[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z tej książki czerpali wiedzÄ™ moi koledzy w czasach, kiedy w Kopenhadze uczyÅ‚em siÄ™ naksiÄ™dza.My, teolodzy, czÄ™sto bywaliÅ›my w salach wykÅ‚adowych medyków, przedmioty studiówprzecież sÄ… sobie bliskie.Przez jakiÅ› czas zastanawiaÅ‚em siÄ™ nawet, czy i ja nie powinienem zostaćlekarzem, ale ojciec mój odradzaÅ‚ mi to jak najsurowiej i przestrzegaÅ‚ przed takim wyborem z caÅ‚Ä…mocÄ….Tak wiÄ™c zostaÅ‚em duchownym - zwierzyÅ‚ siÄ™ pastor i nie wiadomo czemu wzruszyÅ‚ nakoniec ramionami.OtworzyÅ‚ ksiÄ™gÄ™ i zaczÄ…Å‚ czytać.Bez proszenia tÅ‚umaczyÅ‚ jej wszystkie trudniejsze sÅ‚owa,przekÅ‚adaÅ‚ Å‚aciÅ„skie terminy, mówiÅ‚, co po norwesku znaczÄ… stare duÅ„skie sformuÅ‚owania.MariasiedziaÅ‚a z na wpół otwartymi ustami i chÅ‚onęła wszystkie nowe wiadomoÅ›ci Tymczasem pastorzdjÄ…Å‚ z półki nastÄ™pnÄ… książkÄ™, która z kolei zawieraÅ‚a mnóstwo ilustracji.PozwalaÅ‚ swej uczennicyoglÄ…dać obrazki przedstawiajÄ…ce wewnÄ™trzne organy ludzkiego ciaÅ‚a, a także szkice instrumentów iprzyrzÄ…dów medycznych, które skonstruowaÅ‚ pewien wielki lekarz w dalekim kraju.Maria uważaÅ‚a,że wyglÄ…dajÄ… groznie i niebezpiecznie, ale kiwaÅ‚a gÅ‚owÄ…, gdy pastor opowiadaÅ‚, jakie sÄ… pożytecznei przydatne lekarzowi.Nieważne, że pacjenta muszÄ… przerażać.Niektóre obrazki ledwo zdążyÅ‚azauważyć, pastor przewracaÅ‚ pospiesznie strony z lekkim rumieÅ„cem na policzkach.PrzeglÄ…dali wÅ‚aÅ›nie bardzo interesujÄ…cy rozdziaÅ‚ na temat ludzkiego serca i maksymalnegoczasu życia ludzi, gdy z dziedziÅ„ca dobiegÅ‚y jakieÅ› krzyki i zamieszanie.To znowu ludzie z Jostedalen!Pastor poczuÅ‚, że serce tÅ‚ucze mu siÄ™ w piersi.Co siÄ™ staÅ‚o tym razem? Czyżby byliniezadowoleni z pomocy, jakÄ… im okazaÅ‚?Na tyle znaÅ‚ ludzkÄ… naturÄ™, by wiedzieć, że należy siÄ™ lÄ™kać takiej zbiorowej wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci,jakÄ… zawsze wzbudzaÅ‚y polowania na czarownice.Ludzie wyglÄ…dali, jakby postradali rozum, trudnobyÅ‚o sobie wyobrazić, że ci żądni krwi, zbrojni w cepy, siekiery i widÅ‚y tropiciele to zwykli chÅ‚opi,uprawiajÄ…cy górskie poletka, i stateczni ojcowie rodzin.Owszem, bogobojny von Salén wykonaÅ‚ kawaÅ‚ roboty, żeby ich aż tak podjudzić!Pastor bÄ…knÄ…Å‚ jakieÅ› przeprosiny pod adresem Marii, w pół sÅ‚owa zatrzasnÄ…Å‚ ksiÄ™gÄ™ i opuÅ›ciÅ‚bibliotekÄ™.- ZostaÅ„ tutaj! - zawoÅ‚aÅ‚ od drzwi.- To nie sÄ… sprawy dla mÅ‚odych dziewczÄ…t.Maria staÅ‚a niczym przyroÅ›niÄ™ta do podÅ‚ogi.Co on chciaÅ‚ przez to powiedzieć?Ostrożnie zakradÅ‚a siÄ™ do okna i leciutko odsunęła brzeg zasÅ‚ony.Przez szparÄ™ widziaÅ‚akrążących po podwórzu mężczyzn, wymachujÄ…cych kosami i widÅ‚ami do siana.WoÅ‚ali coÅ› i Å›mialisiÄ™.Nawet ten ich maÅ‚y pokraczny przywódca odwróciÅ‚ siÄ™ i wykrzywiÅ‚ do pastora w paskudnymuÅ›miechu.TriumfujÄ…co wyciÄ…gnÄ…Å‚ w górÄ™ zaciÅ›niÄ™tÄ… pięść i wskazaÅ‚ na wjeżdżajÄ…cy wÅ‚aÅ›nie wobejÅ›cie wóz.Och, nie!Maria o maÅ‚o nie zemdlaÅ‚a z przerażenia.Na wozie siedziaÅ‚a Anna!A wiÄ™c udaÅ‚o im siÄ™!Wiezli jÄ… na maÅ‚ej furce, skrÄ™powanÄ… i zakneblowanÄ…, kapelusz gdzieÅ› zniknÄ…Å‚, a siwe wÅ‚osyw pozlepianych kosmykach zwisaÅ‚y na ramiona.Z czoÅ‚a spÅ‚ywaÅ‚a jej krew, zalewajÄ…c policzki, i nawet z tej odlegÅ‚oÅ›ci Maria widziaÅ‚a, żetwarz staruszki zostaÅ‚a zmasakrowana ciosami mÄ™skich pięści i ciÄ™ciami bicza.Jak oni mogli! Jak mogli w taki sposób potraktować tÄ™ nieszczÄ™snÄ… kobietÄ™! Trzebakoniecznie.Nie!Nic nie może zrobić!Jedno jedyne sÅ‚owo obrony i sama znajdzie siÄ™ na stosie.Maria zmagaÅ‚a siÄ™ ze sobÄ….Po razpierwszy w życiu jej piÄ™kne i szlachetne zasady zostaÅ‚y wystawione na takÄ… próbÄ™.FaÅ‚sz iukrywanie ze strachu wÅ‚asnego zdania to najgorsze cechy, jakie znaÅ‚a.Zawsze pogardzaÅ‚a ludzmi,którzy w jednej chwili przyjmowali od kogoÅ› przyjazÅ„ i życzliwość, by w drugiej zdradzić,wyprzeć siÄ™ go, bo nie mieli dość siÅ‚y, by pokazać, co czujÄ….Czyż nie przeklinaÅ‚a wszystkich mieszkaÅ„ców osady nad fiordem za to, że tak wÅ‚aÅ›nieodnoszÄ… siÄ™ do jej matki?Owszem, ale teraz, teraz.wszystko staÅ‚o siÄ™ takie trudne.CzuÅ‚a gorycz w ustach.JeÅ›li chce żyć, sama musi zachowywać siÄ™ tak jak tamci.BÄ™dzie musiaÅ‚a wyprzeć siÄ™ starej, przysiÄ™gać, że nigdy jej nie spotkaÅ‚a, patrzeć na niÄ… ztakÄ… samÄ… nienawiÅ›ciÄ… jak zebrany na podwórzu tÅ‚um.Kobiety i dzieci ze wsi też ciÄ…gnÄ… gromadnie za furÄ…, dzieciaki z wrzaskiem i wyzwiskamiwtykajÄ… kije pomiÄ™dzy deski wozu, raniÄ…c boleÅ›nie staruszkÄ™.Kobiety biegnÄ… krzyczÄ…c, niektóre z niemowlÄ™tami na rÄ™kach.WytykajÄ… starÄ… palcami, plujÄ…,szydzÄ… z wiedzmy i dziÄ™kujÄ… Bogu, że zostaÅ‚a pojmana.Maria czuÅ‚a, że jÄ… mdli, kiedy patrzyÅ‚a, jakstaruszka cierpi, a jej udrÄ™ka jest rozrywkÄ… dla oszalaÅ‚ego tÅ‚umu.Ale co mogÅ‚a zrobić?ZnÄ™kana zaciÄ…gnęła na powrót zasÅ‚onÄ™ i osunęła siÄ™ na podÅ‚ogÄ™ pod oknem.Wielkie Å‚zy spÅ‚ywaÅ‚y jej po policzkach, Å‚zy wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci i bezsilnoÅ›ci.Anna już zostaÅ‚a skazana, tyle Maria byÅ‚a w stanie pojąć.Ona sama nie miaÅ‚a najmniejszej szansy, by jej pomóc.Chyba że.MogÅ‚oby siÄ™ przecież tak zdarzyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]