[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opowiadał jej o śmierci brata, wi-dział, jak płacze.Siedział w szwajcarskiej gospodzie z Peterem.Stał nad jego zakrwawionym ciałem.-Niezwykłe przedsięwzięcie wymaga niezwykłych środków i zasobów.Hitler bredził ostabilizacji, podsycając chaos, podobnie jak tyrani w innych częściach świata.NatomiastSigma mogła spacyfikować całą planetę.Jej zało\yciele wiedzieli, co trzeba zrobić.Przy-świecało im jedno kredo: racjonalizm.Niezwykłemu postępowi technologicznemu, któregobyliśmy świadkami w minionym stuleciu, musiał towarzyszyć postęp w skuteczności zarzą-dzania naszą rasą: rasą ludzką.Nauki i polityki nie mo\na ju\ było dłu\ej rozdzielać.Ben potrząsnął głową, stopniowo wracając do rzeczywistości.- Bzdura - rzucił.- Okazało się, \e technologia sprzyja szaleństwu.Totalitaryzm nie ist-niałby bez środków masowego przekazu.Gdyby nie naukowcy, nie byłoby holocaustu.- Właśnie, tym bardziej.Sigma temu szaleństwu zapobiegała.Rozumie pan to, prawda?330Jeden szaleniec doprowadził Europę na skraj anarchii.Po drugiej stronie tego wielkiego kon-tynentu garstka agitatorów zmieniła imperium Piotra Wielkiego w kipiący kocioł.Szaleństwotłumu wzmagało szaleństwo jednostki.Oto czego nauczyło nas minione stulecie.Przyszłośćzachodniej cywilizacji była zbyt cenna, \eby powierzyć ją motłochowi.Wojna pozostawiła posobie pró\nię - pró\nię doskonałą.Społeczeństwo było w stanie rozkładu.Obowiązek zapro-wadzenia ładu i po rządku spadł na barki małej grupki potę\nych, dobrze zorganizowanychludzi.Postanowili trzymać się zasady rządów pośrednich.Manipulacja? Tak, jak najbardziej,ale manipulacja ostro\na, ukryta za parawanem oficjalnej władzy.Potrzebowali światłychprzywódców, którzy rządziliby zza kulis.- Skąd mieli gwarancję, \e będą światli?- Ju\ panu mówiłem.Lenz był człowiekiem dalekowzrocznym, podobnie jak przemy-słowcy, z którymi współpracował.Wszystko sprowadza się do maria\u nauki z polityką: na-uka miała leczyć i wzmacniać politykę, a polityka naukę.Ben pokręcił głową.- To te\ nie ma sensu.Wielu z tych biznesmenów było herosami, bohaterami ludowymi.Dlaczego mieliby pójść na współpracę z kimś takim jak Strasser czy Gerhard Lenz?- Owszem, była to grupa niezwykle hermetyczna.Ale chyba zapomina pan o przeło-mowej roli, jaką odegrał pański ojciec.- On był śydem.- Tym bardziej, Benjaminie, tym bardziej.Wyprowadzaliśmy z Rzeszy olbrzymie kwo-ty, oczywiście po kryjomu.Było to zadanie niezwykle skomplikowane, umysłowo parali\ują-ce, lecz pański ojciec, mistrz nad mistrzami, dzielnie stawił mu czoło.Jednocześnie to, \e byłśydem, zapewniło nam przychylność zachodnich partnerów.Dowodziło, \e nasze przedsię-wzięcie nie ma nic wspólnego z faszystowskim obłędem, \e chodzi wyłącznie o interesy.Onasze wspólne dobro.Ben posłał mu sceptyczne spojrzenie.- Tak, tak, ale czym ich Lenz przekonał?- Miał im coś do zaoferowania.Wtedy była to tylko obietnica.Widzi pan, rozeszły siępogłoski, \e dokonał niezwykle wa\nego odkrycia w dziedzinie, którą byli zainteresowani.Opierając się na kilku pierwszych sukcesach, myślał, \e jest bli\ej przełomu, ni\ był w rze-czywistości.Cieszył się jak małe dziecko, a radość i optymizm są zarazliwe.Niestety, zało\y-cielom Sigmy nie dane było skorzystać z owoców jego odkrycia: po prostu ich nie doczekali.Ale to właśnie dzięki tym ludziom Gerhard Lenz go dokonał.Przeznaczyli na badania miliar-dy dolarów - kwoty, w porównaniu z którymi pieniądze wydane na Projekt Manhattan" togrosze.Zbli\amy się do kwestii czysto naukowych, których mo\e pan nie zrozumieć.- Zobaczymy.- Pańska ciekawość jest oczywiście zupełnie bezinteresowna, prawda? Podobnie jakciekawość panny Navarro.- Gdzie ona jest? - spytał Ben, otrząsając się z odrętwienia.Gniew? Gniew ju\ minął,ustępując miejsca wyciszeniu i spokojowi.Zabić Lenza: myślał o tym chłodno i przytomnie, zsatysfakcją stwierdzając, \e byłby w sta nie to zrobić.I myślał o Annie, o tym, jak ją znalezć.Będę twoim słuchaczem, sukinsynu, będęgrzeczny i posłuszny.Pozwolę ci gadać dopóty, dopóki mnie do niej nie zaprowadzisz.Wtedy cię zabiję.Lenz popatrzył na niego i nie mrugnąwszy okiem, spokojnie kontynuował:- Myślę, \e istoty jego odkrycia ju\ się pan domyślił.Tak, chodziło o badania nadśmiertelnością i długowiecznością.Przy du\ym szczęściu człowiek mo\e do\yć stu lat.My-szy umierają ju\ po dwóch.Ale \ółwie z Galapagos \yją a\ dwieście.Dlaczego, u licha, takjest? Czy arbitralnie decydujeo tym natura? Skoro tak, jakimi kieruje się przesłankami?331Lenz zaczął chodzić powoli tam i z powrotem.Kilka kroków dalej czuwali stra\nicy.- Ojciec musiał wyjechać do Ameryki Południowej, mimo to kontynuował badania naodległość.Kilka razy w roku przyje\d\ał tu, \eby prowadzić je osobiście.Pod koniec latpięćdziesiątych jeden z jego naukowców dokonał intrygującego odkrycia.Stwierdził, \e przyka\dym podziale komórki jej chromosomy, te maleńkie cząsteczki DNA, ulegają skróceniu.Mikroskopijnemu, ale jednak skróceniu.Problem w tym, \e nie wiedział, która dokładnieczęść chromosomów robiła się krótsza.Na odpowiedz musiał czekać wiele.lat.- Lenzuśmiechnął się lekko.- Ojciec miał rację.Tajemnica długowieczności tkwi w budowie ludz-kiej komórki.- W chromosomach.- Ben powoli zaczynał rozumieć.Ojciec miał rację.Ju\ się domyślał, dokąd wyjechał Max.- Konkretnie mówiąc, w jednej z ich części.W samym czubku, który przypominakształtem plastikową skuwkę na końcu sznurowadła.Istnienie tych czubków" odkryto ju\ w1938 roku.Nazwano je telomerami.Nasi pracownicy odkryli, \e ilekroć komórka ulega po-działowi, telomery robią się coraz krótsze i krótsze, wreszcie komórka zaczyna umierać.Wy-padają nam włosy.Wątleją kości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]