[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego zapach mnie odurza. Nie zadawaj głupich pytań. Zaczyna na mnie napierać i wiem, że chce mnie obrócić i przejąćkontrolę, a pózniej pewnie wymusić spokojny seks, więc usadzam się na nim bardziej zdecydowanie. O nie, Ward. Widzę, że jego pierś unosi się szybciej, i zjawiskowa twarz tężeje.Walczy ze sobą,żeby mną nie zawładnąć, ale i tak mu nie pozwolę.Wiem, że mógłby to zrobić w ułamku sekundy, niewkładając w to wcale wiele wysiłku, ale nie zrobi tego.Pomijając fakt, że dla mnie jest aż za delikatny,stara się czegoś dowieść: że potrafi okiełznać władcze zapędy i zachować się rozsądnie.Bardzo się stara,ale.ponosi porażkę.Biorę go za rękę, a on przygląda się uważnie, jak ją unoszę.Otwierane kajdanki klekoczą.Patrzę mu woczy, żeby widzieć, jak reaguje i dostrzegam spojrzenie, które świadczy, że rozumie.Napręża ramię.Szarpię lekko, ale nie pozwala mi przełożyć go tam, gdzie zaplanowałam.To najważniejszysprawdzian.Wiem, jak się czuje, kiedy nie może nade inną panować, ale to nieuzasadniony i głupistrach, z którym musimy się uporać.Znów ciągnę i lekko marszczę brwi.Niechętnie, ale pozwala miprzenieść swoją rękę do wezgłowia łóżka. Tym razem mnie nie zostawisz dyszy. Obiecaj, że mnie nie zostawisz. Wtedy nie będziesz się wściekał? Zatrzaskuję oczko kajdanek na drewnianym szczeblu i patrzę naniego. Nie złość się na mnie.Słabo kręci głową i głęboko wciąga powietrze.Wiem, jakie to dla niego trudne. Pocałuj mnie rozkazuje zachrypniętym głosem. Ja tu rządzę przypominam mu. Chryste, kochanie, nie utrudniaj mi tego jeszcze bardziej. Wyciąga wolną rękę i łapie mnie zaszczyt ramienia, żeby pociągnąć w dół, znów na swoją pierś.Ląduję wargami na jego ustach, a jegopocałunek mnie oszałamia.Ma rację.Nie powinnam mu tego utrudniać.Będziemy działać powoli.Pozwalam mu zajmować się moimi ustami, a sama zanurzam palce jego włosach i mierzwięciemnoblond czuprynę, podczas gdy nasze języki dostosowują się do swojego rytmu.Jestemzdeterminowana do zmiażdżenia jego niepokoju, ale po mojej przelotnej wizycie w szpitalu wiem, że totrochę potrwa.Zaczynam rozluzniać krawat i ściągam mu go z szyi, a potem rozpinam guziki koszuli, ażmam pod dłońmi jego zniewalającą, twardą pierś.Spowalniam nasz pocałunek, aż zupełnie się odsuwam, a on warczy i zaciska oczy, ale nie zwracamuwagi na te ewidentne objawy niezadowolenia i jadę ustami po jego szyi, piersi i umięśnionym brzuchuaż do suwaka spodni.Przesuwam nosem po wyprężonym pod rozporkiem penisie, a on szarpiebiodrami i tłumi jęk.Mój plan działa.Zamierzam doprowadzić go do szaleństwa, tak żeby zerżnął mniedo nieprzytomności, gdy go wreszcie wypuszczę.Mamy dużo przegapionego ostrego seksu donadrobienia.Czuję jego dłoń na karku, lekko ciągnie mnie za włosy.Uśmiecham się do siebie z satysfakcją, apotem rozpinam guzik spodni i powoli rozsuwam zamek, a następnie wkładam mu rękę w bokserkii mocno chwytam twardy jak skała członek.Wyrzuca biodra w górę, a kajdanki dzwonią dziko. Kurwa, Avo! Nie mogę! Podnosi głowę i patrzy na mnie zdesperowanymi, wygłodniałymi oczami. Do ust, natychmiast!Wracam z powrotem na górę i biorę w dłonie jego policzki. Chcesz, żebym cię wzięła do ust. Mocno przyciskam usta do jego warg. Zrób to. Kto ma władze, Jesse? Kąsam jego wargi, a on jęczy. Ty, kochanie.Usta!Uśmiecham się do niego i zjeżdżam z powrotem na dół, wyswobadzam jego fiuta i dręcząco,obezwładniająco oblizuję go na całej długości. Kurwa! jęczy. Chryste, Avo, twoje usta są obłędne. Dobrze ci? pytam i biorę go w usta do połowy, a potem znów wypuszczam. Za dobrze.Wiedziałem, że nie poślubiłem cię bez powodu.Ostrzegawczo szczypię go leciutko zębami. Do końca? Zrób to.Obejmuję go ustami i biorę głęboko w siebie, aż uderza w tylną ściankę mojego gardła.Jęczy głośno iszarpie biodrami.Próbuję rozluznić mięśnie ust i przyjąć ten atak, ale niespodziewanie pojawia się odruchwymiotny i zaczynam się krztusić.Do cholery, co się dzieje?Wypuszczam go z ust, podrywam się z łóżka, żołądek mi się skręca, a czoło rosi pot.Zarazzwymiotuję.Pędzę do łazienki i opadam przed sedesem, gdzie zawartość mojego żołądka wydostaje się nazewnątrz, a ja staram się odgarnąć włosy z twarzy. Avo! krzyczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]