[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy tylko goście wyszli, posłuchała rady ostrożnego Nathana i dla większegobezpieczeństwa wyniosła paczkę z okrętu.Wewnątrz znalazła starannie opakowany niezwykłyinstrument, trochę podobny do okaryny.Trollowy gwizdek Sally Linsay dotrzymała słowa.Maggie obejrzała klawisze; sterowanie wydawało się bardziej skomplikowane niż w tej zabawce,jaką widziała u Sally.Może to nowszy model.Znalazła też krótką, jednostronicową instrukcję,podpisaną ręcznie G.Abrahams.Nazwisko nic jej nie mówiło. Chciała jak najszybciej wypróbować gwizdek w rozmowie z trollami.Zwolniła Nathana, który odchodząc, uśmiechał się i kręcił głową.Poszła na pokładobserwacyjny, gdzie trolle lubiły spać, może z powodu niższej temperatury.I rzeczywiście byłytu i czochrały się łagodnie, na wpół uśpione.Porozumiewały się jak zwykle spokojnymi, ledwiesłyszalnymi dzwiękami.Maggie dyskretnie włączyła okarynę, wymierzyła w Jake a i słuchałauważnie.I zdziwiła się, kiedy od strony Jake a zabrzmiały słowa: Jestem syty / zadowolony, jest zabawnie, pragnę wrócić do /znaczenie niezrozumiałe/.Słowa wygłaszał męski głos, stanowczy i dość miło brzmiący, choć sztuczny.Czyli trollowy gwizdek działał, choć brzmiało to raczej jak wymiana koncepcji niż realnetłumaczenie.Ci maniacy z Korporacji Blacka czy kim tam naprawdę był G.Abrahams pewnie uwielbiali bawić się tą zabawką.Skierowała trollowy gwizdek na Marjorie. Samica tutaj patrzy samica bez partnera / znaczenie niezrozumiałe, tłumaczenieprzybliżone: samica dla własnych celów decydująca się nie mieć partnera&To o niej! Każdemu się wydaje, że jest świetnym doradcą w sprawach osobistych& mruknęłapod nosem Maggie.Zebrała się na odwagę, uniosła trollowy gwizdek, przysunęła sobie ustnik i powiedziaławyraznie: Nazywam się Maggie Kauffman.Witajcie na pokładzie Benjamina Franklina.Jej słowom towarzyszył płynny werbel.Trolle znieruchomiały.Patrzyły na nią z rozdziawionymi ustami i szeroko otwartymioczami.Pokazała siebie palcem. Maggie.Maggie&Marjorie zamruczała w odpowiedzi, najwyrazniej usiłując znalezć dla Maggie jakąśetykietę: Przyjaciel / babcia / interesująca obca&Ta babcia zaskoczyła Maggie.Babcia? Jak bardzo ludzkie określenie& Czy w tensposób postrzegały jej relacje z załogą? Według trolli jest starą kobietą pilnującą swych małychwnuków? No fakt, w większości byli sporo młodsi od niej&Zmiało podeszła do kąta kabiny, gdzie kuliły się trolle, i usiadła na dywanie obok nich. Jestem Maggie.Maggie& Macie rację, nie mam męża.Nie mam partnera.Okręt jestmoim domem&Miała wrażenie, że Marjorie samica przygląda się jej ze smutkiem swymi dużymibrązowymi oczami.Dłoń niczym skórzana łopata bardzo delikatnie dotknęła ramienia Maggie.Maggie nie miała innej możliwości, niż przysunąć się bliżej.Poczuła, jak obejmują ją potężneramiona.Carl tymczasem złapał okarynę i próbował tak długo, aż udało mu się powiedzieć: Miętówka!I tak znaleziono Maggie rankiem.Obudziła się, kiedy któryś z marynarzy bardzo, ale tobardzo delikatnie wyplątał ją spomiędzy chrapiących trolli.Zniadanie okazało się nieco krępujące.Wszyscy w załodze, co do jednego, wiedzieli, jakspędziła noc.Ale Maggie nigdy nie należała do osób przeczulonych na punkcie własnej powagi.Przez cały dzień pozwoliła załodze eksperymentować z trollowym gwizdkiem, podnadzorem.Poprosiła Gerry ego Hemingwaya z Działu Naukowego, żeby przestudiował jegodziałanie, a przynajmniej impulsy na wejściu i wyjściu.Wieczorem musiała rozkazać, by marynarze odłożyli gwizdek, żeby zmęczone trollemogły się wyspać na pokładzie obserwacyjnym.Następnego dnia przy śniadaniu zarządziła zebranie całej załogi. Jennifer, wczoraj spędziłaś sporo czasu z Jakiem zwróciła się do Jennifer Wang zoddziału piechoty morskiej.Wiedziała, że jej dziadkowie przybyli z Chin. Co ci mówił?Wang była trochę zakłopotana. Dużo słów, których nie rozumiałam.Ale ogólnie coś w sensie, że jestem daleko oddomu.Rozbawiło mnie to.Znaczy, jestem Amerykanką chińskiego pochodzenia, jestem dumnaz bycia obywatelem Stanów Zjednoczonych, ale coś chyba mam we krwi.Tylko skąd onwiedział? Bo jest sprytny.Ma intuicję.Myśli& Wiecie, posłano nas między innymi po to, żebyszukać na Długiej Ziemi inteligencji.Zgadza się? A teraz mamy ją tutaj, na tym okręcie, żyjącąmiędzy nami.Nawiasem mówiąc, tak będę się bronić przed sądem wojskowym.Jestem dumna ztego, jak traktujecie nowych członków załogi.Ale teraz, jeśli w ciągu dwóch minut nie opuścicietej sali i nie znajdziecie się na stanowiskach, wszyscy macie karny raport.Rozejść się. ROZDZIAA 33Ostatni krok zaowocował nagłą transformacją wydm w pobliżu szarego oceanu,miejscowej kopii Morza Irlandzkiego, w coś, co wyglądało jak zaczątek terenów przemysłowych,z lśniącymi zbiornikami, pordzewiałymi kratownicami, kominami i niskimi betonowymibudynkami.Nie było tu nic, co mogło się kojarzyć z podbojem kosmosu, przynajmniej napierwszy rzut oka Jansson nic takiego nie zauważyła. Chodzmy. Sally poprawiła plecak i ruszyła.Jansson szła za nią, maszerując równym krokiem po trawiastym gruncie, który stopniowoustępował nierównym pagórkom.Poranek był suchy i jasny w tym świecie, o jeden krokoddalonym od Szczeliny.W wietrze od morza wyczuwała sól i gnijące wodorosty.Próbowałasobie zwizualizować tę Ziemię, wyobrazić sobie, że o jedno pstryknięcie krokera od tejprzeciętności znajduje się próżnia, kosmos, pustka& Próbowała, ale bez skutku.Nie przeszły nawet stu metrów, kiedy okolicę rozświetlił jaskrawy błysk z brzegu budowyprzed nimi jasny niczym rzucona na Ziemię kropla słonecznego blasku.Jansson bez wahania powaliła Sally na ziemię, przykryła ją sobą i naciągnęła jej na głowękaptur kurtki.Była na sąsiednim świecie, kiedy wybuchła bomba atomowa w Madison; niezapomniała.Uderzył w nich huk eksplozji, potem gorący wiatr; zadrżał grunt.Ale wszystkoszybko minęło.Jansson ostrożnie zsunęła się z Sally; krzywiła się, kiedy jej ciało protestowało chóremukłuć i bólu.Usiadły obie i spojrzały ku zachodowi.Nad miejscem wybuchu wznosiła sięchmura białego dymu i pary. Nie jądrowy stwierdziła Sally. Nie tym razem.Wybuchła jakaś przetwórnia chemiczna? Przepraszam, że tak na ciebieskoczyłam. Nie ma za co. Sally wstała i otrzepała się z piasku. To miejsce jest chyba placemzabaw dla technicznych wariatów, którzy mogą, ale nie muszą wiedzieć, co robią.Pilnujmy lepiejpleców. Zgoda.Szły dalej, wypatrując nowych zagrożeń.Ogień w zniszczonym budynku migotał; kiedysię zbliżyły, zobaczyły wznoszącą się parę, efekt amatorskich prób jego ugaszenia.Nie byłochyba żadnych zabezpieczeń, nawet ogrodzenia.Gdy jednak weszły w głąb zabudowanegoterenu, zostały dostrzeżone.Jansson widziała, że obserwują je robotnicy.Po pewnym czasie na ich spotkanie wyszedł jakiś mężczyzna.Miał pewnie pięćdziesiątkilka lat, nie był wysoki, ale wyprostowany, żylasty, opalony, ze ściętymi po wojskowemusiwiejącymi włosami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]