[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to chyba nie tak dawno.Pochyliłem się i oświetliłem kąt pomieszczenia.Niby wszystko się zgadzało, ale.- Coś mi się zdaje, \e dzisiejszą kolację zjemy ze szczerozłotej zastawy - mruknąłem.-Ciekawe, jak smakują potrawy niesione do ust szesnastowiecznymi widelcami.- To obudzę moją \onę, zrobi z tej okazji jajecznicę na kurkach - zatarł ręce.Ukląkłem i starannie opukałem płytę.Musiała być bardzo gruba, ale wyraznie słychać byłogłuchy pogłos.Ciekawe, jak pan Sebastian zorientował się, \e to ta.Musiał chyba mieć plan.- Czemu sądzisz.- To proste - wyjaśniłem - zobacz, tu na krawędzi jest świe\e otarcie.Nasz sąsiad wsunąłmiędzy spoiny ostrze piłki do metali i przeciął rygiel albo coś podobnego.Wyjąłem z torby kawałek stalowego drutu, zrobiłem na końcu haczyk i wpuściłem w szparę.Po chwili płyta uniosła się, odsłaniając owalny otwór o średnicy mo\e siedemdziesięciucentymetrów.Odmurowano to starannie czerwoną cegłą- Fiu - gwizdnął Marek.- A to co, właz?- Na to wygląda.Ale sądzę, \e nie jest bardzo stary.W ka\dym razie te cegły to klinkier.- Szczerze powiedziawszy nic mi to nie mówi.Zaraz, nie, słyszałem tę nazwę.To takieozdobne cegły do elewacji?- W tej chwili tak, ale dawniej tak mówiono na specjalny rodzaj twardych cegieł u\ywanychdo wykładania ulic.- W jakim okresie?- Druga połowa XIX i początek XX wieku - wyjaśniłem.Po drugiej stronie przeszkody faktycznie był przepiłowany rygiel.Z otworu wiało wilgocią.Poświeciłem latarką.Dno było niedaleko, mo\e dwa metry ni\ej.W ceglanej ścianie zostawionorząd otworów umo\liwiających bezpieczne schodzenie.- Włazimy tam? - zainteresował się.- To mo\e być niebezpiecznie, ale nie mamy wyjścia.Zasadniczo przy tego typu pracacheksploracyjnych ktoś powinien zostać na zewnątrz i w razie czego sprowadzić pomoc - mruknąłem.- Skocz na górę i zostaw kartkę \onie, a ja tu poczekam.Uwinął się szybko.Przyniósł ze sobą solidnie wyglądający pogrzebacz i dwie pary woderów.- Mo\e będzie tam mokro - powiedział tytułem usprawiedliwienia.- A pogrzebacz się mo\eprzydać, gdybyśmy mieli coś kuć albo podwa\yć.Nie mam łomu.- Dobry pomysł - pochwaliłem.Ruszyłem pierwszy.Z dna zagadkowej studzienki odchodził w bok wąski korytarz wykuty wskale.- Nie bardzo mi się to podoba - powiedziałem.- Dlaczego?- Piwnica pochodzi gdzieś z XVI, mo\e XVIII wieku.Szybik mo\e być z XIX.A tenkorytarzyk wykuto przed wojną.To są ślady świdra górniczego - pokazałem rysy na ścianach.- Kiedy się takie pojawiają?- Zielonego pojęcia nie mam - westchnąłem.- Chyba w okresie międzywojennym - tak mi siękojarzy z jakiegoś filmu.Ale historia górnictwa nie jest moją mocną stroną.Tunel miał mo\e dziesięć metrów długości.Na jego końcu w ścianie ział pionowy otwór -strzelnica.Okute stalowymi płaskownikami drzwi prowadziły w bok.- Co to jest? - zdziwił się.- Bunkier?- Tak jakby - mruknąłem.- Myślę, \e to śydzi wykuli sobie tu kryjówkę.A na wypadek,gdyby ktoś jednak odkrył wejście, byli gotowi bronić się.- Do ostatniego naboju - uzupełnił.- Pole ostrzału świetne, mogliby tu długo przetrwać.24- Nie - pokręciłem głową.- Mo\e tak im się wydawało, ale kilka granatów załatwiłobysprawę.W zamkniętych pomieszczeniach fala uderzeniowa daje potworne efekty.A gdyby to niepomogło, Niemcy pewnie wpompowaliby cysternę benzyny i wykurzyli ich albo spalili \ywcem.-wzdrygnąłem się.- Na szczęście tego nie zrobili - odetchnął.- Nie ma tu \adnych śladów ognia.- Ale pan Sebastian tu był - mruknąłem, patrząc na podłogę korytarzyka.W pokrywającym ją mokrym piachu ciągle widać było dwie ście\ki śladów.Poszedł iwrócił.Otworzył drzwi? Zaświeciłem jeszcze kontrolnie do strzelnicy, było tam jakieś niewielkiepomieszczenie.Pchnąłem drzwi.Nawet jeśli kiedyś były w jakiś sposób zabezpieczone, naszpoprzednik z pewnością ju\ je otwierał.Uchyliły się na pół metra.Wcisnąłem się w szczelinę.Dalszy ciąg korytarza blokowało kilka starych worków.Materiał zetlał, piach wysypał się.Chemikzapewne u\ył lewarka, by je tu odsunąć.- Idziemy jakby pod prąd - odezwał się mój towarzysz.- Zasuwa pod płytą, drzwizabezpieczone ryglami - teraz dopiero zwróciłem uwagę na przecięte chyba szlifierką zamki - Terazte worki.Wdzieramy się od tej strony, z której twórcy tego schronu spodziewali się ataku.- U celu mogą le\eć ciała tych, którzy w tak przemyślny sposób się zabarykadowali -ostrzegłem go.- To mo\e być paskudny widok.- Có\ - mruknął.- Widziałem ju\ nieboszczyków.- Ja te\ j ale jakoś nie mogę przywyknąć.Tunel w bok prowadził do strzelnicy.Oparte o ścianę ciągle jeszcze stały dwa straszliwiezardzewiałe karabiny mausera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]