[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, nie jest moją żoną.- Jeszcze - powiedziała Lindsey.- Nie jest nawet moją dziewczyną - powiedział Owen.- Rozumiem - powiedziała Caitlyn i skinęła głową.- Jest tylko zabawką,którą użyłeś, by się zadowolić.Taką jak ja.Owen pokręcił głową.- Nie.Z tobą jest inaczej.Lubię cię.- Nie lubisz mnie?- Lindsey zaczęła zawodzić.Potem wybuchaściskającym żołądek szlochem.Owen zacisnął oczy.Przyprawił o płacz kobietę w ciąży.Kobietę w ciąży,która mogła nosić jego dziecko.Musiał usiąść.Albo się położyć.Albo utopićsię w kiblu.- Spadam stąd - powiedziała Caitlyn.Patrzył, jak idzie do schodów busu i trzydzieści sekund pózniej wychodzize swoją torebką i torbą.Było tak, jakby stopy wrosły mu w ziemię i ustazostały zaszyte.Gdy Caitlyn minęła go, to złapał ją za rękę.- Nie idz - powiedział.Jego największy strach uderzył go prosto w pierś.Nie ojcostwo, chociaż jeszcze tego nie przetworzył, ale odrzucenie.Właśniego odrzuciła i kurwa nie mógł tego znieść.Zmrużyła oczy i posłała mu spojrzenie, które wyrwało serce z jegopiersi i pozostawiło po sobie przepaść.Całe ciepło wyparowało z jejspojrzenia, gdy na niego patrzyła.- Chyba tak naprawdę nie oczekujesz, że zostanę, prawda? Cozamierzasz z nią zrobić?Owen spojrzał na Lindsey, która wytarła nos w chusteczkę, który dał jejzaniepokojony ochroniarz.Facet spojrzał z niezadowoleniem na Owena zzaciśniętymi ustami i miną pełną dezaprobaty.O tak, teraz to ja jestem tym złym facetem.- Coś wymyślę - Owen powiedział Caitlyn.- To pewnie nawet nie jestmoje dziecko.Tamtej nocy przespała się z całym zespołem.Nie wiem nawetprzed kim jeszcze rozłożyła nogi.Caitlyn przewróciła oczami i wyszarpnęła rękę z jego uścisku.- Racja.Faceci! Wszyscy jesteście bandą jebanych kłamców.A ty jesteśich samym królem, co nie?- Poprosiłem cię już, byś nie nazywała mnie kłamcą, Caitlyn -powiedział, czując jak narastał jego własny gniew.Oczekiwała, że co zrobi?Chciał, by została, ale jeżeli wierzyła na słowo tej płaczącej, ciężarnej,dwudziestoletniej fance, a nie jemu, to może będzie najlepiej, jeśli teraz bysię pożegnali.- %7łegnaj, Owen.Wzdrygnął się.Nie.W ogóle to nie był dobry pomysł.- Zadzwonię do ciebie - powiedział, ciesząc się, że wymienili sięnumerami przy kolacji, zanim jego życie eksplodowało w chaosie.- Gdy tylkoto wszystko wyprostuję.Machnęła ręką nad głową, gdy ruszyła przed siebie.Oznaczało to, żenie ma nawet próbować, czy to, że porozmawia z nim pózniej? Przez chwilępatrzył za jej oddalającą się postacią, zanim za nią ruszył.- Zaczekaj, Caitlyn.Zamówię limuzynę, by zabrała cię do domu.- Nie odzywaj się do mnie teraz, Owen, sama wymyślę jak wrócić dodomu.Nie potrzebuję twojej pomocy.Ta płaczliwa, dziewczyna w ciążypotrzebuje twojej pomocy.Idz się nią zajmij.Ale jej nie chciał.Chciał Caitlyn.- Pieprzyć moje życie - powiedział pod nosem i obrócił się na pięcie, bynie musiał patrzyć, jak Caitlyn odchodzi.Był pewien, że znajdzie drogę dodomu.Była niezależną, zaradną, inteligentną kobietą.Właśnie to podziwiał wniej najbardziej.Nie zdawała sobie sprawy, że nie chciał dziewczyny? Chciałkobiety.I to nie byle jakiej kobiety.Chciał Caitlyn.- Dzięki, że się jej pozbyłeś - powiedziała Lindsey.- Czułam się przy niejniezręcznie.Gdyby była facetem, to by ją znokautował.- Nie pozbyłem się jej.To ty się jej pozbyłaś.A teraz powiedz co tutajrobisz i dlaczego sądzisz, że to ja jestem ojcem twojego dziecka? Użyliśmyzabezpieczenia.- Nie jest niezawodna w stu procentach.I wiem, że to ty jesteś ojcem,bo od tygodni z nikim nie uprawiałam seksu, odkąd byłam z tobą.- A co z Shade'em? Adamem? Texem? Gabe'em? Mówi ci to coś? Nietylko ja tej nocy uprawiałem z tobą seks.Ochroniarz już nie wyglądał na zaniepokojonego.Teraz był niecozgorszony i bardzo zaintrygowany.Jej oczy wypełniły się łzami.- Ale chcę, by było twoje.- Cholera, tak się nie da.Jesteś tutaj sama? Daleko stąd do Idaho.- Straciłam pracę, a moi rodzice wyrzekli się mnie.Całe miastoodwróciło się do mnie plecami.Nie miałam dokąd pójść.- A cóż twoją przyjaciółką, tą która była z tobą w busie? Jak miała naimię?- Vanessa?- Tak.Jestem pewien, że ci pomoże.Lindsey pokręciła głową.- Wstąpiła do armii, aby uciec z tego miejsca.Jest teraz w obozie wPołudniowej Kalifornii.Myślisz, że łatwo było mi tu przyjechać? Niezamierzałam nawet ci powiedzieć.Zamierzałam sama go wychować, ale niemam pieniędzy, więc.nie mogę.Znowu się rozpłakała.Owen objął ją ramionami i wciągnął w pocieszający uścisk.Pogładził jąpo włosach i szepnął:- Nie płacz.Jakoś to załatwimy.Nie martw się.Trzymał tą kobietę, która mogła lub nie nosić jego dziecko, kobietęktórą nie był zainteresowany na poziomie emocjonalnym, podczas gdykobieta, której naprawdę chciał, odeszła, prawdopodobnie na zawsze.Dlaczego musiał być tak cholernie słaby, jeśli chodziło o kobiece łzy?- Wiem, że to twoje dziecko, Owen.Kiedy czuję, jak się we mnieporusza, to wiem, że to twój syn - Lindsey zaszlochała bez powodu.- O Boże,tak bardzo kocham nasze dziecko.Każdy włosek na ciele Owena stanął dęba.Nie.Po prostu nie.Nie byłomowy, by był gotowy aby zostać ojcem i na pewno nie chciał mieć dziecka zkobietą, której nie kochał.- Nie możesz wiedzieć, czy to moje - powiedział.- Tamtej nocyprzespałaś się z każdym chłopakiem z zespołu.Dlaczego jesteś taka pewna,że to ja jestem ojcem?Jej wzmocniony płacz prawił, że żałował, że zadał to pytanie.- Nienawidzisz mnie, prawda? Powinnam była zabić.Chwycił ją za ramiona i potrząsnął nią.- Nie kończ zdania.Nawet jeśli to nie moje dziecko, to nie wyrzucę cięna ulicę.Wejdz do środka, podczas gdy ja dowiem się co z tobą zrobić -naprawdę chciał, by była tutaj uspokajająca obecność Kelly'ego.Kellypomógłby mu wymyślić, co zrobić.Bez niego Owen nie mógł myśleć.Taknaprawdę, to chciał odepchnąć Lindsey na bok i pobiec za Caitlyn.Nie żebyoczekiwał, że Caitlyn kiedykolwiek się do niego odezwie po tym co właśniezobaczyła.Potarł środek swej piersi, chwycił Lindsey za łokieć i pomógł jejwejść po schodach do busu.Zmiechy Adama, Shade'a i Gabe'a ucichły, kiedyspojrzeli jak Owen wciąga Lindsey.- Co się stało z tą drugą laską?- zapytał Shade.9- Ona, uch, musiała pójść.Mamy tu mały problem - powiedział Owen.- Pamiętam cię - Gabe powiedział do Lindsey, a na jego smukłej twarzypojawił się uśmiech uznania.- Wigilia.My wszyscy.- jego oczy rozszerzyłysię, gdy przesunęły się na jej rozdęty brzuch.- Czy ona.?- ciemne brwi Adama uniosły się komicznie wysoko.Lindsey uniknęła ich spojrzeń, ale wyprostowała ramiona.- Noszę dziecko Owena.- Nie możesz być pewna, że jest moje - upierał się Owen.- Czy w tymbusie jest ktoś, kto tamtej nocy cię nie przeleciał?Jej niebieskie oczy zalały się łzami.- Wiem, że to twoje, Owen.Po prostu wiem.- Pieprzyłeś ją bez zabezpieczenia?- zapytał Shade.- Nie, miałem gumkę.Zapomniałeś?- Owen zapytał Shade'a.- Oczywiście, że nie zapomniałem.Może i jestem głupi, ale nie durny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]