[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedział za stołem przyprowadzony po raz pierwszy dopodkanclerzego średnich lat chorąży Mazewski i milczał.Mało go ktotu znał krom Bąkowskiego, z którym przyszedł.Dotąd słuchałmilczący i rozglądał się, a po twarzy mu chodziły jakieś dziwne toblaski, to chmury.Na ostatek wytrzymać nie mógł. A to mi dopiero piękna szlachta i ziemianie! zawołał. Mielitu po co iść, aby spiski knować i nam, co krew przelewać mamy, byćzawadą.Niechby pioruny takie pospolite ruszenie!Wszyscy na niego zwrócili oczy. Toć zdrajcę i łotry! zawołał. Nam Kozacy i Tatarzy grożą, ate bestie myślą o sobie, jakby za swą skórę więcej wziąć, choć jejjeszcze nie dali. Zmiłuj się, chorąży! przerwał Kazimirski. Co bo się takoburzasz.Szlachta przy prawie stoi. A niech ją z jej prawem siarczyste pioruny! Czas tu myśleć oprawie! Tu innego dziś nie ma, tylko wojenne.A kto go nie słucha.Siadł Mazewski zburzony nie kończąc.Wszyscy się spojrzeli posobie, jakby mówili: Nie nasz to człowiek. Uspokójcie bo się rozśmiał się Bąkowski szlachta swójobowiązek spełni, ale że się upomina. Dosyć czasu będzie po wojnie począł gorąco Mazewski. Tudziś jedno jest do czynienia: bunt zdusić, rebelizantów upokorzyć,Tatarów przepędzić.Ja innego nic nie znam.Zdrajca, kto dziś o innymmyśli! Właśnie dlatego przerwał podkanclerzy troszczą się ludzie oczynności króla, bo fałszywy krok nas może zgubić. Ano, radę ma rzekł Mazewski. I słuchać jej nie chce, tylko swoich Niemców wtrącił Proszka nie, nie, Niemców trzeba wykurzyć! Ale do stu katów! zawołał Mazewski Piechota niemieckadoskonała, przy artylerii puszkarze, bez których my się nieobejdziemy!Podkanclerzy ostrożny rozpytywać począł, kto tego chorążegowprowadził, wziął Bąkowskiego na stronę i począł mu to wyrzucać. Ale to żołnierz dzielny i weredyk bronił się Bąkowski wpływma wielki, a że trochę inaczej widzi niż my. Trochę! zaśmiał się podkanclerzy.Tymczasem spór trwał, zwykli jednak goście Radziejowskiegopomiarkowali, że rozżarzać go nie było warto i jeden po drugimmilkli, a Mazewski, zrozumiawszy to, iż ani mu tu radzi byli, ani byłpotrzebnym wśród nich, za czapkę wziąwszy poszedł precz. Ostrożnym bo być powinieneś rzekł Radziejowski. Po conam kurtyzanie i pasożyty hetmanów? Nam wolnych ludzi okołosiebie skupiać potrzeba.Po wyjściu Mazewskiego, gdy się uspokoiło, Kazimirski począłwykładać, co zrobił i co się gotowało.Spisek wojskowy przeciwkokrólowi się gotował.Powstał on z niczego.Podkanclerzy nie mieszałsię do niego i tylko dobrą radą go wspierał, ale gorąco się nimzaprzątał.Kazimirski nosił jego rozkazy, dając je za swoje, zaciągałcoraz nowych krzykaczy, starał się po wszystkich ziemiach rozsiaćziarna, z których przeciwko królowi związek miał powstać.Mówionojuż o zwołaniu w ostateczności koła, które było w obozie tym, czymrokosz czasu pokoju.Koło wojskowe i hetmanów, i wodzów pozywaćprzed się rościło sobie prawa.Brakło tylko podkanclerzemu jeszczejego prawej ręki, Dębickiego, który mu w ostatku przybycie swezwiastował.Wszystko to odbywało się pod bokiem króla i hetmanów,a dokonywało właśnie w momencie, gdy największa karność byłapotrzebną.Radziejowski cieszył się tym jako najdoskonalszymśrodkiem uzyskania stanowiska przeważnego. Beze mnie oni im rady nie dadzą, ja jeden potrafię załagodzić,uśmierzyć i zamknąć gęby.Król się mnie prosić będzie musiał.Niebezpieczeństwa tego Jan Kazimierz wcale ani nawet nieprzeczuwał.Postanowiono po radzie wojennej, aby się na drugą stronę Styruprzeprawić, gdzie równiny suche, doskonały plac do wygodnegorozwinięcia obozu i rozłożenia siły dawały.Ale przeprawa przez rzekębystrą, dosyć szeroką, której brzeg jeden był stromy, niemałą trudnośćstanowiła.Most jeden, i to niezbyt krzepki, trzeba było poprawić, awojska w porządku i bez zbytniego nacisku prowadzić.W tymwszystkim znowu król z wielką gorącością sam był czynnym.Hetmani i starszyzna hamować go tylko musieli i prosić o cierpliwość.Otrąbiono wieczorem, aby pułki niemieckie królewskie pierwsze sięprzeprawiały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]