[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysupłałteż to, co kryła zawartość woreczka.Teraz trzymał w dłoni maleńki przedmiot.Pochyliła się,żeby obejrzeć go dokładniej, jej mokre kosmyki prawie otarły się o jego włosy.- Co to do diabła jest? - spytał mężczyzna.Ludzka postać, nie większa niż jego mały palec, zrobiona z jakiegoś materiałuprzypominającego wosk lub plastik, pozbawiona była twarzy.Mężczyzna obrócił ją i odczytałmaleńki napis wyryty z tyłu, wzdłuż całych pleców: „AKELOS”.Imię, które dla niejpozbawione było znaczenia, podobnie jak zdanie na wewnętrznej stronie woreczka.Trudno się jej było skoncentrować.Odczuwany przez nią niepokój nie zmniejszył siępo powrocie z domu Lidii Garetti, nie był jednak związany z tym, o co, jak przypuszczała,mężczyzna poprosi ją na koniec, lub czego wprost zażąda.Przeczuwała doskonale, po tym jakpatrzył na nią, a raczej na jej nagie piersi pod swetrem, w jaki sposób zakończy się ta noc i copowinna zrobić.Ale nie to było dla niej ważne.Chciała go nawet podniecić, doprowadzić dojak najszybszego podjęcia decyzji, odwrócić jego uwagę, żeby nie rozglądał się wokół albożeby nie zachciało mu się zwiedzać mieszkania.Nie mogła, oczywiście, uniknąć tego, że jąodwiózł i wszedł do środka.Była pewna, że ten mężczyzna nie jest klientem przysłanymprzez Patricia, ale doświadczenie nauczyło ją, żeby nie lekceważyć nikogo.Pragnęła jedynie(proszę), żeby nie dowiedział się o t a m t y m.Gotowa była pozwolić, żeby zrobił z niąwszystko, byle temu zapobiec.- „Akelos”.Dziwne słowo.Nigdy go nie słyszałem.Czy coś ci mówi?Pokręciła przecząco głową.Mimo wszystko niepokój, którego doświadczała, miał inne, bardziej zagadkoweźródło: pojawił się, kiedy penetrowała dom zamordowanej kobiety.Dlaczego? O ile pamięćjej nie zawodzi, nie znała Lidii Garetti ani nie była wcześniej w tym domu.To prawda, śniłsię jej i on, i Lidia, ale snami się nie przejmowała.I chociaż pamięć płatała jej nierazprzeróżne figle, pamiętała bardzo dobrze (i boleśnie) każde odwiedzane przez siebie miejsce,każde mieszkanie, do którego trafiała i w którym była zmuszana do pracy, podobnie jakfacetów, którzy zazwyczaj do niej dzwonili.Wiedziała, że Lidia Garetti nie miała z nią nicwspólnego.W takim razie skąd ten cień strachu, to wrażenie zagrożenia, jakiego dotąd nieodczuwała równie intensywnie?Burza szalała jak sfora ujadających psów.Mężczyzna patrzył na nią.Zmusiła się, byudawać, że z uwagą słucha jego słów.- Sądzę, że na tym polegało nasze zadanie.Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, żemieliśmy to znaleźć.- Tak - kiwnęła głową z głębokim przekonaniem.- Spójrzmy na dagerotyp.Patrzyła, jak mężczyzna odkłada figurkę i woreczek na bok i wyjmuje niewielkąramkę.Wyjaśnił jej, że zdjęcie przyciągnęło w jakiś sposób jego uwagę, choć nie wiedział,kim są osoby na nim przedstawione.Ona także tego nie wiedziała i poinformowała go o tym.- Przeczytałaś to zdanie? - Mężczyzna wskazał na słowa wypisane na odwrotnejstronie.- „Za przyjazne milczenie księżyca” - przetłumaczył.- To wers z Wergiliusza,rzymskiego poety.Oprawka się rusza.Nacisnął tylną część ramki i odczepiwszy ją, wyjął fotografię.Coś wypadło na stół.Jakaś stara, złożona na pół kartka.Mężczyzna rozłożył ją delikatnie.Wypisano na niej coś, coprzypominało listę imion.Dziewczyna nic nie rozumiała.Podejrzewała, że mężczyzna również.Może źlezrobiła, idąc do tego domu.Niemal pragnęła, żeby przyszedł Patricio i przerwał to wszystkobrutalnie, tak jak miał w zwyczaju.Niemal pragnęła, żeby Patricio wyrzucił tego człowiekana ulicę, razem z tymi niezrozumiałymi przedmiotami.Mimo to nadal udawała.Nie chciała obrazić mężczyzny.Podczas czytania absurdalnego poematu (o ile można było go tak nazwać) dwiesprawy burzyły spokój Rulfa: nawałnica tłukąca kruchym oknem i bliskość dziewczyny - jejgłowa tuż obok, nieziemska twarz niemal ocierająca się o niego i smoliste oczy, w którychkartka odbijała się dwoma półksiężycami.Usiłował skupić się na znalezisku.Intrygował go ten kawałek papieru ukryty za fotografią.Wydawał się równie stary jakona, do tego stopnia, że rozkładając go, prawie go zniszczył.Pismo było staranne, choćzdradzało lekkie drżenie ręki.Tekst (wyblakły, niebieski) był w języku hiszpańskim, ale cooznaczał? Czy to jakaś gra słów? Jaki związek łączył go ze zdjęciem pary na plaży, woskowąfigurką z napisem „Akelos” w woreczku zanurzonym na dnie akwarium, poematami Dantegoi Wergiliusza czy zamordowaniem Lidii Garetti? Mieliśmy to wszystko znaleźć, Lidio? Poco?Przeczytał znów pierwsze zdanie: „Dam jest trzynaście”.Był pewny, że gdzieś już to słyszał.Dam jest trzynaście.Nagle sobie przypomniał.I zrozumiał natychmiast, że jeśli ma rację, sprawyskomplikują się dużo bardziej, niż przypuszczał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]