[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Upłynęładłużs zachwila,nimludzierozs zyfrowalis łowanaczelnegobarda,agdyjużtos ięs tało,wybuchłapows zechnakłótnia.Cynanzacząłzachwalaćpięknos wojejzdobyczy,ws kazującnalicznejejzalety,aleTegidpozos tałniewzrus zony:zwycięzcązos tałAlunTringadinictegofaktuniemogłozmienić.Pokonanimus ieliwypłacićwygraną.Tegidtrzykrotnieuderzyłlas kąwziemię, zamykająccałąs prawę.Wróciliś mydociepłej,pełnejś wiatłahali,głodniis pragnieni,ciekawiwes ołychopowieś cio dopiero co zakończonych łowach.Stojącwprogu,s zybkorozejrzałems ięwś ródobecnych,aletakżetutajnigdzieniebyłowidaćGoewyn.Zawróciłemnapięcieipoś pies zyłemdo nas zejchaty.Chatabyłapus taiciemna,apopiółnapalenis kuzupełniezimny.Wyglądałonato,żenikttutajniezaglądałoddłużs zegoczas u,byćmożeodrana.Pobiegłemzpowrotemdohali,przecis nąłems iędo Tegida, który,s tojącprzyogniu, czekał, ażtrafidoniego pełnydzban.—Gdziejes tGoewyn?— spytałemzdys zany.—Witaj, Llew.Goewyn?Niewidziałemjej.Dlaczego pytas z?—Nigdzieniemogęjejznaleźć.Rano wybrałas ięnaprzejażdżkęzTangwen.—M ożejes t.—Wchaciejejniema.—M ojeoczybiegałynies pokojniepogwarnejhali.—Tangwenteżniewidać.Tegid odwróciłs ięiges temdłoniprzywołałCynana.— Gdziejes tTangwen?—Czywidziałeś jąpóźniejniżdziś rano?— s pytałemcorazbardziejzaniepokojony.—Czyjąwidziałem?—Pociągnąłłykzpucharu,poczymwręczyłgomnie.—Przecieżwies z, żepolowałemod ś witania.GoewyniTangwenwyjechałyrazemzgrodu—wyjaś niłem,s tarającs ięzapanowaćnaddrżeniemgłos u — aterazwyglądanato, żejes zczeniewróciły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]