[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.P: Co pani wtedy zrobiła?O: Odwróciłam się do Georgette i powiedziałam: "To ona".Georgette odparła: "Tak, to ona".Zaczęła coś jeszcze mówić, ale wtedy cała ulica została oświetlona jasnym błyskiem, rozległy sięgłośne trzaski, a potem z góry zaczęły spadać kable elektryczne.Z niektórych leciały iskry.Jedenkabel trafił w mężczyznę, który stał przed nami, i ten człowiek za.zapalił się.Inny zaczął uciekaći nadepnął na kabel, i jego ciało dosłownie.wygięło się w łuk do tyłu, jakby było z gumy.A potemupadł.Inni ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać, po prostu uciekać na oślep, a z góry spadało corazwięcej przewodów.Wiły się wszędzie jak węże.A ona się z tego cieszyła.Cieszyła się! Czułam, żesię cieszy.Wiedziałam, że nie wolno mi tracić głowy.Wszyscy, którzy uciekali, zostawali porażenielektrycznością.Georgette powiedziała: "Szybko, Cora.O Boże, nie chcę być spalona żywcem".Jana to: "Stój, Georgette.Jeśli teraz stracisz głowę, już nigdy nie będziesz mogła zrobić z niejużytku".Czy coś podobnie głupiego.Ale ona nie słuchała.Puściła moją rękę i zaczęła biecchodnikiem.Krzyknęłam za nią, żeby się zatrzymała - tam był jeden z tych wielkich, ciężkich kabli,dokładnie przed nami - ale nie posłuchała.A potem.potem.Boże, poczułam, poczułam węchem,kiedy zaczęła się palić.Dym jakby buchnął z jej ubrania i wtedy pomyślałam: tak musi wyglądać,kiedy kogoś zabijają na krześle elektrycznym.Zapach był słodkawy jak zapach pieczonejwieprzowiny.Czy ktoś z was kiedykolwiek to czuł? Czasami śni mi się ten zapach.Stałam bezruchu i patrzyłam, jak Georgette Shyres robi się czarna.Gdzieś dalej, na West End, rozległ sięgłośny wybuch - to chyba poszły główne zbiorniki - ale nawet tego nie zauważyłam.Rozejrzałamsię dookoła i zobaczyłam, że zostałam sama.Wszyscy inni albo uciekli, albo się spalili.Widziałamkilka ciał, może ze sześć.Wyglądały jak kupy starych szmat.Jeden z kabli spadł na ganek jakiegośdomu po lewej stronie ulicy i dom zajął się ogniem.Słyszałam, jak staroświeckie zasłony zkoralików strzelają w ogniu niby prażona kukurydza.Wydawało mi się, że stoję tak od dawna,powtarzając sobie, że nie wolno mi tracić głowy.Wydawało mi się, że minęło wiele godzin.Zaczęłam się bać, że zemdleję i upadnę na jeden z tych kabli albo że wpadnę w panikę i zacznęuciekać.Jak.jak Georgette.Więc zaczęłam iść przed siebie.Krok po kroku.Na ulicy zrobiło sięjeszcze jaśniej od tego płonącego domu.Przestąpiłam przez dwa poruszające się kable i obeszłamjakieś ciało, z którego została tylko kupa łachmanów.Ja.ja musiałam patrzeć, gdzie stawiam nogi.Te zwłoki miały obrączkę na palcu, ale poza tym były całe czarne.Całe czarne.Jezu Chryste,pomyślałam.Dobry Boże.Przestąpiłam przez następny kabel, a potem zobaczyłam trzy obok siebie.Stanęłam i tylko na nie patrzyłam.Pomyślałam, że jak zrobię krok nad nimi, wszystko będziedobrze, ale.nie mogłam się odważyć.Wie pan, o czym myślałam? O tej zabawie, w którą siębawiliśmy, kiedy byliśmy dziećmi, zabawie w Wielkie Kroki.W mojej głowie jakiś głos mówił:Cora, zrób jeden wielki krok.A ja myślałam: Czy mogę? Czy mogę? Jeden kabel nadal sypałiskrami, a pozostałe dwa wyglądały na odłączone.Ale nigdy nie wiadomo.Ten trzeci przewód teżwyglądał tak, jakby nie był pod napięciem.No więc stałam tak i czekałam, żeby ktoś przyszedł, alenikt nie przychodził.Dom się palił przez cały czas.Ogień przerzucił się na trawnik, na drzewa iżywopłot.Ale straż pożarna się nie zjawiła.Oczywiście nie mogli przyjechać.Do tej pory pożarogarnął już całą zachodnią stronę miasta.Czułam, że zaraz zemdleję, l w końcu zrozumiałam, żealbo zaraz zrobię ten wielki krok, albo będzie po mnie.Więc go zrobiłam, największy krok, jakizdołałam.Oparłam stopę na ziemi niecały cal od ostatniego przewodu.Potem zrobiłam następnykrok, obeszłam jeszcze jeden kabel, a potem zaczęłam biec.l to wszystko, co pamiętam.Kiedynadszedł świt, leżałam na kocu na posterunku policji, a obok mnie inni ludzie.Niektórzy z nich -kilkoro - to byli uczniowie w balowych strojach.Zaczęłam ich wypytywać, czy widzieli Rhondę.Aoni powiedzieli.p-p-powiedzieli.(Krótka przerwa)P: Czy jest pani osobiście przekonana, że to się stało za przyczyną Carrie White?O: Tak.P: Dziękujemy pani, pani Simard.O: Chciałam o coś zapytać, jeśli można.P: Oczywiście.O: Co się stanie, jeśli jest więcej takich jak ona? Co się stanie ze światem?"Nadejście cienia" (s.151):Przed godziną 0.45 28 maja sytuacja w Chamberlain stała się krytyczna.Szkoła, położona z dala odinnych budynków, wypaliła się sama do końca, ale śródmieście nadal stało w ogniu.Niemal caławoda z miejskich wodociągów została zużyta.Na szczęście w ujęciu wodnym na Deighan Streetznajdowała się wystarczająca ilość wody (pod niskim ciśnieniem), żeby uratować budynki stojącepowyżej skrzyżowania Main Street i Oak Street.Eksplozja stacji benzynowej Citgo, stojącej przy końcu Summer Street, wywołała gwałtownypożar, który opanowano dopiero około dziesiątej rano.Summer Street nie została pozbawionawody; po prostu nie było strażaków ani sprzętu przeciwpożarowego, żeby wodę skierować naogień.Sprzęt zaczęto już ściągać z Lewiston, Auburn, Lisbon i Brunswick, ale do godzinypierwszej nic jeszcze nie nadeszło.Na Carlin Street wybuchł pożar wywołany przez zerwane ze słupów przewody elektryczne.Miał onzniszczyć całą północną stronę ulicy włącznie z bungalowem, w którym Margaret White urodziłaswoją córkę.W zachodniej części miasta, w pobliżu miejsca zwanego potocznie Brickyard HilI, miała miejscenajwiększa katastrofa: wybuch głównych zbiorników paliwa i w następstwie tego pożar, który niedawał się opanować niemal przez cały następny dzień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]