[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za chwilę zbliżył się do niej inny starszydżentelmen.- Dzień dobry, drogą pani.Nazywam się Sid Thomas.Chciałbym powiedzieć, że współczuję i łączę się z panią wsmutku.Znałem Michaela, To był bardzo porządny młodyczłowiek.Mój sąsiad.Gdybym mógł się na coś przydać igdyby potrzebowała pani mojej pomocy - w jakiejkolwieksprawie - proszę się nie krępować i zajść do mnie.Zajmujęmieszkanie piętro niżej, bezpośrednio pod mieszkaniem panibrata.- Dziękuję - wyszeptała, ujęta szczerością, jaka biła zespojrzenia starszego pana.Trochę nieporadnie poklepał ją po ramieniu i odszedł, byustąpić miejsca następnej osobie.Nieznani mężczyzni ikobiety podchodzili, by złożyć kondolencje i przedstawiali siępo kolei, ale Maddie zapominała natychmiast każdą z twarzy iwiedziała, że nie rozpoznałaby żadnej na ulicy.Każdy z nichwypowiadał słowa, które dotyczyły Michaela i od każdegomogłaby dowiedzieć się czegoś więcej o swym bracie.Zawstydziła się, przypominając sobie dawne podejrzenia:zapewne nie wszyscy przyszli tutaj w poszukiwaniu taniejsensacji.Kiedy grupa ludzi zebranych wokół grobu znacznie sięprzerzedziła, obok Maddie pozostali tylko Alex Batiste,mężczyzna kierujący ceremonią, jego zastępca oraz nie znanijej: mężczyzna i kobieta.Mężczyzna podszedł pierwszy iMaddie wstała z krzesła, jakby poczuła dla niego respekt, choćsama nie wiedziała dlaczego. - Maddie, w końcu udało nam się spotkać.Jest mi tylkoprzykro, że w takich okolicznościach.Nie była pewna, czy podoba jej się poufały ton, jakimprzywitał ją mężczyzna.Zwrócił się do niej tak, jakby znalisię od lat.A w dodatku w jego w zachowaniu było coś, cowyprowadziło ją z równowagi.Być może sprawiły to jegonieco kanciaste ruchy, a może wyraz oczu, w każdym razie niepotrafiła wziąć za dobrą monetę jego dobrotliwego tonu.- Ale proszę wybaczyć mi, że się zapomniałem.Czuję siętak, jakbym znał panią od dawna, ale pani przecież mnie niezna.Mam tę przewagę, że słyszałem często o pani odMichaela.Nazywam się Bernie, Bernie Keller, i jestemwspólnikiem Michaela.Jak Michael mógł w ogóle zadawać się z takim facetem? -przeszło jej przez myśl.Zaraz jednak skarciła się surowo ipostanowiła trzymać się swoich zasad, by nie wydawać oludziach sądów na pierwszy rzut oka - sądów, które pózniejmogą okazać się pochopne.- Michael również często mówił o panu - odpowiedziałaszybko, starając się przybrać miły wyraz twarzy.Wrzeczywistości Michael wspominał ogólnikowo o BerniemKellerze zaledwie kilka razy.- Jestem bardzo wdzięczna, żepan przyszedł - dodała.Mężczyzna pokiwał z namaszczeniem głową.- Och, to oczywiste, że tu jestem.I bardzo proszęskończyć z tymi ceregielami.Proszę po prostu mówić do mnieBernie.Położył na krótką chwilę rękę na jej ramieniu i Maddie zpewnym wysiłkiem zdołała nie odsunąć się o pół kroku.- Tak czy owak, jestem pewny, że niedługo się spotkamy,ale powiedz mi już teraz, czy mogę ci w czymś pomóc.- Dziękuję - wyszeptała.Bernie raz jeszcze spojrzał na nią wymownie, ukłonił się ioddalił w kierunku głównej alejki prowadzącej do bramycmentarnej.Gdy wreszcie zniknął za którymś z grobów,Maddie odetchnęła z ulgą.Lecz nie dano jej chwili na zadumę.- Ten człowiek nie jest podobny do innych, prawdą?Odwróciła się zaskoczona i stanęła twarzą w twarz z siwąkobietą, która towarzyszyła Kellerowi wcześniej podczaspogrzebu.Maddie przez chwilę zdawało się, że kobietapokręciła z dezaprobatą głową.- Niech pani na niego uważa.Pracuję dla tego gościa odpięciu lat - ciągnęła miękkim głosem z nowoorleańskimzaśpiewem.- Ale pracuję dla niego tylko dlatego, że dobrzemi płaci.Jeśli chodzi o zaufanie, nie dałabym za niegozłamanego grosza.Mimo że Maddie była nieco skrępowana nieoczekiwanąszczerością nieznajomej, odczuła pewne zadowolenie z faktu,że całkiem obca kobieta potwierdziła to, co wcześniejpodpowiadała jej intuicja.- Nazywam się Josephine Carter
[ Pobierz całość w formacie PDF ]