[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdziwił się samą z zanadrza wydobytą wiadomością,ale bardziej językiem, jakim została przekazana. Przegryzł sobie żyły.Ten jeden może był twardy, a nie wyglądał na takiego.Myślałem czynie puścić cwela, a ten się pogryzł.Nie ma czasu się nudzić, same niespodzianki, śmiertelniezabawne pokręcił głową i wziął się za bigos.Takich słów Jerzy się nie spodziewał, ale nie miały już żadnego znaczenia, wyrokzapadł.Skazany pułkownik za pózno wprowadził niepokój w poukładany świat porucznika.Wersja wydarzeń, inna niż wcześniej Jerzy podejrzewał, mogła zmienić myślenie, jednakuznał, że nie ma już czasu na korygowanie planów.Nawet gdyby czas się dłużył i gdyby onsam umierał z nudów, niczego nie zamierzał zmieniać.Po pierwsze, nie przyzna się do błęduw sentencji, jak się okazało, przedwcześnie wydanego wyroku, po drugie, Stafiej ciąglepozostawał nietknięty i bez bikiniarza, w ramach wcześniejszych ustaleń, tknąć się go niedało. Widziałem klepsydrę i od razu tak pomyślałem Gdula kłamał i szło mu wyśmienicie. Płakać nie będziemy, jego wola, zrobił swoje, nie był potrzebny, lepiej jak taki sam ze sobąkończy, spokój jest. Popisy Minza nabrały odpowiedniej siły i liczby, lepszego momentu naforsowanie planu Jerzy mógł się nie doczekać. Tak samo trzeba z tym Stafiejem rzucił pierwszą częścią pomysłu. Co? nieoczekiwanie zamiast Minza odezwał się Litmanowicz, poirytowany trywialnympomysłem, oczekiwał wyjaśnień. Potraktować go jak bikiniarza, albo wytrzyma, albo. Jerzy nie przestraszył się sędziego,nie miał na to czasu, teraz musiał pilnować Minza.Mówił wyjątkowo spokojnie i rzeczowo,jakby się kwestii nauczył na pamięć i tak właśnie było.Przygotował to proste rozwiązaniew domu i poparł mało wyszukanymi zdaniami.Mimo prostoty trenował, aby wypaśćperfekcyjnie naturalnie. On tego nie zrobi, nie on upierał się Litmanowicz. Ten gad, sam się nie wykończy. Sam nie musi, przecież w raporcie nie trzeba wszystkiego pisać. Teraz Gdula drażniłMinza brutalnością, dokładnie pobudzał jego skłonności do głupich popisów, wiedział, żespodoba się taka pieśń pochwalna na cześć niezawodnych metod wielkiego pułkownika.Litmanowicz nie musiał być zazdrosny, bo tylko na tym zyska.Po to sędzia tu przyszedł,żeby za niego odwalono brudną cześć procesu.W tym było całe, genialne w prostocie sednoplanu.Idealnie, po linii najwłaściwszego wyboru, poukładane relacje z Minzemi Litmanowiczem, a sprawa Stafieja zamknięta na ten sam klucz. Na koniec takie rzeczy, na koniec! Na razie przycisnąć, jak należy.Na Mokotowie samirutyniarze, za dużo tego robią i takie gówniane rezultaty potem.Trzeba pomóc, alboprzynajmniej przypilnować Minz w całości i jednym kęsem połknął przynętę razemz haczykiem.Zajęty podziwianiem własnej świetności godził się na wykonanie najgorszejroboty, z przekonaniem, że został wyróżniony. Bikiniarz to była bardzo dobra robota, najlepsza.Jak nie wystarczy na tego Stafieja, znaczy,że. Bardzo dobra, najlepsza, mówisz?! Jaki skromny! ironizował Minz. Dobra, bo twoja?147 Moja? Jerzy najpierw się zdziwił, jednak już po chwili bez pudła wyczuł intencjępułkownika, który chyba odrobinę oprzytomniał i sprawdzał, czy aby na pewno Gdula jesttaki twardy, jak twardo doradza. No tak, ile mogłem i jak umiałem, coś tam pomogłem poprawił zdziwienie na udział z premedytacją. Słyszeliście, towarzyszu pułkowniku, młodzież pomaga ile może Minz zaczepiłmilczącego Litmanowicza.Oczywiście dowcipnie. Idą po swoich ścieżkach, za młodym nie zdążysz, ale co by nie mówić, zdaje się głupioJurek nie myśli sędzia zajął ostrożne stanowisko i czekał na rozwój wypadków.Atmosferagęstniała i puchła od sztuczności, wszyscy wiedzieli w czym rzecz i każdy udawał co innego,grali swoje.Litmanowicz trzymał się tego, że Minz jest mu coś winien, za wsparcie jakiedostał przy Kapisie.Stary cwaniak, Gienek, odgrywał chętnego do pomocy, jednak nietakiego, który ma jakiś dług wdzięczności.Pokazywał, że może pomóc, chociaż nie mażadnego obowiązku.Jerzy Gdula grał wiele rzeczy naraz i do tego koordynował zagrywkipułkowników, tak żeby wesprzeć Litmanowicza i osłabić Minza, obu nie dając szansy narozpoznanie planu. Racja jedno, picie drugie, lej młody ile możesz i jak umiesz! Minz przypomniał, że on turządzi, jednocześnie odpowiedział Litmanowiczowi i dał zadanie Jurkowi. %7łe łatwo nie jest, prawda.U was niełatwo i u nas lekko nie ma zaczął sędzia, nawet nieczekał, aż się towarzystwo upora z zakąskami dlatego jakoś razem trzeba pchać tę bidę.Poszło z Kapisem i ze Stafiejem pójść musi. Jednym nazwiskiem Litmanowicz ustrzeliłznienawidzonego towarzysza, trafiony mocował się ze sobą, żeby nie odchrząknąć, miał poczym, odbiło się Kapisem.Wspólnik w doli i niedoli przypominał, że przyszedł po zapłatę,nie po prośbie.Jerzy zauważył, że poszło za ostro, pierwszy raz pomógł Minzowi, sam zacząłpo bigosie prychać. Ostry, jak trzeba! polał sobie oranżady, aby dopełnić aktorskiej sceny rozładowującejdwuznaczny nastrój biesiady. Ostre do ostrego! Polejcie poruczniku, pod tę naszą nową jak brzytwa akcję.A tak międzywódką i zakąską powiedzcie towarzysze co macie konkretnego w tej sprawie? Konkretnie chcemy załatwić sukinsyna sędzia zorientował się w ostatnich podrygachMinza, skontrował i pociągnął dalej. Nie możemy tego kaleczyć, potrzeba zeznań Stafieja,żeby podpisał, jak trzeba. Znaczy od zera ruszamy złośliwie podsumował Minz, jeszcze trawił zbyt szybką i łatwązgodę na wzięcie udziału w śliskim przedsięwzięciu. My tylko możemy przypieczętować dobrą robotę właściwych służb.W sądzie nie ma tylumożliwości, aby sprawiedliwości stało się za dość.Przychodzimy do najlepszych, inni sobienie poradzili.Paragraf zawsze przypasować można, ale nie tym razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]