[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tecja waha się.- No już, dziewczyno! Nie mam całego dnia.- To są wizje.- Wizje? - Sędzia jest zaintrygowany.- Niebywałe.Ukończ swojąpracę jak najszybciej, rzezbiarko.114Kavie pochyla się, aby lepiej przyjrzeć się glinie.Nie podzielazamiłowania sędziego do sztuki i nie dostrzega w rzezbie żadnychwizji.- Nie jestem biegły, ale nie sądzę, żeby to był najlepszy prezentdla twojego męża.- Istotnie.- Pesna wstaje i otrzepuje kolana.- Nie nadaje się dlachorego.Kiedy ją ukończysz, kupię ją od ciebie.- Nie - odpowiada Tecja, czując coraz szybsze bicie serca.-Wybacz mi, panie.Nie wolno mi sprzedać czegoś, co wykonałam dlamojego męża.Co pomyśleliby sobie o mnie bogowie?Pesna z rozbawieniem uderza Kaviego w ramię.- Sprytna jest? - Odwraca się do Tecji.- Przyszedłem tu powie-dzieć twojemu mężowi, że nie będzie już dłużej naszym wróżbitą.Jego ślepota jest oznaką niezadowolenia bogów.Kiedy świątyniazostanie ukończona, mój były wróżbita i jego żona - czyli ty - będąmusieli poszukać sobie domu poza murami naszej osady.Ale to -wskazuje palcem na glinę - jest najwspanialsze dzieło, jakie kiedy-kolwiek widziałem.Mój dom jest pełen pięknych, wyjątkowych izadziwiających przedmiotów, najwspanialszych, jakie wyszły spodręki najlepszych artystów w Helladzie i Etrurii.Miejsce tej rzezby jestwłaśnie tam.Zresztą twój własny mąż doradził mi, abym uzupełniłzbiory o dzieła poświęcone bóstwom.- Rzuca ostatnie, łakome spoj-rzenie na glinianą płytkę.- W moich oczach ta rzezba to pomyślnyznak z niebios.Znak, że jej twórczyni powinna pozostać przy mniewraz z mężem.Pod moją ochroną i opieką.Zbliża się do Tecji, która czuje jego oddech przesiąknięty odoremprzetrawionego mięsa i wina.Sędzia dotyka jej policzka wypielę-gnowanym kciukiem i palcem wskazującym.Po czole Tecji spływakropla potu.115- A zatem, młoda Tecjo, co zamierzasz uczynić? Czy ukoiszswoją pracą gniew bogów na mojego wróżbitę? Czy jutro, gdy, jaksądzę, ukończysz to wspaniałe dzieło, przyniesiesz je do mnie? Czyteż zabierzesz swojego ślepego, bezużytecznego męża i opuściszAtmantę na zawsze?ROZDZIAA 19Czasy współczesneLuna Hotel Baglioni, WenecjaOkropność! - Tina wychodzi z łazienki ubrana w hotelowy szla-frok i siada przy toaletce.- Nigdy nie byłam w kostnicy.Właściwie tonigdy nie widziałam martwego człowieka, chyba że w Sześć stóppod ziemią.Myślisz, że mógłbyś zadzwonić do swoich nowychkumpli z żandarmerii i zapytać, czy mogę pójść z wami?Tom patrzy ze zdumieniem na jej odbicie w oprawionym w dę-bową ramę lustrze.- %7łartujesz, prawda?- Wcale nie.Jestem po prostu ciekawa.Nie chcę, żeby to za-brzmiało jak brak szacunku dla zmarłych, ale napisać artykuł ośledztwie w sprawie morderstwa w Wenecji? To byłoby coś.Bierze grzebień i zaczyna rozczesywać wilgotne włosy.116- Myślałem, że piszesz przewodniki.- Bo piszę.Ale jestem przede wszystkim pisarką.Dziennikarką.Mogę pisać o wszystkim: gotowaniu, sporcie, modzie, nawet o mor-derstwach, jeśli tylko honorarium jest odpowiednio wysokie.Tom staje bezpośrednio za nią i bawi się jej włosami, wdychającich świeży, wilgotny zapach.- Więc teraz to jest interes?- No jasne, że to jest interes.- Uśmiecha się do niego w lustrze idotyka jego dłoni spoczywającej na jej ramieniu.- Tak właśnie muszążyć biedne duszyczki po drugiej stronie kościelnego muru.Pracuje-my, a inne duszyczki nam za to płacą.Tom puszcza jej włosy i patrzy na nią dziwnie.- Wydaje ci się, że księża nie pracują? Nie wiesz nawet, jakiemasz lekkie życie.Przeciętny ksiądz w parafii pracuje mniej więcejsto godzin tygodniowo.Ja musiałem być w pogotowiu w zasadzieprzez całą dobę, siedem dni w tygodniu.Tina odkłada grzebień.- Po co?Tom rzuca jej rozdrażnione spojrzenie.- Nie, naprawdę, powiedz mi.Zawsze byłam ciekawa, na czympolega praca księdza oprócz mamrotania modlitw i fałszowaniapiosenek - przepraszam, hymnów - dla publiki złożonej ze znudzo-nych emerytów, w zamian za tacę napiwków po przedstawieniu.- Celowo mnie prowokujesz, prawda?Uśmiecha się do niego.- Prawda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]