[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hej! - zawołała Wal.- Proszę milczeć, panno Twist - zganił ją natychmiast Cole.- Nasz przyjaciel rozważa teraz propozycję.- Trzy procent, powiadasz? - zapytał Copperfield.H - Zgadza się.- Czego dokładnie pragniesz w zamian za tę dobroczynność?- Zostawię panu zakodowaną częstotliwość, zanim opuszczę to miejsce - powiedział Wilson.-Pragnąłbym, aby w momencie, gdy nasz wróg złoży panu propozycję spotkania, skorzystał pan z nieji przesłał nam wiadomość podprzestrzenną.To najnowsza technologia wojskowa i wątpię, aby załoga Pegaza" była w stanie ją przejąć albo odkodować.-1 tak będą wiedzieli, że sygnał wyszedł odemnie.- Nie, o ile wyśle pan naszego przyjaciela Jonesado kosmoportu i każe mu nadać wiadomość stamtąd - zasugerował Cole.- Tym sposobem zniknieona w setkach innych sygnałów.- Zawsze byłeś najbystrzejszym uczniem w naszej szkole, mój drogi Steerforth - stwierdził Copperfield.- Zaczekamy tam na ich przylot - ciągnął dalej Cole.- Wypadną z pirackiego biznesu na długoprzed tym, nim dotrą w pańskie progi.I - Trzy procent? - zapytał raz jeszcze kosmita.- Trzy procent.- Zatem pozostało nam jedno do omówienia.Proszę mi powiedzieć, kim jest osoba, która ma sięze mną skontaktować, abym wiedział, kiedy wysłaćpanu sygnał.- Człek ten zwie siebie Rekinem Młotem.Oczy Copperfielda znów zrobiły się okrągłe.- Rekin Młot?- O niego nam chodzi.- Przykro mi, ale muszę się wycofać z naszej umowy! Nie miałem pojęcia, kogo ścigacie! - Odwróciłsię w stronę Wal.- A pani, panno Twist, powinna sięraczej cieszyć z tego, że darowano pani życie.- Niech będzie - wtrącił się Cole.- Dwa procent.- Mój drogi Steerforth, może mi pan oferowaćte kryształy za darmo, ale i tak się nie zgodzę.Zbytcenię sobie moje życie, żeby wchodzić w drogę Rekinowi Młotowi.- Przecież on do pana nie dotrze - przekonywałgo Wilson.- Powiedziałem, że zasadzimy się na niego w kosmoporcie.-Ze względu na szkolne czasy, które związały nas na zawsze, zapomnę o tym, że przyszliściedo mnie z tą propozycją i wspomnieliście o RekinieMłocie.A teraz wybaczcie państwo, muszę już iść.- Czy to pańskie ostatnie słowo?- %7ładna postać z nieśmiertelnych dzieł KarolaDickensa nie wypowiedziała nigdy ostatniego słowa - oświadczył Copperfield.- Ale taka jest mojadecyzja.Cole wzruszył ramionami.- Gdyby pan jednak zmienił zdanie.- Nie uczynię tego.Wilson odwrócił się do Walkirii."- Chodzmy.Podeszli do drzwi gabinetu, przy których czekałna nich pan Jones.- Proszę za mną - powiedział i natychmiast ruszył korytarzem prowadzącym do wejścia.- Wasza rozmowa brzmiała, jakby on święciewierzył, że jesteście postaciami, które wydostały sięz kart tej samej książki - zauważyła Walkiria.-1 tacała gadka o więzach pomiędzy wami.- Może on w to naprawdę wierzy - odparł Cole.-Jak widzisz, wszystko wokół wskazuje, że uwielbiażyć w tej fantazji.Minęli otwarty pokój, w którym strażnicy Cop-perfielda siedzieli przy stole, grając w karty.Jonesszedł dalej, ale Wal nagle skręciła, aby jednym płynnym ruchem wyjąć i wymierzyć palnik.- Na podłogę! - wrzasnęła, a Wilson przypadłtwarzą do dywanu w chwili, gdy dwaj z graczy przykucnęli za stołem, a trzeci wyszarpnął z kabury piszczałkę.Był jednak zbyt wolny i zaraz potem leżał napodłodze z dymiącą dziurą pomiędzy oczami.Cole poderwał się, wyjął pistolet pulsacyjny i wymierzył go w pana Jonesa.Wal tymczasem trzymaław szachu dwóch pozostałych strażników.- Po jaką cholerę to zrobiłaś? - zapytał kapitan.- Zawołaj pasera - odparła, nie ruszając sięz miejsca.- Dawidzie! - zawołał Wilson.- Wychodz.Jużjest bezpiecznie.- Skąd ta pewność? - usłyszał głos Copperfieldadochodzący zza grubych drewnianych drzwi.- Czy Steerforth zabiłby Dawida Copperfielda? -zapytał Cole.- Wyłazże wreszcie!- Za moment.- Przez chwilę panowała cisza.-Od tej chwili czterech moich ludzi mierzy w ciebie.Jeśli zagrozisz mi w jakikolwiek sposób, jeśli mnieskrzywdzisz, zginiesz, zanim zdołasz dobiec do frontowych drzwi.%7łyjesz wyłącznie dlatego, że dzielisz ze mną upodobanie do dzieł nieśmiertelnegoKarola.Drzwi otworzyły się i wyszedł zza nich Copperfield z obco wyglądającą bronią w obu dłoniach.- Co się tutaj dzieje? - zapytał.- Ten człowiek, którego zabiłam - zapytała Wal.-Jak długo dla ciebie pracował?Copperfield wzruszył ramionami.- Tydzień, może dwa.Dlaczego pytasz?- Nazywał się Barak Nurnika i należał do załogi Pegaza".Jeśli mi nie wierzysz, każ rozerwać mu rękaw, a zobaczysz, że na prawym ramieniu ma wytatuowany poruszający się nieustannie wodospad.Potem skontaktuj się z miejscową policją, oni podadzą ci rysopis i znaki szczególne człowieka poszukiwanego za morderstwa nazwiskiem Barak Nurnika.Będziesz mógł sprawdzić także jego ostatnie miejsce pobytu.Bez wątpienia dowiesz się, że służył nastatku pirackim o nazwie Pegaz".- Wal zamilkła.- Miał pan szpiega pośród swoich pracowników,panie Copperfield.- Ale dlaczego? - zapytał paser.- Skąd RekinMłot mógł wiedzieć, że przyjdziecie do mnie z ofertą odsprzedaży jego towaru?- Nie mógł tego wiedzieć.Nie ma pojęcia, żesprzymierzyłam siły z tu obecnym.Steerforthem.- A skoro nie umieszczono go tutaj, aby obserwował nas - dodał szybko Cole - wszystko wskazuje na to, że rozpracowywał słabe punkty pańskiejochrony.Rekin wkrótce przybędzie, możemy byćtego pewni, ale nie po to, by zaoferować kryształyz Meladotii.Przybędzie, aby odebrać panu wszystko, co pan posiada.Copperfield zamyślił się głęboko na całą minutę.A potem przemówił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]