[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wobec tego niech pan dzisiaj do nas przyjdzie na obiad.Sos Fregaty jest taki zawiesistyjak angielska mgła.Wreszcie nadszedł wielki dzień Piotra; zdawało się jednak, że to nie on zdaje egzamindojrzałości, tylko Fregata i Anielcia, i Wójcik, i nie umiejący czytać Literat, i najmniejpołowa obecnej w Gdyni okrętowej załogi.Fregata modliła się z Modlewiczówną, amarynarze siedzieli w ponurym milczeniu w mleczarni Pod Toruniem.Swoim własnymniepokojem zarazili mleczarkę, która zagroziła całemu światu, że jeśli Piotr nie zda egzaminu,wtedy ona własnoręcznie podpali gimnazjum. To jest najmądrzejszy chłopiec na świecie mówiła z głuchym dudnieniem. Nawet wwaszym towarzystwie nie mógł zgłupieć.Piekielna grozba była zbędna.Piotr bowiem, spokojny i znakomicie przygotowany, zdałegzamin śpiewająco.Nauczyciele uśmiechali się do niego życzliwie, słuchając odpowiedzijasnych i krótkich, dawanych głosem pewnym.Wybiegł ze szkoły uradowany i szczęśliwy ituż za bramą natknął się na Literata. Co tu robisz, słynny Literacie? zapytał zdumiony. Zdałeś? wrzasnął Literat. Zdałem! Albo co?Tamten nie odpowiedział, tylko wyszczerzywszy zęby w uśmiechu pognał do mleczarenki,krzycząc już z daleka: Zdał! Zdał! Całe ich szczęście! oznajmiła radośnie mleczarka. Stella wybuchnęła ogromnymrwetesem po powrocie Piotra. O, jakby się cieszył pan kapitan! Jakby się cieszył! łkała Fregata ściskając swojegoPiotra.Szybko zjawił się, zawiadomiony przez marynarzy, kapitan Torunia. Piotrze miły! rzekł z radością. Za dwa miesiące znowu powędrujesz do szkoły, doswojej szkoły, ale teraz odpocznij.Pojutrze jedziemy do Rewia.Chcesz pojechać z nami? Rozkaz, panie kapitanie!Nazajutrz wziął walizeczkę wypchaną przez Fregatę tak przezornie, jak gdyby ten Rewelleżał na końcu świata, i szedł wesoło do portu.Po drodze spotkał leżącego na piasku dryblasa,który uniósł się leniwie i rzekł: Może odnieść, proszę pana? Piotr spojrzał i zmrużył jedno oko.105 Panie Szczerbaty powiedział wesoło czy panu potrzebna druga moja walizka? Pan mnie zna? Poznałem pana po uzębieniu.Czy pan stracił inne zęby? Mówić nie warto odrzekł dryblas. Czasy takie spokojne, że nie ma się z kim pobićuczciwie. Byłbym na pańskie usługi za moją walizkę i za dwie koszule, ale nie mam czasu.Pobiegł szybko, bo Toruń buczał niecierpliwie.Morze było niespokojne i wysokie.Wiatr hulał po nim i okrążał je jak owczarski piespastwisko.Fale tłukły łbami o kamienne, niewzruszone zręby brzegu i odbiegały z bolesnymsykiem.Korekta: Małgorzata Suchocka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]