[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Mam kilka eliksirów!Z zaskakującą siłą Vaxor sięgnął na oślep i chwycił go za ramię.- Nie, synu.Już.za pózno.Oszczędz je.dla tych.którym mogą pomóc.- Mówisz od rzeczy, Vaxorze.Zobaczysz, zaraz postawimy cię na nogi.- Kaerion odwrócił siędo pozostałych.- Niech ktoś poda te eliksiry! - krzyknął ze spływającymi po twarzy łzami.-Proszę! - załkał, sam nie wiedząc, czy to słowa kapłana, czy jego nieuchronna śmierć przerwałypowstrzymującą jego uczucia tamę, którą budował od chwili ucieczki z lochów Dorakaa.- Dość.- W głosie Vaxora odezwało się echo jego dawnej siły.- Patrzyłem w oczy.śmierci.zbyt wiele razy, by teraz.by teraz się jej lękać.Ale proszę.proszę o dwie rzeczy największego.żyjącego.sługę arcypaladyna.- Cokolwiek, Vaxorze.Proś o cokolwiek, a ja to zrobię, jeśli będzie w mojej mocy - obiecałKaerion bez zastanowienia.Kapłan znów zadygotał, tym razem jeszcze gwałtowniej.- Wybacz.mi - poprosił głosem niewiele głośniejszym od westchnienia.- Wybaczam, Vaxorze - załkał Kaerion, wciąż obejmując jego głowę.Twarz kapłana wykrzywił słaby uśmiech.- Więc pozwól mi.dotknąć.Galadorna.raz, z.zanim.obejmie mnie.ciemność.Chcępoczuć jego.światło.przed śmiercią.Bez słowa Kaerion odpiął pochwę ze świętym mieczem.Najostrożniej jak umiał, wyciągnął gorękojeścią do Vaxora.Kapłan sięgnął na oślep drżącą ręką i zacisnął ją na broni.Kaerion zobaczył zniedowierzaniem, że największy diament miecza zalśnił miękkim, białym światłem.Błysnął raz idrugi, kiedy kapłan znów zadygotał.Blask zaczął stopniowo przygasać, a Vaxor z ostatnimwestchnieniem puścił rękojeść i umarł.Krzyki nie milkły.Wbrew sobie Durgoth skrzywił się, zirytowany ostrym wrzaskiem.Nawet widząc, co cinyrondzcy głupcy zrobili, niektórzy z jego wiernych i tak padli ofiarą diabolicznych pułapekgrobowca.Tym razem winna była jednak głupota.Sydra dokładnie objaśniła kultystom, jakotwierać sekretne przejścia, dowiedziawszy się tego przez szlachcica, którego kontrolowałacałkowicie, a przy tym nie wzbudzając podejrzeń.Mężczyzna leżał skulony na podłodze przed Durgothem.Z brzucha sterczała mu włócznia.Głupiec zle zrozumiał instrukcje Sydry.Krzyki umilkły, kiedy kultysta dostrzegł swego pana.- Pomocy - jęknął, a Durgoth z obrzydzeniem zauważył krew na jego ustach i brodzie.- Pomogę ci, moje dziecko - powiedział łagodnie, świadom, że pozostali mu się przyglądają.Położył dłoń na czole skamlącego mężczyzny, zamknął oczy i wyszeptał czarną modlitwę doTharizduna.Wraz z ostatnim sykiem przeszył ciało umierającego boską mocą.Kultysta wrzasnąłjeszcze raz i znieruchomiał - bóstwo wypaliło życie z jego ciała.Durgoth wstał i prostym gestem pobłogosławił trupa.Wiedział, że głupota nie zasługuje nanagrodę.Przedłużającą się ciszę przerwał Eltanel, wyłaniając się z ciemnego korytarza przed nimi.- Droga jest czysta, błogosławiony - powiedział.- Oznaczyłem przejście, którym poszłanyrondzka ekspedycja.Proponuję chwilę odpocząć, inaczej za bardzo się do nich zbliżymy.Durgoth kiwnął głową zauważając z zainteresowaniem pot na czole złodzieja i ciemną, mokrąplamkę na jego udzie - bez wątpienia krew.Cokolwiek Eltanel odkrył, przeszukiwanie grobowcanie szło mu tak łatwo, jak twierdził.Durgoth uśmiechnął się do niego z wyższością i chciał się już odwrócić, kiedy odezwał sięJhagren.- Co z Adrysem? - spytał, nieudanie maskując troskę w głosie.- Widziałeś go?Zaskoczony Durgoth zamrugał oczami.Odkąd działali razem, mnich po raz pierwszy nadkruszyłswój emocjonalny pancerz.A więc troszczy się o swojego ucznia, pomyślał kapłan.To pożytecznainformacja, która w przyszłości może posłużyć za broń.- Nie, Jhagrenie - odpowiedział w końcu złodziej.- Nie widziałem Adrysa.- Nie martw się, przyjacielu - powiedział Durgoth, poklepując mnicha po plecach.- Adrys tosprytny chłopak i bardzo dobrze wyuczony.Znajdzie sposób, by do nas wrócić, a kiedy wróci,wynagrodzę go szczodrze za jego służbę.Prawdę mówiąc, Durgoth był wściekły na chłopca za jego samowolę.Adrys miał konkretnepolecenia, a mimo to je zlekceważył.Dopiero kiedy przyczynił się do śmierci tego przeklętego,heironeusejskiego kapłana, Durgoth trochę się uspokoił.Strata Vaxora poważnie osłabiłaNyrondczyków.Adrys mógł w ten sposób zapewnić Durgothowi klucz do łatwego zwycięstwa.Gdyby tylko udało się wyrwać chłopca temu przeklętemu mnichowi, byłby doskonałym sługąTharizduna.Najwyrazniej wcale nie uspokojony słowami kapłana, Jhagren odwrócił się bez słowa i odszedł.Durgoth z ogromnym trudem pohamował się od powalenia go na miejscu.Tylko fakt, że byli takblisko celu, powstrzymał jego rękę.Kiedy Mroczny będzie wreszcie wolny, Jhagren i jego przeklętebractwo zostaną zmiażdżeni pod jego stopą.- Błogosławiony? - spytał z wahaniem czyjś głos, przerywając rozmyślania Durgotha.Kapłan odwrócił się jak dzgnięty, każdym mięśniem ciała okazując irytację.- Co znowu?! - warknął.- Wybacz, że przeszkadzam - powiedział kultysta o poznaczonej bliznami twarzy - alezastanawiamy się, co zrobić z ciałem.- Wskazał trupa swego towarzysza, który wciąż leżał napodłodze, otoczony kałużą krwi jak karmazynową aureolą.Durgoth zastanowił się, zanim odpowiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]