[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciało nieulegało nakazom rozumu i samo szukało przyjemności, która kołysała je jak ciepła,pieszczotliwa fala.- Zostań ze mną - poprosił Daniel.Nie odpowiedziała.Nie skinęła głową ani nie pokręciła nią przecząco.Spokojniepozwoliła wziąć się na ręce i zanieść prosto do łóżka, które kiedyś razem wybrali.Stało wplamie popołudniowego słońca, zupełnie jak rekwizyt na scenie zalanej światłem reflektorów,gotowe na rozpoczęcie spektaklu, w którym kolejny raz miał się spełnić odwieczny aktmiłości i zaspokojenia.Kochali się bez pośpiechu i gwałtowności, jakby czas należał do nich i miał się nigdynie skończyć.Każdy dotyk, każda pieszczota była dokładnie przemyślana.Rozkosz wlewałasię w ich rozgrzane ciała leniwą strugą, wypełniała je, pieściła tysiącem przyjemnychdreszczy.Mieli ochotę przedłużać to w nieskończoność, dawać i brać bez ograniczeń,wymyślać coraz to nowe pieszczoty.Ich powolne, leniwe ruchy przypominały zmysłowytaniec, w którym oboje partnerzy chcą zatracić się bez reszty.Ciała przylegały do siebieidealnie, ruchy były pełne harmonii.Wtapiali się w siebie, wsłuchiwali we własne szepty iwestchnienia.Posłuszni wewnętrznemu rytmowi, który kołysał ich ciała, zmierzali pewnie kuchwili, kiedy staną się jednością i wreszcie stali się jednością.Dwa ciała połączył jeden pulsrozsadzający skronie i mącący wzrok.Mimo to usiłowali patrzeć sobie prosto w oczy, patrzećdo końca, dojrzeć w nich to, o czym bali się mówić.Przede wszystkim zaś znalezćOdpowiedz na tysiące pytań, którymi zadręczali się każdego dnia.Lana obudziła się pierwsza.Za oknem zapadał pózny wiosenny zmrok, niebo pyszniłosię całą paletą wieczornych barw.Uniosła głowę i przez moment podziwiała ten obraz, leczpo chwili opadła z ciężkim westchnieniem na poduszki.Odwróciła twarz i spojrzała na śpiącego Daniela.Pomyślała o tym, co przeżyli kilkagodzin wcześniej.Na samo wspomnienie poczuła przyjemne ciepło.Jednak po chwiliogarnęły ją wyrzuty sumienia.Miała sobie za złe, że kolejny raz uległa, że pozwoliła, żebyfizyczna przyjemność wzięła górę nad siłą woli.Wiedziała przecież, że postępując w ten sposób, nigdy nie wyzwoli się z zauroczenia.A jednak zachowywała się płk ćma lecąca prosto w płomień świecy.Z jednej strony niemogła pogodzić się z tym, że zmysły biorą górę nad rozsądkiem, z drugiej zaś wyjątkowołatwo ulegała własnej słabości.Rozum podpowiadał, że będzie tego żałować.Zdawała sobie ztego sprawę, a mimo to nie umiała powstrzymać ani siebie, ani Daniela.Zamiast goodepchnąć, wolała kochać się z nim, a potem leżeć skulona u jego boku i wsłuchiwać się wgłęboki, równy oddech i spokojne bicie serca tuż pod swoim policzkiem.To się musi skończyć.I to jak najszybciej!Ta myśl była jak sygnał ostrzegawczy, nie dała się odegnać.Lana zrozumiała, że albowstanie i wyjdzie, albo będzie musiała przyznać się do całkowitej klęski.Gwałtownieodrzuciła prześcieradło, którym byli nakryci, i sięgnęła po rozrzucone rzeczy.Ubierała sięszybko, ponaglana przez własną niepewność i strach.- Co robisz? - Daniel uniósł się na łokciu i walcząc z sennością, obserwował, jak Lanaszarpie się z guzikami koszuli.- Wracam do siebie.- Dlaczego?- Obydwoje potrzebujemy czasu, żeby wszystko przemyśleć.- Proszę, zostań!- Nie.To nam nie pomoże, a nawet zaszkodzi.Poza tym wszystko dzieje się zaszybko.Podniósł się i jednym ruchem wciągnął dżinsy, gotów zatrzymać ją siłą.- Posłuchaj - lekko położył dłoń na jej ramieniu - naprawdę bardzo wiele dla mnieznaczysz.Odwróciła gwałtownie głowę i spojrzała na niego, jakby nie do końca była pewna, czydobrze go zrozumiała.- Wiem - powiedziała w końcu, choć głos jej drżał i z trudem dobywała słowa ześciśniętego gardła - ty też jesteś dla mnie ważny.Ale potrzebuję czasu, kilku dni, żebywszystko sobie przemyśleć.Chcę wiedzieć, czy to, co przeżywamy, nie jest najzwyklejszymw świecie romansem, który skończy się niedługo w jakiś banalny, głupi sposób.Być możezaangażowaliśmy się za bardzo.- Przecież obydwoje wiemy, że tak.Nad czym tu się zastanawiać?- Nie wiem.- Popatrzyła na niego wzrokiem, w którym bez trudu dostrzegł strach.Tak, bała się.Przy Danielu zapominała o własnych planach, ambicjach, o wszystkim, co doniedawna było dla niej najważniejsze.- Czy przeraża cię to, że nie panujesz nad sytuacją i nie rozumiesz, o co ci chodzi? -zapytał.- To też.Proszę cię, bądz rozsądny.Uwierz mi, że oby dwoje musimy dobrze sięzastanowić, zanim zdecydujemy bawić się w to dalej.Przecież wiesz o tym.Pozwól namtrochę ochłonąć.- A jeśli to nie pomoże?- Wtedy będziemy się martwić.- Ale ja wiem już teraz, że bardzo cię pragnę!- Gdyby tylko o to chodziło, nie byłoby problemu.- Jakiego problemu? Co złego w tym, że się kogoś pragnie coraz bardziej?- Nic.Jednak chcę się nad tym wszystkim zastanowić.Proszę cię, nie próbuj mniezatrzymać, bo i tak nie jest mi łatwo.Była już prawie przy drzwiach, kiedy znów ją zawołał.Nie powiedział nic poza jejimieniem, ale to wystarczyło, żeby wszystko zrozumiała.Poczuła, jak przenikają fala gorąca,niczym w chwili ogromnego niebezpieczeństwa albo silnego wzburzenia.Nie zatrzymała sięjednak ani nie odwróciła, żeby na niego spojrzeć.Zabrakło jej odwagi.Potrząsnęła tylkogłową i z całych sił naparła na drzwi.Po chwili Daniel usłyszał jej szybkie kroki, któreodbijały się echem w pustej przestrzeni klatki schodowej.Bała się, że będzie próbował jązatrzymać, wolała więc nie tracić czasu, czekając na windę.W pierwszej chwili Daniel rzeczywiście miał ochotę wybiec za nią i zmusić ją dopowrotu.Spróbowałby ją przekonać, by została, a jeśli by to nie pomogło, zaniósłby ją domieszkania na rękach, jak pierwszego dnia.Zabrałby ją prosto do łóżka, bo tylko tam potrafilisię dogadać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]