchni splajtowałbyś, gdybyś miał taką prze-Jedli w milczeniu, Nick nie przerywał jednak obserwacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]