[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rejestr połączeń był bardzo krótki.Żadnych wy-chodzących i tylko trzy przychodzące, wszystkie od Shraga.– Shrago to na pewno ten wielki facet z małymi uszami – orzekłaTurner.– Najwyraźniej jest dowódcą.– One nie są małe.Są przycięte – sprostował Reacher.– Co jest przycięte?– Jego uszy.– Skąd wiesz?– Powiedziała mi dziewczynka.Widziała je z bliska.– Rozmawiałeś z nią?– To ona nawiązała kontakt.W tej knajpie.– Po co miałaby to robić?– Wzięła nas za federalnych.Ciekawi ją, co się dzieje na jej ulicy.Uważała, że możemy poinformować ją o szczegółach.– Gdzie widziała faceta z uszami?– Przed swoim domem.– Naprawdę nie wie, co się dzieje?– Nie wie nawet o pozwie o ojcostwo.Moje nazwisko nic jej niemówi.Najwyraźniej matka nie powiedziała jej o złożonym oświadcze-niu.Mała nie wie nawet, że to matka jest klientką adwokata.Uważa, żeto któryś z sąsiadów.– Nie powinieneś z nią rozmawiać.– Nie miałem wyboru.Dosiadła się do mojego stolika.– Do nieznajomego faceta?– W tej knajpie czuje się bezpieczna.Barman najwyraźniej się niąopiekuje.– Jaka była?– To miły dzieciak.– Twój?– Na razie jest najlepszą kandydatką.Jest mniej więcej tak samotrzaśnięta jak ja.Ale nadal nie przypominam sobie żadnej kobiety z Ko-rei.Nie kiedy byłem tam ostatnim razem.– Przycięte uszy? – mruknęła Turner.– Jak małe sześciokąty.– Nigdy o czymś takim nie słyszałam.– Ja też nie.Reacher wyjął komórkę i zadzwonił do Edmonds.Na ZachodnimWybrzeżu była dziewiąta, co oznaczało, że na Wschodnim jest północ,ale był pewien, że adwokatka odbierze.Miał do czynienia z idealistką.Sygnał wybrzmiał siedem razy i kiedy się odezwała, znowu można byłoodnieść wrażenie, że spuchł jej język.– Ma pani długopis? – zapytał Reacher.– I papier – odparła.– Chcę, żeby pani sprawdziła dwa kolejne nazwiska w zasobachludzkich.Prawie na pewno należą do tej samej kompanii logistycznej wFort Bragg, ale muszę to potwierdzić.Pierwszy to Jason Kenneth Ric-kard, a drugi to niejaki Shrago.Nie wiem, czy to imię, czy nazwisko.Niech pani spróbuje zebrać o nim trochę informacji.Wygląda na to, żema okaleczone uszy.– Uszy?– To, co każdy ma z boku głowy.– Rozmawiałam dziś wieczorem z major Sullivan.Biuro sekretarzaarmii naciska, żeby zakończyć szybko sprawę Rodrigueza.– Wycofanie zarzutów byłoby dość szybkie.– Nie ma co na to liczyć.– Niech pani to zostawi mnie – rzucił Reacher, po czym rozłączył się,schował telefon do kieszeni i znowu zaczął prowadzić samochód obie-ma rękami.Nadanie nazwy Laurel Canyon Boulevard drodze, którą jechali, byłogłupotą.Biegła krętym szlakiem wzdłuż Laurel Canyon, przez bardzoatrakcyjną i malowniczą okolicę, ale nie był to bulwar.Bulwar to szero-ka, prosta, dostojna ulica, często wysadzana rzadkimi gatunkami drzewi innymi roślinami.Wyraz pochodzi od francuskiego boullewerc, ozna-czającego wał obronny, bo stąd wziął się cały pomysł.Bulwar to ele-gancka droga biegnąca szczytem wału, długa, szeroka i płaska, idealnana spacery.Zbliżali się do Ventura Boulevard, który nie miał nic wspólnego zVentura Freeway, ale był przynajmniej prosty i szeroki.Trochę dalejprzed nimi był wjazd na Ventura Freeway, po prawej Universal City, polewej Studio City.– Zaczekaj – powiedział nagle Reacher.– Na co? – zapytała.– Adwokat Big Doga miał biuro w Studio City.Dokładnie przy Ven-tura Boulevard.Pamiętam adres z oświadczenia.– I co z tego?– Może jego zamki i alarmy też nie są najwyższej jakości.– To poważne wykroczenie, Reacher.Będziesz miał całą masę dodat-kowych zarzutów.– Przynajmniej tam podjedźmy i rzućmy okiem.– Będę wspólnikiem przestępstwa.– Możesz zgłosić weto – odparł Reacher.– Dwa palce na przycisku,tak samo jak na atomowym guziku.Skręcił w lewo i ruszył ulicą.I nagle zadzwonił telefon.Głośny elek-troniczny sygnał przypominający trel obłąkanego ptaka.To nie byłajego komórka ani komórka Turner, ale komórka Rickarda leżąca na tyl-nym siedzeniu obok jego portfela.55Reacher zatrzymał się i wziął z tylnego siedzenia telefon, który trelo-wał i wibrował w jego dłoni.Na ekranie widniał napis „Połączenieprzychodzące”, co wydawało się raczej zbędną informacją, biorąc poduwagę całe to trelowanie i wibrowanie, ale widniał tam również napis„Shrago”, co było użyteczne.Otworzył klapkę i przystawił komórkę doucha.– Halo? – odezwał się.– Rickard? – zapytał głos.– Nie – odparł Reacher.– Nie Rickard.Cisza.– Co wy sobie wyobrażaliście? – prychnął Reacher.– Banda magazy-nierów przeciwko sto dziesiątej? Mamy wynik trzy do zera.I teraz zo-stałeś sam.Jesteś następny w kolejce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]