[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pokładzie obserwacyjnym siedzący naprzeciw Joshuy Lobsang uśmiechnął się swymplastikowym uśmiechem.Obaj trzymali kubki z kawą Lobsang także popijał swoją i Joshuawyobraził sobie wypełniający się powoli zbiornik w jego brzuchu. Jak ci się podoba lot? zapytał Lobsang. Na razie świetnie.W rzeczywistości czuł się lepiej niż świetnie.Jak zawsze, kiedy pozostawiał za sobąZiemię Podstawową, duszące poczucie zamknięcia szybko się rozwiewało: ucisk, z któregodorastając, nie zdawał sobie sprawy, aż do chwili kiedy zniknął podejrzewał, że to ucisk światazbyt pełnego innych umysłów, innych ludzkich świadomości.Wydawało się, że jest na niewyczulony: nawet na dalekich wykrocznych światach zawsze rejestrował, że w pobliżu zjawilisię inni, choćby i niewielka grupka.Jednak o tej niezwykłej, quasi-telepatycznej zdolności nierozmawiał z nikim oprócz siostry Agnes, nawet z Jansson.I nie miał ochoty poruszać tej kwestiiteraz z Lobsangiem.W każdym razie ogarnęło go poczucie swobody, uwolnienia orazszczególna świadomość Ciszy, jakby bardzo oddalonego i słabo wyczuwanego umysłu albouderzeń ogromnego starego dzwonu w dalekich górach.A raczej wyczuwał to, kiedy Lobsangmilczał, a nie mówił, jak w tej chwili. Polecimy wzdłuż równoleżnika na zachód, mniej więcej.Bez trudu utrzymamyprędkość pięćdziesięciu kilometrów na godzinę.Przyjemne, spacerowe tempo; jesteśmy tu po to,żeby badać.W ten sposób za parę tygodni powinniśmy dotrzeć do cienia kontynentalnychStanów Zjednoczonych.Twarz Lobsanga nie była całkiem realna; przypominała odrobinę rozstrojoną symulacjęCGI.Ale tutaj, w tym fantastycznym statku, w tej realizacji oszałamiających marzeń Lobsanga,Joshua zaczął odczuwać do niego sympatię. Wiesz, Lobsangu, poczytałem trochę o tobie, kiedy już wróciłem do Domu po naszejrozmowie w transEarth.Ludzie mówili, że najsprytniejsze, co może zrobić superkomputer wchwili, kiedy go włączą, to zadbać o to, żeby nie dało się już go wyłączyć.I że ta historia zreinkarnacją Tybetańczyka to tylko przykrywka właśnie po to, żeby nie mogli cię wyłączyć.Wszyscy o tym rozmawialiśmy, aż siostra Agnes powiedziała, że przecież jeśli komputer mapragnienie, by go nie wyłączono, to znaczy, że ma poczucie siebie, a więc posiada duszę.Wiem,że papież pózniej zadekretował inaczej, ale w sporze siostry Agnes z Watykanem zawsze stanępo stronie siostry Agnes.Lobsang milczał przez moment. Chętnie spotkam się kiedyś z siostrą Agnes.Rozumiem, co powiedziałeś.Dziękuję ci,Joshuo.Joshua się zawahał. Skoro już mi dziękujesz, to może odpowiesz też na jedno pytanie.Czy to ty, Lobsangu?Czy też jesteś na Podstawowej, w jakimś systemie pamięci na MIT? Czy to istotne pytanie? Oczywiście, że istotne, Joshuo.Na Podstawowej jestem rozproszony po wielu bankachpamięci i systemach przetwarzania danych.Częściowo dla bezpieczeństwa, a częściowo dlawydajności i efektywności odzyskiwania i analizy informacji.Gdybym chciał, mógłbym uznaćswoją jazń za podzieloną na pewną liczbę centrów, czy też ognisk świadomości.Ale jestemczłowiekiem, jestem Lobsangiem.Pamiętam, jak to było, kiedy wyglądałem na świat z kostnejgroty, z jedynego pozornego ogniska świadomości.I w ten sposób to utrzymuję.Jestem tylkojeden ja, Joshuo, tylko jeden Lobsang, chociaż mam rozrzucone na kilku światach kopierezerwowe.I owo ja towarzyszy ci w naszej wyprawie.Jestem całkowicie oddany tej misji.Aprzy okazji, kiedy przebywam w jednostce mobilnej, przez ten czas ona także jest mną , chociażdostateczna część mnie pozostaje poza tą skorupą, żeby umożliwić lot sterowca.Gdybym tuzaginął albo uległ zniszczeniu, kopia zapasowa na Ziemi Podstawowej zostanie zainicjowana izsynchronizowana z tym, co uda ci się odzyskać z banków pamięci na statku.Ale to będzie jużinny Lobsang.Będzie mnie pamiętał, lecz nie będzie mną.Mam nadzieję, że to jasne.Joshua pomyślał chwilę. Cieszę się, że jestem tylko standardową istotą ludzką stwierdził. No, mniej więcej, w twoim przypadku przyznał Lobsang. Ale, skoro jesteśmy wdrodze, możesz być pewny, że mój raport o rzezi ekspedycji Kongresu trafił już do odpowiednichwładz.Oraz, dla pewności, także do redakcji pism, które uważam za godne zaufania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]