[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.porwał ją na koń.Dziewka mu miecz od pasa wzięła i wpiersi wbiła.Spuścił głowę Duży, jakby go to wyznanie zbyt wiele kosztowało.Namarszczyłsię słuchający.- I uszła? - spytał oburzony.- Doman z konia padł, bo go srodze raniła, nie wiem, czy i żyć będzie, choćbaba krew zamówiła i okłada ranę - mówił Duży - a dziewczyna z koniem dodomu uszła.102Słuchając opowiadania Myszko zdawał się ledwie uszom wierzyć; śmiałośćdziewczyny, nieopatrzność Domana wydawały się niepojętymi.Zamilkł.- Wywołajcie babę - rzekł po namyśle.- Spytamy jej, czy z niego co będzie, czyprzepadł.Mnie on potrzebny i nam wszystkim.Posłuszny chłopak skinął od progu na Jaruhę, która z udaną powagą, choćwidocznie podchmielona, wysunęła się z chaty.- Słuchaj, stara wiedzmo - rzekł odwracając się ku niej przybyły - będzie on żył?Jaruha podniosła głowę, pokiwała nią, spuściła, podparła brodę na ręku, myślaładługo.- Kto to może wiedzieć - rzekła - albo to ja tam była, gdy mu krew upływała?Albo ja patrzała, gdy go zabijali? Ja swoje robię.Krew zamówiłam, zielanawarzyłam, płachty położyłam.a może kto ranę przeklina, może urok rzucili?Nie można się z niej było dowiedzieć więcej.Myszko stał zafrasowany, gdy wświetlicy usłyszeli wołanie:- Bywaj tu!Pobiegli wszyscy; Doman się był, na łokciu spierając, podniósł blady, aleprzytomny, i pić prosił.Jaruha mu jakiegoś gotowanego napoju przyniosła,który pochwycił chciwie.Oczyma powiódł po izbie, brata poznał, a obcegozobaczywszy spuścił oczy.Ręką uciskał piersi, jakby mu co zawadzało.Myszkostał nad nim.- Widzisz - rzekł - z koniam padł i na mieczyku się przebiłem.Nie śmiał oczówpodnieść.- Myślałem, że mi koniec przyjdzie.ano, jeszcze żyję.- A to ja wam krew zamówiłam, proszę miłości waszej - wtrąciła Jaruha - gdybynie ja! hę! hę!- Co wy tam uradzili, Myszko? - spytał odwracając rozmowę.- Dziś z tobą otym nie gadać, kiedy leżeć i lizać się musisz.- Wyliżę się.- rzekł Doman - a nie chcę, abyście mnie zapominali, jeśli co doroboty macie.Nie ja, to bracia pójdą i ludzie.Bylem chodzić mógł, nie zaspiędoma.Człek najprędzej wydobrzeje, gdy na konia siędzie.- Nieprędko wam o koniu myśleć - przerwała Jaruha - krew by się znowupuściła, a jakby mnie nie było do zamówienia.Nikt baby nie słuchał i umilkła.Duży nawet na drzwi jej wskazał.Wiedzmapokręciwszy się około ognia wyszła mrucząc.- yle z nami - rzekł Myszko - zle z nami, Domanie.Na wiecuśmy nie obradzilinic, a teraz gorzej się jeszcze kroi.Chwostek sobie zebrał dużą drużynę, nawetmiędzy naszymi.Bodaj po Niemców posłał i Pomorców, aby mu w pomocprzybywali; chce nas wszech zawojować i obrócić w niewolnika.Radzmysobie.- Pierwsza rzecz - rzekł Doman - tych się zbyć, co jemu służą, a z nami iść niechcą, bez tego nic.- Pewnie - odparł Myszko - z tymi, co jawnie z nim trzymają, rzecz łatwa, alekto wie, ilu z nim potajemnie?.Starego Wisza nie stało.103Na wspomnienie starego Wisza głowę spuścił Doman i zamilkł.- Trzeba nam dalej prowadzić mirową sprawę.Nikt nie chce stanąć na czelegromady, aby mu się to nie stało, co Wiszowi.Jechałem do was na radę, a wy.- E! e! co będę kłamał - żywo zawołał, jakby z trochą gorączki.Odsłonił piersi,odrzucił płachtę i śmiejąc się dziwnie, pokazał siną, ledwie przysychającą ranę,która miała kształt miecza, jakim była zadana.- Patrz, Myszko - dodał - dziewka mi ją zadała! Dziewka! Wiszowa dziewczynaWyrwała mi się z rąk jak śliski węgorz.Srom i wstyd!Przed ludzmi nie pokazać oczów chyba, póki jej nie będę miał.Nie utai się to.własna czeladz mnie zdradzi.baby się ze mnie urągać będą.Prawda, brataraniłem, gdym ją chwytał, ale od dziewki dostać ranę.Padł na pościel.- Wezmiesz ją i pomścisz się - zawołał Myszko - chciałeś ją mieć za żonę,uczynisz niewolnicą lub - zabijesz.nie truj się tym i bądz spokojny.- Bylem siły miał trochę, doma nie zostanę.pali mnie łoże i srom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]