[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płakała więc cicho, a łzy zamarzały na jej ośnieżonych policzkach.Tymczasem piekła rozprysły się tak, jak wcześniej szklana kula.Szamanka i jej Pechdryfowali przez czarną nicość na tratwie z kilku podłogowych desek i podziwiali drzewootoczone delikatną, fiołkową poświatą.Płynęło nieśpiesznie wśród ciemnych odmętów,oddalając się od nich coraz bardziej.Ida nie była pewna, ale chyba dostrzegła pod nimKusiciela, wydawało jej się, że widziała rubinowe punkciki oczu lśniące w cieniu szerokiegokaptura.Okruchy lustrzanego świata wirowały leniwie wokół malejącej driady jak chmuraiskier, osiadały na jej gałęziach jak rozmigotany, brokatowy śnieg.A potem cyt, iskierki gasły jedna po drugiej.Cyt, cyt.Tssssss.I nic już nie było czerwone.Rozdział dziewiątyKoniec pieśni- Gdzie ona jest?! - wrzasnęła Tekla, szarpiąc za ramiona szarowłosego mężczyznę otwarzy przeciętej długą blizną.Wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć, chwiał się na nogachblady jak ściana, a zrenice jego oliwkowych oczu były rozszerzone z przerażenia.- Siewca - wydusił słabo i wskazał w głąb korytarza.- Siewca zabarykadował się z niąw piwnicy.- %7łyje?- Nie wiem, nie mogłem tam wejść.Kruchy zatrzasnął klapkę telefonu i podszedł do nich szybko.- Wsparcie będzie za dziesięć minut - oznajmił.- Dopiero? - warknęła ciotka.- Nie mamy czasu!- A kto powiedział, że zamierzam na nie czekać? - Aowca zdusił jej protesty w zarodkui zerknął na Ducha.- Mówisz, że nie da się przejść przez te drzwi nawet w niematerialnejpostaci?Szarowłosy pośpiesznie pokiwał głową.- Próbowałem wielokrotnie - wymamrotał.- Ale nie chcą mnie przepuścić.Zciana teżnie.Coś mnie odpychało, coś tak zimnego, że aż dusza mi skostniała.- Pomniejsze demony - mruknął łowca.- Co? - Choć wydawało się to niemożliwe, Duch zbladł jeszcze bardziej.Oboje z ciotkąw napięciu patrzyli, jak Kruchy ostrożnie dotyka klamki i zdrapuje z drewna kawałek farby.- Pomniejsze demony blokują wstęp do piwnicy.Są zaklęte w każdą cegłę, belkę ideskę w drzwiach.To pewnie robota Karewicza, w końcu był nekromantą.- Co Chrupki zamierza? - dopytywała się Tekla.- Zamierzam je wykurzyć.Nie tracąc na wyjaśnienia ani chwili więcej, łowca zrzucił plecak z ramion i szybkoprzeszukał jego zawartość.Wyciągnął pędzel o sztywnym włosiu i pękaty flakon z grubegoszkła.Zdjął korek zębami, w powietrzu uniósł się drażniący zapach szpitala.Kruchyzamoczył pędzel w substancji, która kolorem i konsystencją przypominała smołę, po czymzaczął starannie kreślić skomplikowany wzór na podłodze przed drzwiami do piwnicy.Ciotkai Duch obserwowali go w milczeniu.Gdy skończył, znów sięgnął do plecaka i położył na podłodze kilka czerwonychpaciorków.Na koniec zaś wydobył gruby metalowy krążek, przypominający miedzianą,zaśniedziałą monetę wielkości dłoni.Pośrodku niego tkwił gładko oszlifowany czarnykryształ, a dookoła brzegu widniały głębokie nacięcia, które układały się w dziwaczne litery.- Co to za znaki? - zainteresował się szarowłosy.- Runy.- Aha.A kamień?- Serafin.- Aha.Znaczy co?- Inaczej rozpraszacz.- Eee.aha.A całe toto razem?- Bomba.Ciało wcale nie przeszkodziło Duchowi stać się przezroczystym.Krew całkiemodpłynęła mu z twarzy, a jego biała dłoń kurczowo ścisnęła materiał koszulki w okolicachserca.- No czyś ty do reszty.- To na demony, dla ludzi jest nieszkodliwa - przerwał mu Kruchy.- To znaczy jest, alenie tak jak zwykły ładunek.Będziemy się musieli schować, żeby nam dusz nie rozerwało,jednak wybuch będzie wyłącznie niematerialny.- Zerknął na szarowłosego.- Wyluzuj, stary.Skupić na tobie wzroku nie można, tak się trzęsiesz z nerwów.- Też się trzęsę - wycedziła Tekla.- Więc też wyluzuj.Ciotka zacisnęła usta w ciasną linijkę i zaczęła po swojemu maszerować w tę i zpowrotem.- No i nici z elementu zaskoczenia - mruknął Kruchy, gdy głośne stukanie jej trzewikówponiosło się echem po ogromnym holu.Kobieta przystanęła gwałtownie i spojrzała na łowcę.- Ależ nie przeszkadzaj sobie, stukaj dalej, stukaj.Na cholerę mi cisza.Jeszcze bym sięprzypadkiem mógł skupić na tym, co robię, i nie daj Boże, uratował życie czyjejśsiostrzenicy.Tekla prychnęła pod nosem, zajęła miejsce pod ścianą i skrzyżowała ramiona na chudejpiersi.Zdążyła też otworzyć usta, gotowa skontrować przytyk łowcy jakąś jadowitą uwagą,lecz nie zdążyła wydobyć z siebie głosu.Eksplozja była zupełnie bezgłośna.Potężny podmuch lodowatego powietrza zjawił się znikąd, poraził całą trójkę i odrzuciłich od drzwi piwnicy, a cały dom siewcy zapomnienia zatrzeszczał w posadach.- No i ło, zaś nawywijał - skomentowała gderliwie ciotka, strzepując śnieg z ramion ibezskutecznie próbując stanąć na skostniałych nogach.- Przecież miało nie być żadnegowybuchu!Kruchy nie odpowiedział, westchnął tylko, co dla kobiety było równoznaczne zprzyznaniem się do winy.- Tyle dobrego, że przestał się mądrzyć.Słucham zatem: co poszło nie tak? No,słucham.Ej, Chrupki, do niego mówię!Nadal się nie odzywał, a jego mina, która w pierwszej chwili wydała się Tekli wyrazemskruchy, zaczęła ją teraz mocno niepokoić.Gapił się przed siebie w zupełnym bezruchu.Szybko machnęła mu ręką przed twarzą.Oj, niedobrze, w ogóle nie reagował, musiał niezleoberwać.Nie patrzył na ciotkę, tylko przez nią, na przestrzał, stalowe oczy dosłownieprzebijały jej ciało na wylot, zupełnie jakby.Natychmiast zerknęła w dół.A łowca nadal nie odrywał wzroku od ściany.Na jej jasnym tle odznaczał sięniewyrazny, blady zarys czarnej sukni.Topniał w oczach, rozsnuwał się jak dym.Tekla zniknęła.- Matko kochana, rozerwało jej duszę! - wykrzyknął Duch i odruchowo odsunął się jaknajdalej od miejsca, w którym leżała jeszcze przed momentem.- Nie, wybuch nastąpił w piwnicy - wychrypiał z trudem łowca.- Do nas dotarła tylkofala uderzeniowa.Tekla straciła ciało, a to znaczy, że rozerwało Idę.- Niech tak nie mówi! - wykrzyczała ciotka, choć i tak nie mogli jej słyszeć.- Musiałojej się udać! Znalazła Mikołaja i zabrała w zaświaty! Ocaliła i siebie, i jego!Mimo, że tak bardzo chciała w to wierzyć, z każdym słowem traciła pewność i nadzieję.To było zbyt nierealne, zbyt piękne, by mogło się ziścić.Jakie są szanse, by szamankauwięziona w piwnicy przez wspólnika psychopatycznego mordercy zdobyła klucz do piekieł?Ba, jakie jest prawdopodobieństwo, by znalazła zwierciadło! Jakim cudem miałaby zdążyćprzejść i wrócić z czarodziejem, zanim siewca wykończy jej ciało? W chwili śmierci duszaprzeżywa to samo, co cielesna powłoka, a sądząc po mroznym podmuchu z piwnicy, wprzypadku Idy w grę wchodziła przemiana w bryłę lodu, a zatem.Tekla zagryzła drżące wargi i mocno zacisnęła powieki, by zatrzymać cisnące się dooczu łzy.Zatem nawet jeśli dziewczyna jakimś cudem dostała się do lustrzanych piekieł, towłaśnie ją zamroziło.Szamanka utknęła po drugiej stronie i nie mogąc już dotrzymaćnieśmiertelnej przysięgi, rozpadła się na miliardy drobniutkich okruchów.Choć i tak wszystko najpewniej rozegrało się dużo prościej i szybciej.Dusza Mikołajapo prostu nie wytrzymała dłużej niewoli u Kusiciela i odeszła w niebyt, a Ida zgodnie zeswoim przyrzeczeniem podążyła za nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]