[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochylona nad tłumaczeniem Kaira słyszała tupotnóg wyższych urzędników, którzy biegali tam i z powrotem z tekstami,przyciszone rozmowy (dominował temat zniszczonego ptaka oraznieobecności Jainy Naroomi) oraz stukot translatorów, a dalej, w tle,równomierne szszszszsz schodów ruchomych.Zawieszone nad klawiaturą dłonie znieruchomiały i wtedy padł nanie cień wiatraka.Podmuch zmierzwił włosy Kairy, ktoś krzyknął cicho,gdy przeciąg zrzucił na podłogę stertę kartek nie uniosła głowy, alesłyszała, jak spadają, ten szeleszczący dzwięk był nie do pomylenia zniczym innym.Mimo wiatru wciąż było nieznośnie gorąco, dziewczynaczuła, jak strużka potu spływa, łaskocząc, między jej łopatkami.Suchepowietrze pachniało nagrzanym metalem, a także czymś pylistym, coprzywodziło na myśl głębokie, ciemne i stare studnie, w których oddawna nie było kropli wody.Woda.Kaira przesunęła spuchniętym językiem po wyschniętychwargach.Muszę się czegoś napić.Nie wstała jednak, żeby pójść dobufetu.Tłumaczyła nadal.Zmęczenie wbijało się w czaszkę niczym klin.Dokładnie tak toodczuwała jakby ktoś włożył w jej mózg kołek promieniującyznużeniem na całe ciało.Do nasady nosa i niżej, do brzucha, gdziewirowało ospałymi falami.Energia, która ożywiała ją rano, znikła bezśladu, teraz spocona dziewczyna najchętniej położyłaby się do łóżka,pod chłodne prześcieradło.Choć i tak chyba nie zdołałaby zasnąć.Jejumysł pracował jak zepsuta maszyna, wciąż i wciąż wyświetlając tesame obrazy, wracając do tych samych wspomnień.Czarno ubrano sylwetka przy łóżku, błysk noża, Jaina konająca zpoderżniętym gardłem.Krew, jej zapach, jej kolor, oleista gładkośćczerwieni na białej skórze.Odgłos pękającego lustra.Obrazy, dzwięki izmysłowe wrażenia niczym garść niekompletnych klocków.Niepotrafiła przestać, jej umysł zbuntował się i krążył wokół wspomnień zuporem psa oszczekującego jeża.Zachichotała.Nigdy nie widziałaprawdziwego jeża.I znowu błysk noża, Jaina konająca w rosnącej kałuży krwi,dzwięk rozbijanego lustra.Pomiędzy tymi scenami była ciemność.Ktozabił zabójcę, kto rozwalił mu głowę o zwierciadło? Ona czy Finnen?Kaira coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Finnen.Wszystko to musiało mieć jakiś sens i dziewczyna próbowała goodnalezć.Ludzie zafascynowani książką analizują ją, starając się dotrzećdo zródła jej niezwykłości, lecz ostatecznie zostają z garścią czarnychliterek na białym tle, ze słowami, które z każdym czytaniem stają sięcoraz bardziej puste, bo istota książki gdzieś znika.Tak samo Kairarozłożyła wspomnienia zeszłej nocy na elementy podstawowe, nicnieznaczące.Zapach krwi, jej kolor, czerwony, intensywny, błyszczący w blaskuświetlików.Chwila, gdy głowa zabójcy uderzyła w lustro.Czy naprawdęwidziała zdumienie w odbiciu jego oczu, czy tylko je sobie wyobraziła?Nie była pewna, choć jeszcze przed kilkoma godzinami mogłaby tosobie przypomnieć, a potem przywołać w pamięci także inne szczegóły,aż wreszcie pojęłaby wydarzenia zeszłej nocy i dopasowała je doukładanki.Przynajmniej tak jej się zdawało, bo teraz miała wrażenie, żeto, co najważniejsze, przecieka jej między palcami jak woda, z każdąchwilą bledsze, dalsze, aż wreszcie przestała wierzyć, że w ogóleistniało.Odsunęła translator, wyprostowała plecy.Bolały ją mięśnie i wciążchciało jej się pić. Pójdę do bufetu, tylko na moment, zaraz wracam powiedziała w przestrzeń, do nikogo konkretnego.Minęła młodego mężczyznę, który pracował przy jednym z biurek.Dla ścisłości udawał, że pracuje, a tak naprawdę, gdy tylko wstała,zaraz zaczął się na nią gapić.Była tego pewna, co więcej, pamiętała, żeten sam chłopak śledził ją oczyma już kilka razy.Czasem w przelociemówił cześć , ale to wszystko, nigdy nawet się nie przedstawił.Nieśmiały wielbiciel? Kaira nie miała w tej chwili głowy, żeby się nadtym zastanawiać.W bufecie wypiła kawę, po czym wróciła na siódme piętro i stanęłaprzed drzwiami sali 9C.Zawahała się.Oprócz niej w holu były tylkodwie kobiety, obie ukryte za doniczką i liśćmi wielkiego krzakazimnorośli.Kaira słyszała ich przyciszone głosy mówiły o siostrachDia, które zostały karnie usunięte z pracy, ale ponieważ ich dziadekpociągnął za odpowiednie sznurki, nic więcej im nie groziło.Kaira wstrzymała oddech, czekając, czy kobiety wspomną oczwartej osobie biorącej udział w kradzieży ptaka.Nie wspomniały, zczego dziewczyna wywnioskowała, że trojaczki wzięły całą winę nasiebie.Powinna poczuć wdzięczność, ale nie potrafiła.Wiedziała, że dlasióstr Dia był to drobny gest uprzejmości, jak otworzenie drzwi przedkimś, kto niesie zbyt wiele pakunków i sam nie może sobie poradzić.Siostry nie zdradziły jej, bo nic by na tym nie zyskały, ale w przeciwnymwypadku nie zawahałyby się ani chwili.Kaira odwróciła się i wskoczyła na ruchome schody.Hol ostatniego piętra świecił pustkami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]