[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednocześnie morska bestia przypuściła atak także na jego umysł, osłabiając opór Aarona i pozbawiając goochoty do dalszej walki.Ukrywające się pod łuskami Lewiatana potworki na pajęczych nogach chichotały i syczały, obser-wując, jak ciało Aarona unoszone jest coraz wyżej.Aaron znalazł się już niemal na wysokości szeroko rozwartej paszczy Lewiatana, ukazującej rzędy ostrych jak brzytwyzębów, kiedy usłyszał w głowie głos należący do kogoś innego.Z początku był to delikatny, kojący szept, przypominającyszelest jesiennego wiatru w koronach drzew.Skupił się na nim, próbując jednocześnie zachować przytomność.Otworzył oczy i spojrzał w głąb jednego z worków trawiennych, zwisających z ciała potwora - tego, w którym spoczywałposłaniec Boga.Archanioł Gabriel również miał otwarte oczy i Aaron wiedział już, że to właśnie on jest obecny w jegomyślach.- Długo czekałem na twoje przybycie - wyszeptał głos, brzmiący jak najpiękniejszy ze wszystkich instrumentówstrunowych.Głos potwora nagle ucichł, zagłuszony dzwiękami kosmicznej symfonii.Nie zważając na swoje tragiczne położenie, Aaronsięgnął w głąb umysłu, by nawiązać kontakt z Boskim Archaniołem.- Jak to możliwe? - spytał go.- Skąd wiedziałeś, że tu będę, że przyjdę?Aaron instynktownie wyczuwał rosnące rozdrażnienie Lewiatana.Coś blokowało mu dostęp do umysłu Nefiłima.- Wiedziałem, że moja męka nie może trwać wiecznie - powiedział Archanioł Gabriel, a niebiańska muzyka w głowieAarona rozbrzmiewała coraz głośniej, tworząc już ogłuszające crescendo.- Wiedziałem, że mój następca w końcu nadejdzie iwypełni zadanie, które zostało mi przydzielone - nucił dalej melodyjnym głosem Gabriel.Aaron nie złapał z początku sensu słów Archanioła.- Następca? - spytał.- Nie rozumiem.Archanioł zaczął powoli zamykać oczy.- Nie ma już czasu na brak zrozumienia - wyszeptał wyraznie słabnącym głosem.- Jesteś tym, kim ja byłem niegdyś -posłańcem Boga.- Czekaj! - krzyknął Aaron, kiedy macki uniosły go w górę, z dala od żołądka, w którym spoczywał Archanioł Gabriel.Kości połamanego nadgarstka zazgrzytały boleśnie o siebie, kiedy Aaron szarpał się i wyrywał, próbując odzyskać kontakt zArchaniołem.- Co to ma znaczyć? W dalszym ciągu nie rozumiem!Gruba niczym pień drzewa macka sięgnęła w dół i wyjęła go z objęć niższych odnóży, ciągnąc ku górze.Aaron wisiał teraz głową w dół, trzymany za nogę, tuż przed szkaradnym obliczem Lewiatana.Wyłupiaste oczyumiejscowione po obu stronach niekształtnej głowy przyglądały mu się z dużym zainteresowaniem, a monstrualnychrozmiarów otwór gębowy marszczył się i ociekał śliną, kiedy bestia mówiła.- A co tu rozumieć? - wybulgotała przerażająca morska bestia; jej głos odbijał się echem w głowie Aarona niczymostatnie tchnienie tonącego człowieka.- Twoje wysiłki są próżne.Poddaj mi się i uświadom sobie, że to życiodajna moctwoja oraz twoich towarzyszy, pozwoliły mi wreszcie odzyskać upragnioną wolność.Lewiatan nie usłyszał najwyrazniej słów anioła Gabriela.Nie mógł więc wiedzieć, że Archanioł namaścił Aarona naswojego następcę - Boskiego posłańca.Aaron pomyślał przez chwilę, że może to tylko kolejna sztuczka potwora z głębin -dać mu na chwilę cień nadziei, a potem odebrać ją brutalnie, na zawsze.Potwór podniósł go na wysokość swojego oblicza i Aaron mógł się przejrzeć w połyskujących, wyłupiastych, rybichoczach.Czekał tylko, aż Lewiatan wrzuci go sobie do paszczy.Boski posłaniec, akurat - nie mam nawet cienia szansy! -pomyślał, szykując się na pożarcie.- Właśnie w ten sposób chce cię pokonać - dobiegł go ledwie słyszalny głos Archanioła Gabriela.- Tak pokonał naswszystkich, sprawiając, byśmy uwierzyliśmy, że to nieprawda.Aaron wzdrygnął się, czując, jak niewyrazny głos anioła milknie, wypierany przez zwątpienie, które niczym jad sączył wniego przebiegły Lewiatan.- Kiedy wreszcie zdasz sobie sprawę z bezsensowności swojego oporu? - spytał morski potwór, potrząsając nimgwałtownie.- Po co walczysz, skoro nie możesz wygrać, nędzny Nefilimie? Czas walki się skończył.Teraz nastał czaspoddania.Aaron poczuł, jak z jego ust wypadają słowa, zanim jeszcze zdążył pomyśleć, co chce powiedzieć.- Nie poddam ci się - oznajmił, a w jego głosie zabrzmiał potężny gniew.Szamotał się nieustannie, próbując się wyrwać zuścisku starożytnej bestii.Lewiatan roześmiał się, zaciskając mocniej chwyt na nodze Aarona i opuszczając go na wysokość otwartej paszczy.- Odwaga, nawet w obliczu beznadziei - zabulgotał.- Może w ten sposób będzie ci lżej umierać.Smród, który wydobywał się z gęby potwora wystarczyłby, by pozbawić człowieka przytomności.Aaron rozpaczliwiestarał się wstrzymywać oddech jak najdłużej.Macki morskiej bestii były tak śliskie, że nie był w stanie złapać ich porządnie,a co dopiero wyrządzić im jakąś krzywdę.W pewnej chwili poczuł, że uścisk zelżał, i zamknął oczy, gotów wpaść wbezkresną otchłań rozwartej przed nim paszczy - kiedy Archanioł Gabriel przemówił znowu:- Daję ci po raz kolejny moją broń.Wez ją, tak jak to zrobiłeś za pierwszym razem, gdy tkwiłeś w szponach koszmaru.Daję ci mój miecz, Zwiastun Zwiatła - użyj go roztropnie, Boży posłańcu.Aaron poczuł, jak Boskie ostrze Zwiastuna Zwiatła wyrasta w jego dłoni, piekący ból złamanego nadgarstka nagle znika,a kości zrastają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.- A co to takiego? - zainteresował się Lewiatan, skupiając wzrok swoich potwornych oczu na Nefilimie i broni, którą tenniespodziewanie odzyskał.Aaron poczuł, jak wstępują w niego nowe siły.Dławiąca go rozpacz zniknęła nagle, jak poranna mgła rozpraszająca się wpromieniach wschodzącego słońca.A potem zamachnął się z całej siły i ciął mieczem prosto w jedno z rozszerzonych ślepipotwora.Zwiastun Zwiatła z łatwością przeciął wilgotną gałkę oczną, z której natychmiast wylała się galaretowata masa.Lewiatan ryknął z bólu i wściekłości, wypuszczając Aarona z objęć.Potwór nie przestawał krzyczeć w agonii, jego monstrualne cielsko miotane bólem uderzało o ściany podwodnej jaskini.Aaron wylądował niepewnie na górze worków dyndających na brzuchu oszalałego Lewiatana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]