[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szybkim ruchem otwieram drzwi samochodu i rzucam:- Jedz!- Okay, madame! WyglÄ…dasz fantastycznie!Odwracam gÅ‚owÄ™ i milczÄ™.- Co siÄ™ dzieje? Tak trzeba siÄ™ chyba wyrażać, jeÅ›li siÄ™ wychodzi z damÄ…? - Olaf jestlekko zdezorientowany, niepewnie spoglÄ…da w mojÄ… stronÄ™.- JeÅ›li zapraszasz damÄ™, to chyba nie musisz trÄ…bić jak szalony na całą ulicÄ™ -wyrzucam z siebie niezadowolona i natychmiast tego żaÅ‚ujÄ™.ChciaÅ‚abym zachowywać siÄ™ jakosoba mÅ‚oda i nowoczesna.Nie zależy mi przecież, aby odniósÅ‚ wrażenie, że siÄ™ umówiÅ‚ zwÅ‚asnÄ… babciÄ…, by jÄ… zabrać z domu opieki na przejażdżkÄ™.Tymczasem wÅ‚aÅ›nie tak jest, widzÄ™to po jego spojrzeniu.Poza tym wcale nie ma zamiaru ruszać.Stoi caÅ‚y czas na Å›rodku ulicy.- MogÅ‚eÅ› zadzwonić do drzwi - sugerujÄ™ trochÄ™ Å‚agodniejszym tonem.- MusiaÅ‚bym wtedy zaparkować nieprawidÅ‚owo, a widzisz chyba blokady na koÅ‚achsamochodów stojÄ…cych opodal.- W takim razie mogÅ‚eÅ› zadzwonić na komórkÄ™.Dlaczego nie jedziesz? Już pięćsamochodów stoi za nami! - Zdenerwowana odwracam siÄ™ do tyÅ‚u.Jeden z kierowcówwysiada z samochodu, ktoÅ› inny zaczyna trÄ…bić.- Ej, czarnuchu, nie pozwalaj sobie za dużo! Możesz do mnie dzwonić na komórkÄ™! -wykrzykuje Olaf przez okno samochodu.Naciska gwaÅ‚townie na gaz i samochód rusza zpiskiem opon.Nie mogÄ™ siÄ™ powstrzymać i wybucham Å›miechem.- Czujesz siÄ™ tu jak ryba w wodzie, prawda? Nie do wiary.Nikt by nie powiedziaÅ‚, żejesteÅ› Jutterem*.- W Den Helder jestem Jutterem, w Amsterdamie czujÄ™ siÄ™ jak amsterdamczyk.Wiesz,jak nazywajÄ… mieszkaÅ„ców Tilburga?- Nie mam pojÄ™cia.- SikajÄ…cy w dzbanek.Pochodzi to z czasów, kiedy Tilburg byÅ‚o centrumwłókienniczym.Do filcowania materiałów potrzebna byÅ‚a miÄ™dzy innymi uryna.Zbierano jÄ…od mieszkaÅ„ców.PÅ‚acono za peÅ‚ny nasikany dzbanek.Zmieszne, co?- Zabawne - odpowiadam.Teraz Olaf wybucha Å›miechem.- Co za powÅ›ciÄ…gliwość! Trudno ciÄ™ rozÅ›mieszyć - mówi.- CieszÄ™ siÄ™, że nie pochodzÄ™ z Tilburga, bo nie uniknęłabym przezwiska.DawniejzresztÄ… też mnie przezywaÅ‚eÅ›.- Ja?- Już nie pamiÄ™tasz?- Może SabinÄ™?- Nie, panna Gazela.Olaf uderza rÄ™kami po kierownicy i wybucha Å›miechem.- Ależ tak! Mój Boże, co za beznadziejna pamięć! ByÅ‚aÅ› prawdziwÄ… pannÄ… GazelÄ….SprawiaÅ‚aÅ› zawsze wrażenie bardzo nerwowej i niespokojnej.SkrÄ™camy w Nassaukade i pakujemy siÄ™ prosto w korek.Olaf patrzy jeszcze w tylnelusterko, lecz za nami ustawia siÄ™ już tyle samochodów, że nie możemy zawrócić.- Cholera - rzuca.GwaÅ‚townym ruchem skrÄ™ca kierownicÄ™ i wjeżdża na torytramwajowe.Za nami protestuje gÅ‚oÅ›nym dzwonkiem tramwaj.Olaf daje znak rÄ™kÄ…, żejeszcze przez chwilÄ™ pozostanie na torach.Zbliżamy siÄ™ do Marriotta.* Jutter, ktoÅ› urodzony w Den Helder lub okolicach.Nazwa pochodzi od jutten -kraść, zbierać z plaży przedmioty wyrzucone przez morze.ProstujÄ™ siÄ™ na siedzeniu zaniepokojona.Nie jestem na to przygotowana.To znaczy,jestem być może odpowiednio ubrana, jednak w tym przypadku wymagany jest inny styl.Przejeżdżamy koÅ‚o Marriotta i skrÄ™camy w lewo na Leidseplein.Czyli wybraÅ‚Américain.KurczÄ™, gdybym wiedziaÅ‚a.Ustawiam lusterko i kontrolujÄ™ makijaż.W porzÄ…dku,da siÄ™ wytrzymać.Na szczęście mam ze sobÄ… kredkÄ™ do ust.Zaraz pójdÄ™ do toalety.Olaf wjeżdża w bocznÄ… uliczkÄ™ i parkuje na miejscu zarezerwowanym dla inwalidy.- Co ty robisz, przecież zaraz ciÄ™ odholujÄ… - ostrzegam.- Nie, nie zrobiÄ… tego.- WyciÄ…ga kartÄ™ inwalidzkÄ… i kÅ‚adzie za szybÄ….BiorÄ™ jÄ… do rÄ™ki ioglÄ…dam.- Od kiedy jesteÅ› inwalidÄ…?- Nie mogÄ™ zbyt dÅ‚ugo chodzić.Zaczyna mnie wtedy mocno kÅ‚uć w boku.Jeden zprzyjaciół nie mógÅ‚ już na to patrzeć i zaÅ‚atwiÅ‚ mi takÄ… kartÄ™ - wyjaÅ›nia.PotrzÄ…sajÄ…c gÅ‚owÄ…, odkÅ‚adam kartÄ™ z powrotem za szybÄ™.- Czy w Américain nie mamiejsc do parkowania?- Pewnie sÄ….- Olaf zamyka samochód.- Ale tylko dla goÅ›ci.ChcÄ™ przejść przez tory tramwajowe, lecz Olaf odwraca siÄ™ i macha do mnie.Mójwzrok pada na rozbrzmiewajÄ…cy gÅ‚oÅ›nÄ… muzykÄ… kram z poffertjes, otoczony plastikowymikrzeseÅ‚kami.- Gdzie chcesz usiąść? Może tam w kÄ…cie? BÄ™dziemy mogli oglÄ…dać stamtÄ…dwszystkich przechodniów.- Olaf wskakuje na podwyższenie i eleganckim ruchem odsuwajaskrawoczerwone krzeseÅ‚ko.Patrzy na mnie z oczekiwaniem, przytrzymujÄ…c krzeseÅ‚koniezrÄ™cznie.Oczy mu bÅ‚yszczÄ….Ogarnia mnie uczucie tkliwoÅ›ci.Nagle kram z poffertjes wydajemi siÄ™ o caÅ‚e niebo przyjemniejszy niż Marriott lub Américain.Nie trzeba siÄ™ przynajmniejprzejmować ubraniem.Zjawia siÄ™ kelner, by przyjąć zamówienie.Dwie duże porcje poffertjes, dodatkowaporcja cukru pudru i piwo.Kelner potakuje ruchem gÅ‚owy i odchodzi.Olaf zakÅ‚ada rÄ™ce na kark, opiera siÄ™, o maÅ‚o nie przewracajÄ…c maÅ‚ego krzeseÅ‚ka.- MiaÅ‚aÅ› znakomity pomysÅ‚ z tymi poffertjes - mówi Olaf zadowolony.- Dawno jużich nie jadÅ‚em.- Nie przypominam sobie, żebym to zaproponowaÅ‚a.- Tak, dzisiaj w stołówce.PowiedziaÅ‚aÅ›, że je lubisz.- PowiedziaÅ‚am, że zapachniaÅ‚o poffertjes.Olaf, zatroskany, przechyla siÄ™ do przodu.- Może chcesz iść gdzie indziej?- Nie, skÄ…dże! - zapewniam.- Tu jest bardzo dobrze.- Opieram siÄ™ wygodnie,potwierdzajÄ…c tym swoje zapewnienie.- To miÅ‚o.Zapada taka cisza, podczas której szukamy głęboko w pamiÄ™ci listy z odpowiednimitematami rozmowy.Bo cóż możemy sobie opowiadać? Co wiemy o sobie?- Jak ci siÄ™ pracuje w banku? - pytam trochÄ™ bez sensu.- Niezle.W dziale informatyki mam fajnych kolegów.Może powtarzajÄ… niewybrednedowcipy, ale co tam.Tak jest zawsze w dziale, w którym sÄ… sami mężczyzni.- Jak to, przecież pracujÄ… u was dwie kobiety?Olaf uÅ›miecha siÄ™ trochÄ™ ironicznie.- Obawiam siÄ™, że ginÄ… pod masÄ… mÄ™skich dowcipów.U was jest inaczej, prawda?Same baby.- Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]