[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uhm.Jasne.Tak jakby ci faceci byli w moim326typie.Powiem ci szczerze, siostrzyczko, choć możenie powinnam, że z tych twoich chłopaków jedynieTucker był do rzeczy.Ruth poczuła się bardzo zmęczona.Osunęła sięna krzesło przy stole.Ten dzień solidnie dał jejw kość. W takim razie dlaczego z nimi chodziłaś?Vivian wzruszyła ramionami, siadając równieżprzy stole.Oparła twarz na ręce. Wkraczałam za każdym razem, kiedy widzia-łam, że chcesz zakończyć układ, tylko nie bardzowiesz jak.Po prostu wyświadczałam ci przysługę.Prawdę mówiąc, sama pchałaś ich w moje ramiona.Dobrze, że siedziała, bo z wrażenia chyba padła-by na ziemię.To znaczy, że Vivian uważała, że onapodsuwała jej chłopaków, bo chciała się ich pozbyć?Zgarbiła się jeszcze bardziej.Ciocia Shirleyzaraz by ją przywołała do porządku i kazała sięwyprostować.Ale nie miała siły.Za dużo dziś na niąspadło.I jeszcze te rewelacje Vivian.Choć jeśli się dobrze zastanowić, w jej słowachjest trochę racji.Właściwie na żadnym z nich jej niezależało.I każdemu jasno dała do zrozumienia, żenie mają na co liczyć.Nic dziwnego, że złotowłosaVivian przyciągnęła ich uwagę.Vivian westchnęła cicho. Tucker to pierwszy mężczyzna, którego chęt-nie bym od ciebie przejęła.Niestety, nie widziświata poza tobą.Ruth poczuła łzy w oczach. Jeśli tak jest, to dlaczego wyjechał? Bo jest głupi.Jak wszyscy mężczyzni. Vivian327wyprostowała się, wyciągnęła rękę i dotknęła ra-mienia Ruth. A jeszcze bardziej głupieją, gdy sięzakochają.Postąpił jak trzeba.Tak będzie najlepiej, dla nieji dla niego.Powtarzał to sobie raz po raz, jednak przedoczami ciągle miał jej twarz, oczy pełne cierpienia.Zamrugał, by odegnać od siebie ten obraz.Wbiłwzrok w przestrzeń za oknem.Popołudniowe słońcestopiło śnieg, ale z każdą chwilą robiło się zimnieji na szosie tworzył się lód.Najchętniej by zawrócił.To jakieś szaleństwo.Jednak taki ruch tylko wszystko by pogorszył.Bezsensu.Znają się krótko, wiedzą o sobie tak niewiele.Każde z nich czegoś innego oczekuje od życia.Jedyne, czego on teraz pragnie, to dojechać do domui zaszyć się w pustym, bezosobowym mieszkaniu,w którym nikt na niego nie czeka.Skręcił w aleję.Torba leżąca na siedzeniu obokzachybotała się i przewróciła na bok, a kilka rzeczywysypało się na fotel.Tak szybko się pakował, żenie zapiął suwaka.Pozbierał część gwiazdkowychprezentów i wepchnął je z powrotem do torby.Zatrzymał dłoń na gładkim jedwabiu.Grafitowaszarość tkaniny przypomniała mu sweter, którywczoraj wieczorem miała na sobie Ruth.Te złocistecętki kojarzyły się z radością, jaką obudziło w nimjej przyjście.Zapaliło się żółte światło, więc się zatrzymał.Warunki na drodze robiły się coraz trudniejsze,a niewielki sportowy wóz nie bardzo nadawał się nataką pogodę.328Położył krawat od Ruth na siedzeniu, by móc naniego zerkać.Pozostałe rzeczy włożył do torby.Przez całe lata musiał nosić krawat do pracy.Niecierpiał krawatów, zawsze uwierały go w szyję.Dopiero Vivian pokazała mu, jak tego uniknąć.Uśmiechnął się, wspominając chwilę, gdy prowadzi-ła jego palce, demonstrując, jak należy wiązać węzeł.Te krawaty są jak symbol, uzmysłowił sobie nagle.Zwiatło zmieniło się na zielone, więc ruszył z miejs-ca.Symbol rodzinnej więzi.Uciekał przed tym, leczte skrawki tkaniny zawsze będą przypominać ludzi,którzy mu je ofiarowali.I choć z czasem się zniszcząi pójdą w zapomnienie, pamięć o ludziach pozostanie.Pozostanie na zawsze.Zwiąteczna skarpeta podarowana mu przez cio-cię Adę nadal wisi nad kominkiem.Zwiadectwojego buntowniczej natury.Czy tego chce, czy nie,wszedł do ich rodziny.To już też jego rodzina.Ta więz, która stawała się coraz ściślejsza, dławi-ła go jednak.Dlatego nie mógł tam dłużej zostać.Lecz nawet gdyby wyrzucił teraz te krawaty, nic tonie zmieni.Chce do nich wrócić.Serce ciągnie go do nich,a rozsądek nakazuje jechać w przeciwną stronę.Włączył radio.Musi się oderwać, zająć myślizupełnie czymś innym.,,Dlaczego mnie opuściłeś? Bez ciebie jest mi zle,bez ciebie ciągle płaczę śpiewał kobiecy głos.Tucker zacisnął zęby i wyłączył radio.ZraniłRuth, teraz ona cierpi przez niego.To nie jej wina,że się w nim zakochała.Tak jak on nie jest winnytemu, że wyrywa się do tej dziewczyny.329Słońce przebiło się przez chmury i blade promie-nie ozłociły resztki śniegu.W tej samej chwili naTuckera spłynęło olśnienie.Nagle wszystko zro-zumiał.Boże, co z niego za głupiec! Bał się miłości, bynie stracić kochanego człowieka.A teraz sam od-dala się od tej, której pragnie.Sam, na własneżyczenie ją traci!A przecież w życiu nic nie jest pewne, nie mażadnej gwarancji.Johnsonowie mogą stracić nowąpracę, ale zamiast się tym gnębić, cieszą się i mająnadzieję, że teraz im się ułoży.Dopiero w tym momencie dotarło do niego, że odśmierci Newlandów sam jest jak martwy.Jakbyumarł wraz z nimi.Ruth to zmieniła.Dzięki niej nie wróci do życia,jakie wiódł do tej pory.Nie wyobraża sobie dnia bezwidoku jej roześmianej twarzy i słodkiego dotykujej ust.Zrobi wszystko, by być razem z nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]