[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Nie?-Nie.Chciałem wybrać spokojne miejsce, dla tych, którzy będą mieli ochotę tamczasem tam wstąpić po mojej śmierci.Dla ciebie.-Wstąpić - powtórzyła Kathleen.- Z wizytą.-%7łeby mnie wspomnieć.To, dokąd pójdę po śmierci, gdziekolwiek by to było, maniewiele wspólnego z miejscem, w którym spoczną moje prochy.Tak przynajmniej misię wydaje.Rozmawialiśmy o tym, kiedy mówiliśmy o twojej matce.-Tak - odparła.- I doszliśmy do wniosku, że ona jest blisko, w moim sercu, i żezawsze tam będzie.-Tylko to się liczy.Nie to, co się zrobi z doczesnymi szczątkami.-Ale wszystko zaplanowałeś.-Bo widziałem, jak cierpią bliscy, którzy mogą się tylko domyślać, jakie byłybyżyczenia zmarłego.Postanowiłem oszczędzić tego moim bliskim.Kathleen kiwnęła głową.Z praktycznego punktu widzenia Ian miał, oczywiście, rację.-Pewnego dnia w ciągu następnych czterdziestu lat pokażesz mi miejsce, którewybrałeś.-Umowa stoi.110I pewnego dnia w ciągu następnych czterdziestu lat powiem ci, że jest tam też innemiejsce, tuż obok mojego.Kupiłem je dla.Ian nie mógł nawet o tym myśleć.Potrafił mówićo własnej śmierci, ale nie mógł nawet myśleć o tym, że i ona kiedyś umrze.-Ian? Jest jeszcze coś?-Tak.Właściwie nie jest to problem.Myślałem o tym już przed wypadkiem.Myślałemo Samie.-Nie ma w tym nic dziwnego, prawda? Będziemy mieszkać tam, gdzie mieszkałeśkiedyś z ukochanym synem, i będziemy tam wychowywać nasze dzieci.-Nie ma w tym nic dziwnego - przyznał.- Ale ja myślałem o nim od bardzo dawna i zmieszanymi uczuciami.-Z mieszanymi uczuciami?-Zgodnie z testamentem Sam jest moim głównym spadkobiercą.Chciałemwprowadzić do testamentu pewne zmiany i mogłem to zrobić bez względu na to, gdziebyłaś, czy gdzie był James.Ale nie zrobiłem tego.-Bo oznaczałoby to wykluczenie Sama?-Już czas.-Nie, jeśli masz co do tego mieszane uczucia.Jeśli się wahasz.- Kathleen zdała sobiesprawę, że Ian nie był pewny, czy chce wykluczyć z testamentu syna, bo to właśnieSam był powodem, dla którego stworzył swoją firmę i nazwał ją Rain Mountain.Iwłaśnie dlatego, że ta firma odniosła tak wielki sukces, Ian sporządził testament.Gdyby testament pozostał w obecnej wersji, powiedział jej, nie byłby to koniec świata.Kathleen zgadzała się z nim całym sercem.- Sam wiele dla ciebie znaczył.nadalwiele dla ciebie znaczy.To się nigdy nie zmieni.I nie powinno się zmienić.Nie masensu wykluczać go z testamentu, tak jak nie miałoby sensu próbować wymazać go zpamięci.Właściwie.może nadszedł czas, żebyś go na nowo poznał.Wiesz, gdzie onjest? Co robi?-Nie.-To jeszcze jeden powód, by nie wprowadzać żadnych zmian do testamentu.Najpierwpowinieneś się tego dowiedzieć.Na pewno nie będzie trudno go odszukać.Możnazacząć od Internetu, zobaczyć, czy są tam jakiekolwiek informacje o Samie WorthinguHargrove.A jeszcze lepiej byłoby po prostu zadzwonić do Vanessy - bardzo chętnie tozrobię.Ian widział gniew Kathleen, gniew wywołany przez kobietę, która dała mu syna, apotem mu go odebrała.111-I przy okazji powiesz jej, co o niej myślisz?-Dopiero, kiedy dowiem się wszystkiego, co chcę wiedzieć.-Telefon do Vanessy to dobry pomysł.Ze względu na Sama.Wiemy, że wyjaśniła mu,kim byłem - i kim nie byłem - gdy miał cztery lata,, i zgodziła się powtórzyć mu towszystko pózniej, jeśli będzie o mnie pytał.Prawdopodobnie nie pytał.Prawdopodobnie w ogóle mnie nie pamięta.Tak byłoby dla niego najlepiej.Wysłałemdo Vanessy materiały dotyczące Rain Mountain na jego szesnaste urodziny, ale niedoczekałem się odpowiedzi.- Przecież nie wiesz, czy mu je pokazała.Poza tym to było dwadzieścia lat temu.Sambył wtedy nastolatkiem, a teraz to dorosły człowiek.Jest dwa lata starszy od twojej oddanejprzyjaciółki.- Kathleen już układała w głowie plan działania.Postanowiła odszukać Sama.Ajeśli po rozmowie czy nawet spotkaniu z nim dojdzie do wniosku, że Ian także powinien się znim spotkać, że byłoby to radosne spotkanie, zorganizuje je.-Porozmawiajmy o jutrzejszym dniu - zaproponował Ian.-Dobrze.Uważam, że ten pokój bardzo dobrze się nadaje na naszą małą uroczystość.-Nie tak dobrze jak nasz salon.-Nie, Ian, nie sądzę.-Siedmioraczki nie przyjdą na świat tej nocy?-Przyjdą.-Więc pózniej będziesz wolna.Będziesz mogła wrócić do domu, wyjść za mąż, wziąćurlop.Prawda?Uśmiech Kathleen mówił wyraznie, że też o tym myślała.-Nie chodzi o mnie.-Bywałem już w gorszym stanie, a następnego dnia znowu miałem narty na nogach.-Czyżby?-No, prawie - Ian spoważniał.- Chcę, żebyśmy się pobrali w naszym domu, Kathleen.Jutro wieczorem o siódmej, tak jak zaplanowaliśmy.Bardzo tego pragnę.Nasze nowe życie, w naszym nowym domu, od pierwszego dnia zupełnie nowegoroku.To był ich radosny plan.Ich uroczysta obietnica.Plan, którego chcieli się trzymać.-Ja też tego pragnę - powiedziała w końcu Kathleen.- Więc tam się pobierzemy.Apropos, mam świadka.-Naprawdę?-Nie wierzysz mi?-Zawsze ci wierzę.Czy to ktoś, kogo znam?112-Właściwie.- W tym momencie rozległ się dzwięk pagera.Kathleen wstała iodczytała wiadomość.- Opowiem ci o tym pózniej.Teraz muszę zejść na dół.-Zaczęło się?-Raczej nie.Moim zdaniem mamy jeszcze kilka godzin.Ale muszę ją zobaczyć, żebysię upewnić.Może będą mogła tu wrócić dopiero po odebraniu dzieci - kiedykolwiekby to miało nastąpić.-To znaczy trochę przed, a trochę po północy?-Och, niewykluczone!-Nie martw się o mnie, Kathleen.Dam sobie radę.Będę miał stąd wspaniały widok napokaz sztucznych ogni, więc gdybyś miała chwilkę.Ian nie skończył zdania.Nie musiał.Kathleen wiedziała, co chciał powiedzieć, ipragnęła tego samego co on.Jeśli będzie wolna, przyjdzie do niego o północy, by razemmogli uczcić początek nowego, cudownego roku.Rozdział 11Sarah's OrchardSylwesterGodzina 20.00Apple Butter Ladies, Clara i Eve, były szwagierkami.Sam na ogół rozmawiał z Clarą.I właśnie do niej teraz zadzwonił.Odebrała natychmiast.-Tylko nie mów, Ryan, że zmieniłeś zdanie! Ani się waż!-W żadnym wypadku - odparł Sam roześmianej siedemdziesięcioośmioletniej damie.-Ale to ja, Claro.Sam.Nie Ryan.- Sam?-Sam Collier.-Wiem, jaki Sam! - W głosie Gary McKenzie było tyle samo sympatii co wtedy, gdymyślała, że rozmawia ze swoim wnukiem.- Nie wiem tylko, skąd dzwonisz.Dobrepołączenie, prawda? A pewnie jesteś w jakimś egzotycznym miejscu.-Jestem u siebie.Dzwonię, żeby ci życzyć szczęśliwego Nowego Roku.-Dziękuję! To bardzo miło z twojej strony.Ja też ci życzę szczęśliwego Nowego113Roku! Czy coś się stało? Nigdy nie wracałeś do domu tak szybko.Sam postanowił, że nie przyzna się, jeśli nie będzie musiał, do tego, że w ogóle niewyjeżdżał.Nie chciał, by Clara się martwiła, że samotnie spędził święta.- Nic się nie stało, wszystko jest w najlepszym porządku.Chciałem cię też zapytać osprzedaż przed świętami, ale jeśli czekasz na telefon od Ryana.-Nie czekam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]