[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gareth i Watson żywią przekonanie, że168napastnicy będą oczekiwać, iż ruszymy zwyczajowym szlakiem dy-plomatycznym przez Ateny i dalej lądem, tak więc nim zdadzą sobie sprawę, żeskierowaliśmy się na zachód wzdłuż afrykańskiego wybrzeża, a potemzorganizują pościg, będziemy już daleko.Jak mówi Gareth, szebeka to szybkistatek, zatem kiedy wreszcie opuścimy Aleksandrię, prawdopodobnie niezdołają nas dogonić.Oczywiście, powodzenie planu zależy od tego, czy nie odkryją naszejobecnej kryjówki.Teraz przypuszczalnie już wiedzą, że chodzimy wprzebraniach, niemniej w Aleksandrii nie brakuje ludzi w arabskich strojach.Przekonamy się, aczkolwiek trochę mnie niepokoi, że aż dwa razyużyłam powyżej słowa „prawdopodobnie".E.Nazajutrz Emily, Dorcas i Arnia w eskorcie Mullinsa, Bistera i Mooktuudały się na suk po zapasy na podróż do Tunisu.Wszyscy zgodzili się, żeskoro poprzedniego dnia widzieli na suku członków kultu, lepiej – potencjal-nie bezpieczniej – będzie udać się tam znów jak najszybciej, zamiast czekaćdo ostatniej chwili.TL RWypełnili misję, nie natykając się na ani jednego członka kultu, i okołopołudnia ruszyli z powrotem zatłoczonymi ulicami.Od gościńca dzieliło ich już dosłownie kilka kroków, kiedy Dorcas,omijając dziurę w drodze, zderzyła się z nadchodzącym z przeciwka Arabem.– Och! Przepraszam.Szczęśliwie żadne z nich się nie przewróciło.Dorcas odzyskałarównowagę, przepraszająco skinęła okrytą burką głową i pospieszyła, żebydogonić Emily.Która, zaalarmowana słowami pokojówki, zatrzymała się i odwróciła.169Akurat w porę, by zobaczyć, jak mężczyzna okręca się na pięcie, przezchwilę gapi na Dorcas, a potem z warknięciem rzuca się za nią.Emily złapała Dorcas i szarpnięciem odciągnęła ją do mężczyzny –członka kultu! Spostrzegła ukryty pod kapturem burnusa czarny zawój.Zobaczyła także nóż w jego dłoni, a na nim krew – krew Dorcas.Mężczyzna odwiódł uzbrojoną rękę, szykując się do zadania kolejnego ciosu.– Mooktu!Potężny Pasztun już był na miejscu.Zwarł się z napastnikiem, akuratkiedy z tłumu wyłonili się dwaj kolejni odziani w burnusy napastnicy.– Idźcie! – Arnia stanęła obok Emily.– Proszę ją wziąć do środka.Jestranna.Emily obejrzała się na rozpoczynającą się bijatykę– Bister i Mullins natarli właśnie na owych dwóch następnych członkówkultu – jednak Arnia chwyciła ją i popchnęła ku furcie gościńca.– Proszę zostawić to nam.– W jej dłoni pojawił się nóż.– Proszę iść!Emily posłuchała, ciągnąc za sobą Dorcas.Pokojówka drżała, lecz wkońcu zaczerpnęła tchu i zdołała oderwać stopy od ziemi.TL RNiemal dotarły do celu, kiedy furta gwałtownie się otwarła i na ulicęwypadł Gareth, a za nim Jimmy i Watson.Na widok Emily Gareth przystanął i przytrzymał ją za ramię.– Nic nam nie jest.– Emily wskazała głową kłębowisko walczących.–Trzech napastników, co najmniej.Gareth skinął głową i ruszył dalej, a dwaj pozostali za nim.Emily wepchnęła Dorcas do domu i posadziła przy stole w głównej sali.Wtedy spostrzegła leżącą na blacie szablę Garetha.– Zostań tu – przykazała pokojówce.– Zaraz wracam.170Porwała ze stołu broń, ciężką, jak się przekonała, była jednakzdeterminowana jej użyć, gdyby zaszła taka potrzeba.Pospieszyła z powrotemku furcie.Zanim do niej dotarła, furta otworzyła się i na dziedziniec weszła szybkoArnia, a za nią Watson i Jimmy, niosąc, o dziwo, kupione dziś zapasy, któreupuścili walczący mężczyźni.Chwilę później pojawił się Bister z ostatnią torbą.Zobaczył Emily iszablę w jej ręku.– Proszę to wziąć, a to mi dać.– Kiedy otworzyła usta do protestu,dodał: – Major nie chciałby tam pani, nie teraz.Uznała argument za sensowny.Wzięła torbę i przekazała Bisterowiszablę.– Co się dzieje?Spojrzał na nią, zawahał się, lecz ostatecznie wyjaśnił:– Tamci trzej nie żyją.Musimy sprzątnąć ciała, i to szybko, zanim ktośzacznie ich szukać.– Uniósł szablę.– To wezmę na wszelki wypadek.–Skinął jej głową i wyszedł.TL REmily przez moment patrzyła na zamkniętą furtę, a potem odwróciła sięi energicznie popędziła pozostałych do domu.– Wejdźmy do środka i posortujmy zakupy.Tylko tyle mogła zrobić – dzielnie się trzymać i zająć tym, co konieczne.Kiedy pół godziny później wrócił Gareth, zastał Emily doglądającąroztrzęsionej, bliskiej histerii Dorcas.Trupioblada pokojówka siedziała przy stole, a Emily kucała obok,opatrując długie rozcięcie z tylu jej przedramienia.Gareth wszedł na tylecicho, że miał okazję usłyszeć jej kojące słowa:171– Naprawdę, sama zobaczysz.Wszystko będzie dobrze.Miałaś po prostuniesamowitego pecha, że wpadł na ciebie akurat członek kultu.Gdyby to byłkto inny, nie miałby znaczenia, że odezwałaś się po angielsku.Nie twojawina, że okazał się takim niezdarą.Usłyszały jego kroki i odwróciły się obie.– Wszystko w porządku? – spytała Emily
[ Pobierz całość w formacie PDF ]