[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak może byćwszystko zajęte, gdy przyjeżdża mój sahib? A nawet jeśli mieszka w nim ktoś, niech to nawetbędzie dziesięciu czy pięćdziesięciu, to wszyscy muszą się wynieść, wszyscy, wszyscy! A nadodatek mam powiedzieć jak się nazywasz! A czy ja pytałem o nazwisko tego recepcjonisty? Cotu ma do rzeczy nazwisko.Zła wiara nie mieści się w ciele, a mój sahib to nie nazwisko.Powie-działem po prostu, że nie potrzebujesz żadnego, tak więc żadnego nie masz.A mnie nie chcą daćżadnego pokoju, bo jestem Arabem.Pomyśl sobie, ten portier, któremu Allah poskąpił nawetbrody, twierdzi, że w hotelu może mieszkać jedynie miejscowa i innych narodowości służba, alenie arabska.Podobno mają złe doświadczenia z powodu brudu i robactwa.Ja, Sejjid Omar i brud!Ja Sejjid Omar i robactwo! Ten portier mówi, że tu nie wolno mieszkać w ogóle żadnemu mu-zułmaninowi.Powiedział, że naszymi obrządkami religijnymi robimy bałagan i jesteśmy bruda-sami.A Syngalezi ci bałwochwalcy, są ponoć czyści jak chrześcijanie.Czy kto słyszał takie rze-czy? Chodz, sahib! Podziękujemy za taki hotel, poszukamy innego i basta!Już zamierzał odejść.Ruchem ręki nakazałem mu jednak pozostać i zwróciłem się do recep-cjonisty.Był to oczywiście bardzo uprzejmy człowiek.Pokój, którego żądał Omar był rzeczywi-ście zajęty, lecz mnie wcale na nim nie zależało.A ten, który zajmowałem wcześniej był wolny.W rzeczy samej Sejjid nie mógł dostać żadnego pomieszczenia do spania, ale jako mojemu słu-żącemu wolno mu było przez dzień przebywać w hotelu.Ze zrozumiałych względów administra-cja powodowana złymi doświadczeniami zakazywała przebywania nocą w hotelu arabskiej służ-bie.Omar nie powinien się skarżyć, po tym, jak pogardliwie wyrażał się o tych bałwochwal-cach.Powiedziałem, że zostaję i biorę pokój.Omar mógł zamieszkać w Pettah dzielnicy tu-bylców, gdzie mój znajomy Niemiec prowadził gospodę.Poza tym miał tam więcej okazji doćwiczeń językowych niż tu, w hotelu Grand Oriental.Mój pokój znajdował się na drugim piętrze, z oknem wychodzącym nie na morze, nie na ulicę,lecz na dziedziniec, którego widok sprawił, że poczułem się znowu jak w domu.Znałem na tymdziedzińcu każdy, najmniejszy nawet zakamarek, mimo że nigdy na niego nie wszedłem.Swoje-go czasu służył mi za przedmiot moich studiów etnograficznych.Mogłem się nimi zajmowaćspoglądając z położonego wysoko ganku, ponieważ z jednej strony zamykał go hotel, z drugiejbudynki administracji i dzięki szerokim przejściom łączył się z ulicami.Przewalał się tamtędybez przerwy barwny tłum wszelkiej maści i koloru.Szczególnie zainteresował mnie niegdyś pe-wien Tamil z początkami słoniowatości lewej nogi.I ledwie przekroczyłem próg mego pokoju ispojrzałem na dziedziniec, zza tylnego rogu wytoczył się kulejąc ów Tamil, starszy niż wówczas,lecz dokładnie z tą samą, skwaszoną miną i dokładnie tym samym suchym kaszlem.Lecz opu-chlizna objęła już całą nogę aż po pachwinę, tak że ten nieszczęśnik posiadał zarówno ludzką jaki słoniową nogę.W pokoju stały ten sam duży stół i to samo łóżko z mosiężnymi ramami i moskitierą, obokniego dwa małe stoliki do podawania kawy lub herbaty.Na ganku stał cały czas ten sam wygod-ny indyjski leżak mający z przodu dwie wysuwane listwy, dzięki którym można było wysokoułożyć nogi.Sam ganek był wykonany z ażurowego drewna i ciągnął się przez całą szerokość budynku.Nakażdym piętrze hotelu znajdowała się cała masa pokoi, z których każdy miał drzwi prowadzącena ów ganek.Aby goście sobie nie przeszkadzali, ganek podzielono na tyle części, ile było pokoi,przy pomocy albo cienkich drewnianych ścianek, albo zasłon z grubego materiału.Tak więc każ-dy mógł siedzieć jakby na własnym balkonie nie będąc oglądanym przez pozostałych gości.Po44pewnym czasie jednak w zasłonach porobiły się dziury, a ścianki tak zmurszały, że widziało sięwięcej niż się chciało czy powinno.Nie potrzeba było wiele wysiłku, aby ściankę działową takprzesunąć, że zaskoczenie sąsiada nie było niczym trudnym.W każdym razie umocowano je, aby chroniły przed wzrokiem, lecz nie przed słuchem, boprzy panujących tu upałach nikomu nie przychodziło do głowy zamykać drzwi od balkonu i tymsposobem można było słyszeć każde słowo dobiegające z pokoju po prawej i po lewej stronie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]