[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A co, jeśli odpowiem twierdząco? - spytała ściszonym głosem.- Wtedy ja odpowiem, że będziecie musieli mnie przykuć do ścianylub zabić, jeśli chcecie, bym trzymał się z dala od Laylah.Z ust Wyroczni wyrwało się ciche westchnienie, podobne do tych,które wydają wszystkie kobiety, gdy spotykają zdeterminowanychmężczyzn.Choć one zapewne nazwałyby ich upartymi i nierozsądnymi.- Ach, te wampiry.- Mogę zaproponować kompromis.- Nie masz prawa paktować.- Zatem proszę o przysługę.Siljar znieruchomiała, jakby jego słowa ją zaskoczyły.- A ty zostaniesz moim dłużnikiem, tak?Powinien się zastanowić przed odpowiedzią.Bycie dłużnikiem Siljarz pewnością nie wyjdzie mu na dobre.Tane jednak bez wahania kiwnąłtwierdząco głową.- Tak.- Intrygujący pomysł.- Postukała się palcem w brodę.- Oczywiście toby znaczyło, że mogłabym kazać ci zrobić wszystko, co tylko przyszłobymi na myśl.- Zgadza się.Po chwili denerwującego milczenia Wyrocznia kiwnęła głową.- Wysłucham twojej prośby.- Pozwól mi pozostać przy Laylah, a ja przyrzeknę, że nie będę się.wtrącał.181Siljar prychnęla niedowierzająco.- Nie będziesz umiał pohamować potrzeby chronienia jej.Okay.Słuszna uwaga.Na tym świecie, jak i na każdym innym, nie istniała siła, którazmusiłaby go do bezczynnego przyglądania się, jak ktoś krzywdziLaylah.- Może masz rację, ale mówiłaś, że mam jej nie narzucać swej woli -obstawał przy swoim.- Nie wspominałaś, że nie wolno mi jej strzec.Kobieta, zastanawiając się nad jego słowami, wysunęła dolną wargę.Potem gwałtownie zaprzeczyła.- Może i tak, ale wątpię, że będziesz umiał odróżnić jedno oddrugiego.Kiedy Laylah wybierze niebezpieczną drogę, będziesz chciał jąprzed tym powstrzymać.Tane, zdesperowany, znów upadł na kolana.Będzie błagał, aż stracigłos.- O pani, przysięgam, że tak się nie stanie.- No tak.Niespodziewanie, bez żadnego ostrzeżenia, Siljar rozpłynęła się wpowietrzu, by po sekundzie pojawić się tuż przed Tane'em.Zaskoczonymężczyzna aż się wzdrygnął.- A co to.? - Nim zdążył zareagować, Wyrocznia dotknęła jego piersidrobną dłonią.Poczuł palące gorąco, które przenikało go aż do kości, imiał wrażenie, że coś się w nim porusza.Po chwili wszystko sięuspokoiło.Gdy wreszcie Siljar odsunęła rękę, Tane zobaczył na skórzeczarny tatuaż, bardzo przypominający symbol pioruna.- Cholera -szepnął w zdumieniu.- Co ty mi zrobiłaś?- Nic ponadto, że wzmocniłam więzy, które i tak już połączyły cię zLaylah.- Wyrocznia odsunęła się i popatrzyła na niego z zaskoczeniem.-Doprawdy, wampirze, powinieneś wiedzieć, że nie należy wypowiadaćżyczeń w obecności dżina, jeśli się nie chce, by się sprawdziły.Tane przyłożył rękę do piętna na piersi i cicho syknął.Byćpołączonym z Laylah to jedno, lecz znalezć się na jej łasce, to jużzupełnie inna historia.- Uczyniłaś ze mnie jej niewolnika?Siljar błysnęła w jego stronę kłami budzącymi przerażenie.182- Nie, Tanie.Sam o to zadbałeś.Wolał nie zastanawiać się nad tą niepokojącą odpowiedzią.- Czy więzy można zerwać?- O tym zadecydować może tylko Laylah.Wampir cicho warknął i podzwignął się z kolan.Nienawidził, gdyktoś nabijał go w butelkę, a wyglądało na to, że tym razem spotkałeksperta w tej dziedzinie.- Skończyliśmy już?Siljar szeroko się uśmiechnęła i ruszyła spokojnym krokiem kuwyjściu.- Na razie tak.- A co z moją karą? Kobieta nie zwolniła kroku.- Podejrzewam, że dżin zada ci takie tortury, o jakich ja bym nawet niepomyślała.Cóż, racja.- Amen - mruknął.- I radzę się pospieszyć, jeśli mimo to chcesz jej strzec.- Pospieszyć?- Laylah i jej mały towarzysz opuścili posiadłość zaraz po tym, jakwyszedłeś.- Cholera.- Tane, sięgając po sztylet schowany w zawieszonej naplecach skórzanej pochwie, rzucił się ku drzwiom.-Daję słowo,zamorduję tego przeklętego gargulca.Rozdział 14Zabiję tego przeklętego wampira - mamrotała Laylah, biegnąc leśnąprzecinką.Uciekała z Chicago.I od Tane'a.Tego łajdaka.Aajdaka, któremu zaufała.Zapewniał, że nic jej nie grozi, a ona, jaknaiwna idiotka, mu uwierzyła.183Gdyby nie Levet, nadal sterczałaby w gabinecie Styksa, czekającpokornie, aż wampiry przekażą ją Komisji.Pół godziny wcześniej mały gargulec wpadł do pokoju, machającskrzydłami i kręcąc ogonem.Znak, że był czymś podekscytowany.A Laylah, mimo że przygotowana na nową katastrofę, zdenerwowałasię, gdy maszkaron zaczął bełkotać coś o jakiejś Wyroczni iniebezpieczeństwie.Wcisnął jej amulet w rękę i kazał uciekać.Nie zastanawiała się długo.I dobrze.A gdy opuściła chroniony izolacyjnymi osłonami gabinetStyksa, nieomal zmiażdżyła ją fala pulsującej w powietrzu energii.Wyrocznia faktycznie znajdowała się na terenie posiadłości, bezwątpienia czekając na przekazanie więznia.Laylah pozwoliła, by gargulec wyprowadził ją tajemnymi tunelamiwychodzącymi na otwarte pola.Zaraz po ich opuszczeniu rzuciła się doszaleńczego biegu z nadzieją, że uda jej się umknąć przedprześladowcami.Levet biegł wraz z nią.- Całym sercem opowiadam się za eksterminacją całej wampirzej rasy- oświadczył w odpowiedzi na pogróżki Laylah.- Sądziłem jednak, że tenpozbawiony uczuć łajdak przypadł ci do gustu.Laylah rozejrzała się po rozległych połaciach pól i zabudowaniachskąpanych w księżycowym blasku.Nie wybiła jeszcze północ, aleokoliczni mieszkańcy udali się już na spoczynek.Pewnie byli to ciężko pracujący rolnicy, którzy wierzą wpowiedzenie: Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje".- W niektórych sytuacjach był nawet użyteczny - burknęła.- Użyteczny? - Levet wygiął krzaczastą brew.- O la, la, chciałbymmieć taką użyteczną towarzyszkę.Laylah przypomniała sobie, jak Tane, pochylając się nad nią, zatapiałw niej swą męskość, i na jej twarz wypłynął silny rumieniec.Tak, tozbliżenie było na pewno czymś więcej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]