[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drżała coraz bardziej, mgła sięgała jej już do kolan.Roibeard usiadł na zwalonym drzewie i spojrzał jej prosto w oczy. Właśnie zamierzam tam zajrzeć.Ty też go słyszysz? Woła mnie poimieniu.Chcę tylko zerknąć.Gdy znowu wyciągnęła rękę, ptak ostrzegawczo rozłożył skrzydła.Zajej plecami zaszczekał pies Branny. Chodzcie ze mną, jeśli chcecie.Dlaczego nie pójdziecie za mną?Kathel złapał ją zębami za brzeg kurtki i pociągnął w tył. Przestań natychmiast! Co się z tobą dzieje? Co.Co się ze mną dzieje? szepnęła, chwiejąc się, czując, jak słabną jej kolana i kręci się w głowie. Do diabła. Położyła drżącą dłoń na wielkim łbie Kathela. Dobrypies, mądry i dobry.Wynośmy się stąd. Obejrzała się na Roibearda i cienie, które zaczęły znikać, gdypromienie słońca prześwietliły mgłę. Wynośmy się stąd jak najszybciej.Nie zdejmując dłoni z psiego łba, ruszyła szybko przed siebie, a sokółzataczał koła nad nimi.Wyszli z lasu i Meara jeszcze nigdy tak się nieucieszyła na widok domu Czarownicy z Ciemności.Zaczęła biec i zdyszana wpadła, tuż przed psem, do pracowni Branny.Przyjaciółka przestała przelewać pachnącą biszkoptami miksturę zbeczułki do butelki i podniosła wzrok.I natychmiast odstawiła naczynie. Co się stało? Cała drżysz.Chodz, usiądz przy ogniu.136RLT On mnie wzywał wysapała Meara. Wołał mnie po imieniu. Cabhan? Branna objęła ją i pociągnęła do kominka, pomogła jejusiąść w fotelu. W stadninie? Nie, nie, w lesie, kiedy tutaj szłam.Przy zwalonym drzewie obokchaty Sorchy.Branna, on mnie zawołał, a ja prawie do niego poszłam.Chciałam tam zajrzeć, chciałam do niego iść.Pragnęłam tego. Już dobrze.Jesteś bezpieczna. Branna musnęła dłonią zimnepoliczki Meary, by je rozgrzać. Chciałam tego. On jest podstępny.Potrafi sprawić, żebyś chciała.Ale już jesteś wdomu. Mogłoby mnie tu nie być, gdyby nie Roibeard, który pojawił sięznikąd, żeby mnie powstrzymać, a potem Kathel, który złapał mnie za kurtkęi odciągnął. One kochają cię tak samo jak ja. Branna pochyliła się, przytuliłapoliczek do łba Kathela i objęła go mocno. Przyniosę ci herbaty.Nie odmawiaj.Przyda ci się tak samo jak mnie.Jednak najpierw dała psu ciastko i wyszła na chwilę przed dom.%7łeby podziękować sokołowi, pomyślała Meara.Dać mu znać, żewszystko skończyło się dobrze, i okazać swoją wdzięczność.Branna zawszepotrafiła docenić lojalność.%7łeby podziękować, ale i znalezć pocieszenie, zsunęła się z fotela irównież uściskała Kathela. Silny, dzielny i lojalny szepnęła. Na całym świecie nie malepszego psa niż nasz Kathel. Ani jednego.Usiądz i złap oddech. Branna zaczęła parzyć herbatę. Dlaczego on mnie wołał? Czego mógł ode mnie chcieć?137RLT Jesteś jedną z nas. Nie znam się na magii. To, że nie jesteś czarownicą, nie oznacza, że nie władasz magią.Maszserce i charakter.Jesteś równie silna, dzielna i lojalna, jak Kathel. Jeszcze nigdy nic podobnego nie czułam.Jak gdyby cały świat zniknąłi pozostał tylko jego głos i moje nieodparte pragnienie, żeby za nim pójść. Zrobię ci amulet, który masz zawsze z sobą nosić.Mearze wreszcie zrobiło się ciepło, więc zdjęła kurtkę. Już robiłaś mi amulety. Zrobię ci inny, silniejszy, bardziej konkretny, że tak powiem.Przyniosła herbatę. A teraz wszystko mi opowiedz, tak dokładnie, jak tylkopotrafisz.Meara usiadła wygodniej i spełniła prośbę przyjaciółki. Teraz widzę, że to nie mogło trwać dłużej niż minutę, może dwie.Wszystko wydawało się toczyć w zwolnionym tempie, jak we śnie.Dlaczegoon po prostu mnie nie zaatakował? Straciłby piękną dziewicę. Dziewicą to ja nie jestem już od dłuższego czasu. Meara znów zadrżała. I och, co za okropna myśl.A jeszcze gorsza,że mogłabym oddać się mu z własnej woli. Działanie pod wpływem czaru to nie to samo co działanie z własnejwoli.Przypuszczam, że mógłby cię wykorzystać tylko wtedy, gdybyś tamweszła.Zabrałby cię do innego czasu, wykorzystał i zrobił, co w jego mocy,żeby zwrócić cię przeciwko nam. To by mu się nie udało żadnym czarami.%7ładnymi. Nie, nie udałoby mu się.Ale tak jak mówiłaś, on nie rozumie, czymjest rodzina i miłość. Branna wzięła Me arę za rękę i przytuliła do138RLTswojego policzka. On by cię skrzywdził, Meara, a w ten sposóbwyrządziłby krzywdę nam wszystkim.Będziesz nosiła amulet, który cizrobię. Oczywiście, że będę. Musimy opowiedzieć pozostałym.Boyle też musi bardziej na siebieuważać.Powinnaś na razie zamieszkać tutaj, ze mną i z Connorem. Nie mogę. Wiem, że cenisz sobie własną przestrzeń, kto mógłby rozumieć cięlepiej niż ja, ale dopóki nie zdecydujemy, co dalej robić, najlepiej by było. Pocałowałam go. Co? Co? Osłupiała Branna aż podskoczyła. PocałowałaśCabhana? Przecież mówiłaś, że tam nie we szłaś.Co. Connora.Pocałowałam Connora.Wczoraj wieczorem.Prawiezaczęłam go molestować na poboczu drogi.Na chwilę straciłam głowę, towszystko.To latanie, a potem widok Connora leżącego na podłodze w kuchniFina, ten ból na jego twarzy, kiedy go uzdrawialiście.Myślałam, że nie żyje,potem się okazało, że żyje, ale cały się trzęsie i płonie, a po chwili złapałpałkę kurczaka i wgryzł się w nią, jeszcze zanim zdążył włożyć koszulę.Odtego wszystkiego dostałam pomieszania zmysłów i dlatego rzuciłam się naniego i go pocałowałam. Cóż powiedziała Branna, gdy Meara wzięła głęboki oddech. Ale wycofałam się, musisz to wiedzieć, po drugim pocałunku sięwycofałam.Kącik ust Branny drgnął, ale głos pozostał absolutnie spokojny. Po drugim? Ja.to.on.To była niekontrolowana reakcja na wydarzenia całegowieczoru.139RLT A czy on również zareagował w ten sposób na.wydarzeniawieczoru? Za pierwszym razem był bardzo zaskoczony i trudno się dziwić.A zadrugim.w końcu jest mężczyzną. O tak, bez wątpienia. Ale do niczego więcej nie doszło, daję ci słowo.Kazałam mu sięodwiezć do domu i jechać do siebie.Do niczego więcej nie doszło. Dlaczego? Dlaczego? Meara patrzyła na nią, nie rozumiejąc. Odwiózł mnie do domu, jak powiedziałam. Dlaczego nie wszedł do ciebie? Do mnie? Musiał wracać tutaj, do ciebie. Och, co za bzdury, Meara zirytowała się Branna. Nie wykorzystuj mnie jako wymówki. Nie to miałam na myśli, absolutnie nie.Ja.myślałam, że sięzezłościsz albo uśmiejesz, a przynajmniej będziesz zdziwiona.Ale ty niejesteś. Nie jestem ani trochę zaskoczona.Zastanawiałam się, czemu to wamzajmuje tyle czasu. Co nam zajmuje? Czemu jeszcze nie jesteście razem. Razem? Zszokowana Meara poderwała się na równe nogi. Ja iConnor? Nie, to niemożliwe. A dlaczego? Ponieważ jesteśmy przyjaciółmi.Branna wypiła łyk herbaty i spojrzała w ogień. Kiedy myślę o kochanku, który dotknąłby czegoś więcej niż tylko140RLTmojego ciała, myślę o przyjacielu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]