[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maria zaklinała go, by nie wychodził z ukrycia, bo podstęp jest tak wyrazny, żewidzi go nawet dziecko, ale pogładził ją tylko po włosach.Gotowa była zatrzymać go siłą,ale ogarnęła ją rozpacz, bo wyglądało na to, że wszystkie najgorsze sny się sprawdzają.GdyMistrz powiedział o swojej decyzji, przystąpił do niego Peter mówiąc, że w takim razie oni,jego uczniowie, pójdą z nim. Wasza obecność nie jest konieczna odpowiedział na toNauczyciel. Pójdę sam.Ale oni nie ustąpili i w dniu, który był wyznaczony, pojechalirazem z nim do klasztoru w Oliwie.Dzień już pociemniał, wielka chmura, zwiastująca noc nasuwała się nad miasto odzachodu, gasząc ostatnią czerwień słońca nad wzgórzem Karlsberg, gdy Nauczyciel iuczniowie weszli do parku przez bramę koło szpitala św.Aazarza.Godzina była pózna, wparkowych alejach nie widać było już ludzi.Szli pod koronami strzyżonych drzew wzdłużdługiego stawu, rozglądając się niespokojnie, ale w parku panował spokój tak wielki, żesłychać było szelest grabowych liści, którymi kołysał wiatr, wiejący chwilami od stronymorenowych wzgórz.Tylko Johann nie przestawał nerwowo nasłuchiwać.Od strony kaplicyświętego Jakuba dobiegł dzwięk wieczornego dzwonu, bo zbliżała się pora modlitwy.Szumludzkich głosów ucichł na ulicach.Miasto szykowało się do snu.Zapalały się światła woknach domów.Mistrz szedł przodem, za nim Johann, Markus, Peter, Matthias, Boromeus.Gdy minęli palmiarnię i doszli do miejsca, gdzie dwa stawy łączą się szumiącą kaskadą, skądbyło już widać jasne okna Pałacu Opatów, prześwitujące przez gałęzie drzew, z obu stronotoczyli ich cywile z bronią, którzy wynurzyli się z zarośli przy wodospadzie, świecąclatarkami.Dowodził nimi człowiek o wyglądzie oficera, ubrany w garnitur i czarny kapelusz.Maria była w parku pół godziny przed nimi, więc kiedy ich zobaczyła przy bramie, wodległości kilkudziesięciu kroków poszła za nimi, kryjąc się za drzewami.Zatrzymała się podrugiej stronie stawu, przy zaroślach bzu i zza liści widziała wszystko.Kiedy uczniowiezostali otoczeni, Peter wyjął z kieszeni broń i uniósł ją ku twarzy mężczyzny o wyglądzieoficera, na co Mistrz powiedział: Schowaj.To nie ma sensu.Po krótkiej szamotaninieuczniowie rozbiegli się, znikając w ciemnościach.Nikt ich zresztą nie ścigał, bo ludzie,którymi kierował mężczyzna o wyglądzie oficera, mieli ważniejszą sprawę do załatwienia.Chodziło o Mistrza. To na pewno on? zapytał mężczyzna, kiedy aresztowanego skutokajdankami. Tak, to on odpowiedział jakiś blondyn w skórzanej kurtce, oświetlająctwarz Mistrza latarką. Widziałem go na bastionie św.Gertrudy.Sprawdzili, czy kajdankidobrze trzymają się na rękach Mistrza, wyprowadzili go z parku, wsadzili do samochodu,który czekał przed główną bramą, po czym szybko odjechali.Maria została w parku sama.Nigdy jeszcze nie czuła tak wielkiego przerażenia.Ale samochód z Mistrzem nie pojechał do miasta.Skręcił za bramą parku w prawo, wstronę Starego Rynku, objechał dzielnicę od strony Domu Zarazy i po paru minutachzatrzymał się na dziedzińcu przed gotyckim gmachem gdańskiej kurii, gdzie mieściła sięsiedziba arcybiskupa Gertza.Było już ciemno, poszarpane chmury płynęły z zachodu, naczarnym niebie nie świeciła żadna gwiazda.Gmach Katedry, wznoszący się po drugiejstronie placu, zdawał się zapadać w głębię mroku niczym tonący w morzu kadłubkrążownika.Nauczyciela z Neustadt wyprowadzono z auta i po przejściu przez gotyckikorytarz, postawiono przed obliczem arcybiskupa Gertza w dość ciemnej sali refektarza,której sufit ozdabiały krwawo-złote malowidła van den Błocka, przedstawiające SądOstateczny, na których roiło się od aniołów, szatanów i purpurowych ogni piekielnych.Kryształowy żyrandol, odbijający się w mętnym lustrze, zawieszonym na ścianie, dawałniewiele blasku.Arcybiskup Gertz nie krył oburzenia, że policja był przekonany, że ma doczynienia z policjantami z komendy przy Karrenwall w cywilu nadużyła jego zaufania,wykorzystując jego osobę do zastawienia pułapki, co jak powiedział wzburzony naruszało nie tylko jego osobistą godność, lecz i godność samego urzędu.Zgodnie z umową,za której dotrzymanie władze ręczyły, rozmowy między zwaśnionymi stronami miały pełnągwarancję bezpieczeństwa, tymczasem, jak widać potrząsnął dłonią z pierścieniem niedotrzymano przyrzeczeń, za co ktoś musi ponieść karę. Złożę u przełożonych doniesienie napana powiedział do mężczyzny wyglądającego na oficera. To złamanie umowy. Byćmoże odpowiedział zimno mężczyzna, który nie zdjął nawet kapelusza ale terazzmieniono rozkazy.Człowiek, który stoi przed waszą ekscelencją wskazał na Mistrza oskarżony jest o publiczne bluznierstwo oraz obrazę uczuć religijnych.Złamał prawo, bobluznierstwo i obraza uczuć religijnych są przestępstwem w rozumieniu obowiązującegoprawa.Ponieważ jednak sędzia świecki może mieć kłopoty z ustaleniem rozmiarów zbrodni,dlatego ośmieliliśmy się niepokoić waszą ekscelencję prośbą o wydanie werdyktu w tejsprawie.Prosiłbym zatem o wyrazne stwierdzenie, czy wypowiedzi zatrzymanego nosząznamiona bluznierstwa i publicznej obrazy uczuć religijnych.Prawo świeckie jest w tejmaterii pełne wahań, bo definicje bluznierstwa nie są, niestety, specjalnością urzędnikówsądowych.Zwracam się zatem oficjalnie do waszej ekscelencji w imieniu zarządcyprowincji, prokuratora Hammelsa, który prowadzi śledztwo w tej sprawie, o wydaniewiążącej opinii, dzięki której władza świecka mogłaby uniknąć niepotrzebnych, abrzemiennych w skutki błędów.Podał biskupowi stosowne pismo, ozdobione pieczęciamiparu urzędów, co arcybiskupa Gertza wprawiło w niemiłe zdziwienie, bo wyglądało na to, żetreść dokumentu została starannie przygotowana już dużo wcześniej. Chodzi zatem kontynuował mężczyzna o wyrazne stwierdzenie, czy zdaniem księdza arcybiskupa, któryjest głową Kościoła gdańskiego, a na dodatek jak wiadomo cenionym doktorem prawakanonicznego, mamy w przypadku tego tu oto człowieka do czynienia z rażącymbluznierstwem i publiczną obrazą uczuć religijnych.Ten człowiek w obecności wielu osóboświadczył, że zburzy Katedrę oliwską i w trzy dni ją odbuduje.Czy, zdaniem księdzaarcybiskupa, słowa te noszą znamiona bluznierstwa i obrazy uczuć religijnych?.Dopiero teraz arcybiskup spojrzał na Nauczyciela z Neustadt, który stał z opuszczonągłową trzy kroki przed nim. Czy to ty powiedziałeś, że zburzysz Katedrę i w trzy dniodbudujesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]