[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaczynasz bredzić, Michael.Powiem Charlesowi, żeby przyniósł ci rano gorącąherbatę z miodem.- Ani się waż, chyba że ci życie niemiłe - ostrzegł, otwierając oczy i uśmiechając siędo niej.- Dlaczego nie wejdziesz pod koc? Moglibyśmy się świetnie zabawić.Pandora pochyliła się nad nim, aż jej usta znalazły się o parę cali od jego ust.Poczekała jeszcze chwilę, włosy opadły jej na twarz i dotknęły jego policzka.- Na pewno nie - szepnęła.- Masz rację.- Ziewnął i odwrócił się na drugi bok.Stała jeszcze przez chwilę wciemności.Czyżby chciał ją obrazić? Wyprostowała się dumnie i wyszła z pokoju, upew-niając się, że zamknęła za sobą drzwi.ROZDZIAA 5Kamyk po kamyku Pandora składała naszyjnik zniszczony przez tajemniczego intruza.Po ukończeniu pracy popatrzyła z satysfakcją na swoje dzieło.Satysfakcja była tym większa,że sama była swoim najbardziej surowym krytykiem.Nie zawsze podchodziła takemocjonalnie do tego, co tworzyła.Tym razem jednak tak właśnie było.Oglądała naszyjnikpod szkłem powiększającym, patrzyła na niego w ostrym świetle i pod światło, sprawdzałamilimetr po milimetrze i nie znalazła najmniejszej skazy.W pracę tę włożyła dużo serca iteraz, gdy umieszczała naszyjnik w wyściełanej jedwabiem kasetce, poczuła nagle żal, że jużdo niej nie należy.Rozejrzała się bezradnie po pracowni.Nie bardzo wiedziała, co robić.Nie miałajeszcze w planach następnego projektu.%7łądna pracy wzięła do ręki blok i zaczęła szkicować.Może kolczyki, zastanawiała się.Coś śmiałego w formie, krzykliwego.Pragnęłazmiany po delikatnym eleganckim naszyjniku, któremu poświęciła tyle czasu.Koła i trójkąty,geometryczne wzory, nowoczesne, agresywne.Nic romantycznego i wysublimowanego jakten naszyjnik.Naszkicowała silne, zdecydowane linie.Przedtem była tak zaabsorbowanaromantyczną formą, że być może dlatego omal się nie zbłazniła przed Michaelem.Jej uczuciabyły nierozłącznie związane z pracą, a wykonywała coś delikatnego, kobiecego, subtelnego.Tak, tak właśnie było, uznała.Teraz zajmie się czymś mocnym, odważnym, agresywnym.Wten sposób problem sam się rozwiąże.Przede wszystkim problem nie powinien był powstać.Zacisnęła usta, zgniotła kartkę izaczęła od nowa.Jej stosunek do Michaela był zawsze jasno określony.Nietolerancja.A jeślikogoś nie tolerujesz, to byłoby wbrew naturze, gdyby cię pociągał.Zresztą trudno tu mówić o pociągu.Raczej o pokrętnej.ciekawości.Tak, ciekawość.To właściwe słowo.Była ciekawa, jak może na nią działać seksualnie mężczyzna, któregoznała od dzieciństwa.Była ciekawa, co takiego jest w Michaelu Donahue, że pociągawszystkie te dziewczyny z okładek.I dowiedziała się.Potrafił sprawić, że kobieta czuła się w pełni kobietą, uległą, oddaną.Nic takiego nieprzytrafiło jej się przedtem i za niczym takim nie tęskniła.Jej zdaniem był to rodzaj umiejęt-ności.Uznała, że Michael jest mistrzem w tej dziedzinie.Choć nie winiła go za to, nie miałazamiaru znalezć się w gronie kobiet pozostających pod jego urokiem.Gdyby wiedział.gdyby chociaż podejrzewał, że reaguje na niego, podobnie jak dziesiątki innych, chodziłbydumny niczym paw.Gdyby odgadł, że od czasu do czasu chciałaby, żeby choć przez chwilępomyślał o niej tak jak o tuzinach innych kobiet, rozkoszowałby się tym dwa razy dłużej.Niezrobi mu tej przyjemności.Indywidualizm był częścią jej osobowości.Nie chciała być jedną z jego kobiet, nawetgdyby mogła się nią stać.Teraz, kiedy już zaspokoiła ciekawość, może przebrnąć przez następne pięć miesięcybez dalszych komplikacji.Ponieważ uznała, że od biedy może zaakceptować Michaela, jego towarzystwo też niebędzie jej wadzić.Miała nadzieję, że uda im się w miarę bezboleśnie przetrwać zimę podjednym dachem.Spojrzała na rysunek i z przerażeniem stwierdziła, że naszkicowała jego twarz.Dobrzeuchwyciła rysy, oddała ich wyrazistość i butne spojrzenie, a równocześnie pewną wrażliwośći inteligencję.Była to interesująca twarz.Wyrwała kartkę z bloku, zmięła ją i cisnęła do koszana śmieci.Po prostu zamyśliła się i bezwiednie to narysowała, ot i wszystko.Wzięła ołówek,odłożyła go, wyciągnęła szkic z kosza.Bądz co bądz to sztuka, powiedziała sobie,wygładzając portret.Praca jakoś mu nie szła.Siedział przy biurku i stukał w maszynę jak oszalały przezpięć minut.Potem przez piętnaście patrzył przed siebie.To do niego niepodobne.Kiedyzaczynał pisać, pracował bez przerwy, dopóki nie skończył odcinka.Odchylił się w krześle i wziął do ręki ołówek.Trzymał go tak, jakby to był papieros.Niezależnie od tego, co mówią statystyki, nie powinien był rzucać palenia.To dlatego nie jestw stanie się skupić.Wstał od biurka i podszedł do okna.Pawilon, w którym pracowałaPandora, był dobrze widoczny.Wyglądał swojsko, pokryty cieniutką warstewką pierwszegośniegu.Pandora nie jest taka, jak się spodziewał.Jest delikatniejsza, subtelniejsza, cieplejsza.Rozmowa z nią sprawia mu przyjemność bez względu na to, czy się spierają i zawzięciedyskutują, czy spokojnie wymieniają poglądy na różne sprawy.Z Pandorą nie prowadzi siębanalnych rozmówek o niczym, nie wygłasza się sloganów i komunałów.Trzeba cały czasuważać i wytężać umysł.Niełatwo mu było przyznać się, że właściwie polubił jej towarzystwo.Tygodnie, którespędzili razem w Jolley's Folley, minęły niespodziewanie szybko, przy czym nie groziła imnuda.Odrzucił atrakcyjne zaproszenie od asystentki swego producenta, ponieważ.Ponieważ,przyznał po chwili namysłu, nie chciał spędzić nocy z kobietą, wiedząc, iż myślami byłby zinną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]