[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z drugiejstrony ulicy widziałem, jak wchodzili do domu było wtedyokoło jedenastej ale stając twarzą w twarz z rzeczywistością,zawahałem się.Odłożyłem zemstę na pózniej.I.igrałem z tąmyślą, doznając przy tym jakiejś niezdrowej satysfakcji, skorowiedziałem, że są teraz na mojej łasce.Ręce jego trzęsły się jak w febrze, a drżenie koło oczuwzmagało się. Przez pół godziny czekałem bijąc się z myślami.Potem,gdy już prawie miałem wejść i załatwić to, podszedł do mnieCleaver.Zatrzymał się i zagadnął mnie.Pomyślałem, że szedłodwiedzić pannę Odell, powiedziałem mu więc, że ma jużgościa.Poszedł w kierunku Broadwayu, a gdy czekałem, ażskręci za róg, Spotswoode wyszedł z domu i wskoczył dotaksówki, która właśnie podjechała.Plan mój zostałpokrzyżowany, czekałem za długo.Nagle wydało mi się, żeobudziłem się z jakiegoś koszmarnego snu.Byłe u kresu sił,udało mi się jednak dotrzeć do domu.To wszystko, tak midopomóż Bóg!Opadł miękko w krześle.Napięcie nerwowe, które podtrzy-mywało go, gdy mówił, wygasło i wydawał się teraz obojętny iapatyczny.Przez chwilę siedział oddychając chrapliwie i dwarazy przesunął machinalnie ręką po czole.Był w stanie nienadającym się do prze- słuchiwań i w końcu Markham posłałpo Tracy ego, któremu polecił odwiezć go do domu. Chwilowe wyczerpanie histeryczne stwierdził obojętnieVance. Wszyscy ci paranoicy są hiperneuras- teniczni.Za rokznajdzie się w zakładzie dla psychicznie chorych. Całkiem możliwe, panie Vance powiedział Heath zniecierpliwością pozbawioną wszelkiego entuzjazmu dlapsychopatologii. Interesuje mnie teraz tylko sposóbpowiązania tych wszystkich historii. Tak przytaknął Markham. Zeznania ich mająniezaprzeczalnie prawdziwą podstawę. Lecz zauważcie, proszę zwrócił uwagę Vance żezeznania ich nie wykluczają żadnego z nich jako potencjalnegosprawcy.Opowiadania te, jak mówicie, pasują do siebiedoskonałe, a jednak, mimo tej całej zgrabnej koordynacji,każdy z nich trzech mógł wejść tej nocy do mieszkania Odell.Na przykład: Mannix mógł wejść z mieszkania numer dwa,zanim Cleaver przyszedł i nasłuchiwał, a sam mógł zauważyćwychodzącego Cleavera, gdy opuszczał mieszkanie Odell.Cleaver mógł rozmawiać z doktorem o pół do jedenastej, pójśćdo hotelu Ansonia, wrócić na krótko przed dwunastą, wejść domieszkania damy i wyjść wtedy właśnie, gdy Mannix otwierałdrzwi panny Frisbee.Pobudliwy doktor mógł znów wejśćniezwłocznie po wyjściu Spotswoode a o pół do dwunastej,zatrzymać się tam dwadzieścia minut i wyjść, zanim Cleaverpowrócił z Ansonii.Nie, fakt, że ich zeznania ściśle się ze sobązazębiają, w najmniejszym stopniu nie ma wpływu nauniewinnienie któregokolwiek z nich. I uzupełnił Markham ten okrzyk: O, mój Boże!mógł pochodzić zarówno od Mannixa, jak Lindquista,przyjąwszy, że Cleaver rzeczywiście go słyszał. Słyszał go niezaprzeczalnie powiedział Vance. Ktoś wtym mieszkaniu wzywał Boga około północy.Cleaver nieposiada dość zmysłu dramatycznego, by sfabrykować takwstrząsający deser. Jeżeli jednak Cleaver rzeczywiście usłyszał ten głos zaprotestował Markham to automatycznie przestaje sięzaliczać do podejrzanych. Niezupełnie, stary przyjacielu.Może usłyszał po wyjściu zmieszkania i zorientował się wtedy, że ktoś był tam ukrytypodczas jego wizyty. Twój człowiek w szafie ściennej.Sądzę, że jego masz namyśli? Tak, oczywiście.Wiesz, Markham, to mógł być właśnie tenprzestraszony Skeel, wyłaniający się ze swej kryjówki na scenietragicznej katastrofy, który wydał z siebie tę ewangelicznąinwokację.Heath, pogrążony w ponurej medytacji, wyjął cygaro z ust iwestchnął ciężko. Tak zagrzmiał gotów jestem uznać, że ktoś opróczSkeela dostał się do mieszkania Odell i że ten Fircyk schowałsię do garderoby ściennej.Lecz jeżeli tak było, ten drugi niewidział Skeela i nie będzie mógł nam dostarczyć tych dowodów,nawet gdy go zidentyfikujemy. Niech się pan o to nie martwi, sierżancie poradził muwesoło Vance. Jeżeli odnajdzie pan tego drugiegotajemniczego gościa, sam się pan zdziwi, jak szybko opuścipana czarny humor.Będzie pan skakał z radości. Do diabła, będę to robił! powiedział Heath.W tym momencie Swacker przyniósł przepisane na maszyniememorandum i położył je na biurku prokuratora. Architekt przekazał to właśnie telefonicznie.Markham przejrzał sprawozdanie.Było bardzo krótkie. Nic z tego rzekł. Zciany pełne.Nie ma pustejprzestrzeni.Nie ma ukrytych wejść. To bardzo zle, sierżancie westchnął Vance. Będziepan musiał zrezygnować z tej romantycznej teorii.To przykre.Heath chrząknął tylko.Wyglądał na niepocieszonego. Czy nawet w braku innego wejścia czy wyjścia, oprócz tychbocznych drzwi zwrócił się do Markhama nie moglibyśmyuzyskać wyroku na Skeela, wiedząc teraz, że te drzwi byływówczas otwarte? Moglibyśmy, sierżancie.Lecz głównym szkopułem byłobydla nas wtedy wykazanie, jak te drzwi zostały odryglowane, anastępnie zamknięte po wyjściu Skeela.I Abe Rubinskoncentrowałby się na tym punkcie.Nie, lepiej zaczekajmytrochę i zobaczmy, jak się sytuacja rozwinie.I oto nagle coś się zdarzyło.Wszedł Swacker, by powiedziećsierżantowi, że Snitkin chce z nim natychmiast mówić.Snitkin, wyraznie podniecony, wszedł w towarzystwiezasuszonego, obszarpanego człowieka około sześćdziesiątki,który wydawał się niezmiernie przerażony.Detektyw trzymał wręce zawiniętą w gazetę paczuszkę, którą położył triumfalnymgestem na biurku prokuratora. Biżuteria Kanarka oświadczył. Sprawdziłem wedługlisty otrzymanej od pokojówki.Wszystko się zgadza.Heath skoczył naprzód, lecz Markham rozwijał już paczkędrżącymi rękami.Papiery opadły i oto leżał przed nami stosikolśniewających świecidełek kilka pierścionków pięknejroboty, trzy wspaniałe bransolety, iskrząca się kolia w kształciepromieni słonecznych i eleganckie lornion.Wszystkie kamieniebyły duże i niezwykłego szlifu.Markham spojrzał sponad nich badawczo i Snitkin, nieczekając na nieuniknione pytania, wyjaśnił: Znalazł je ten oto człowiek, Potts.Jest zamiataczem ulic imówi, że były w kuble od śmieci przy 23rd Street, nie opodalFlatiron Building.Znalazł je wczoraj po południu i zabrał dodomu.Potem przestraszył się i przyniósł je dziś na KomendęPolicji.Potts, blady, jak ściana, trząsł się ze strachu. Prawda, panie, prawda zapewniał Markhama ztrwożliwą gorliwością. Zawżdy patrzę w każdą paczuszkę, jaktylko podleci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]