[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ach, zaraz umrzeć.Niedawno moja matka też zamierzała umrzeć ze wsty-du.Pod koniec życia dziadek rozwinął niezdrowe zainteresowanie seksem tele-fonicznym.Dzwonił sobie pod jakiś gorący numer i onanizował się ze słuchawkąprzy uchu.Pielęgniarki bardzo się skarżyły, bo brał je za panie z agencji towa-rzyskiej, wydawało mu się, że czepeczki i termometry to erotyczne rekwizyty.Szczypał je w tyłek, ściągał spodnie od piżamy i prosił o lewatywkę z wibrato-rem".Jak tylko matka wchodziła do szpitala, personel zaczynał szeptać międzysobą i pokazywać ją sobie palcami, wszyscy wiedzieli, że jest córką tego staregozbereznika.Nie wiedziała, gdzie ma oczy podziać, tak strasznie się wstydziła, wkońcu zupełnie przestała dziadka w szpitalu odwiedzać.Musisz wiedzieć, że mo-ja rodzina jest okropnie pruderyjna.W ostatnich miesiącach tylko ja do niegoprzychodziłem, mnie się podobało, że dziadek, wyższy urzędnik państwowy iTLRradca ministerialny, ze wszystkich możliwych rodzajów demencjii starczej wy-brał sobie akurat tę najprzyjemniejszą i chociaż przed śmiercią doskonale się ba-wi.- %7łyje jeszcze?- Nie, umarł miesiąc temu.Miał piękną śmierć.Wyzionął ducha ze słuchawkąprzy uchu, w trakcie orgazmu.To dopiero była kompromitacja!Popatrzyliśmy na siebie i parsknęliśmy oboje śmiechem.Cookie poklepałmnie pokrzepiająco po ramieniu, powiedział: No to spotkamy się na kolacji - iodszedł, wymachując rakietą.Patrząc za nim, pomyślałam, że wciąż jeszcze nicnie wiemy o mężczyznie, którego nazywaliśmy w willi tatą Cookiego"; nawetwścibskiej pani Cornelii nie udało się nic z niego wyciągnąć.Jan dzwonił do mnie regularnie, na ogół po północy, bo o tej porze wyłączałtelewizor i miał nareszcie czas, żeby zabrać się za lekcje i sprawy domowe.- Nastawiłem pralkę na syntetyk i trzydzieści stopni, wcisnąłem lewy klawiszi nic się nie dzieje - informował mnie.- Dlaczego?Wyrwana z pierwszego snu mrugałam bezradnie oczami, usiłując sobie przy-pomnieć, jak wygląda nasza pralka w dalekich Niemczech.- Może odkręć zawór z wodą? - proponowałam sennie.- Działa! - zawiadamiał mnie tryumfalnie, jak tylko znowu udało mi się za-snąć.- A ty jak się bawisz? Dzwonili z Aosinka i pytali, czy przyjedziesz latem.Co mam im odpowiedzieć?-Odpowiedz, że do lata jeszcze daleko.Odpowiedz, że.A zresztą, nic nie mów, sama do nich zadzwonię.Nie mogę myśleć o Aosinkuw środku nocy, pomyślę o nim jutro.Ale i następnego dnia myślenie o Aosinku nie było prostsze.Nic z niego niewynikało, poza stwierdzeniem, że w życiu nie ma powrotów, przynajmniej doAosinka, ale powrót na Ischię też nie będzie łatwy.Don Battista nadal się dąsał,TLRczas mijał, urlop się kończył, a przyszłość mojego związku z Castello wciąż stałapod znakiem zapytania.Dwa dni przed moim odlotem do Niemiec Cookie przysiadł się do mnie na ta-rasie z mapą w ręku.- Po drugiej stronie miasta, na zboczach Monte Montagnone, widziałem dziśrano kilka naprawdę sympatycznych pensjonatów - powiedział.- Widok stamtądna Zatokę Neapolitańską jest może nawet jeszcze piękniejszy niż ze skały donBattisty.Castello też widać - machnął mapą w stronę zamku - chociaż nie takdobrze jak stąd.Jeżeli nie jesteś zadowolona z don Battisty, to przespaceruj sięna drugą stronę portu i się rozejrzyj.- Dziękuję ci, Cookie, jesteś naprawdę kochany, ale drugiego takiego miejscajak Villa Don Battista na pewno nigdzie nie znajdę.Bardzo by mi was wszyst-kich brakowało.- Skąd wiesz, co cię czeka w innym hotelu? A może właśnie ciekawsi ludzie ijeszcze ciekawsze historie? Zresztą Holzbrinckowie na pewno przeniosą się z to-bą, jesteście przecież zaprzyjaznieni.- A wy, Cookie? Ty i twój tata?Granatowe oczy Cookiego jeszcze bardziej pociemniały, jego wzrok uciekłgdzieś za Capri, a trzymająca mapę ręka zadrżała.Aadna ręka, z długimi, szczu-płymi palcami i wypielęgnowanymi paznokciami.Moje własne paznokcie byłypołamane i miały wokoło popękane skórki, wsunęłam więc pospiesznie dłoniepod siedzenie.- Martin wcale nie jest moim tatą.Ale chce, żeby go za niego uważano i tyl-ko dlatego nie farbuje siwych włosów.%7łeby starzej wyglądać.Co miałam mu na to powiedzieć? Pewno, że nie jest? Wszyscy o tym wie-my, nawet Agnesina, choć jest kobietą bogobojną i nie dopuszcza nawet myśli otakim zgorszeniu?".Chrząknęłam więc tylko i wybąkałam niewyraznie:TLR- Hmm.no cóż.to chyba nie ma w dzisiejszych czasach absolutnie żadnegoznaczenia, prawda?- Martin jest moim przyjacielem - ciągnął dalej Cookie, kompletnie ignorującmoją uwagę.Widocznie podjął decyzję odkrycia swojej tajemnicy i teraz już nicnie mogło go powstrzymać od wyjawienia tak długo ukrywanych szczegółów.-Od lat.Powiedziałbym, że nasz związek jest bardzo udany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]